... czyli coś w rodzaju mini manifestu mojego blogu.
Parę słów wstępu na temat blogu i jego nazwy.
W wyszukiwarce obrazów Google po wpisaniu frazy niezła sztuka jako pierwszy wyskakuje obraz zgrabnej młodej dziewczyny. Na targu zwierzętami usłyszeć możemy to określenie w odniesieniu do psa, gołębia czy świni. Podoba mi się wieloznaczność tego określenia, niekoniecznie pozytywna. Sztuka to suka! - to określenie spodobało mi się z powodu zapętlenia znaczeń, które zmieniają swoje zabarwienie w zależności od sposobu postrzegania pewnych zjawisk. W ten sposób często określane są w sposób obraźliwy kobiety. Napisy w stylu Anka to suka! można znaleźć na ścianie niemal każdej stacji kolejowej czy szkolnej łazienki, na pustych ścianach budynków. A po wpisaniu słowa suka do wyszukiwarki obrazów w googlu (jednego z najlepszych weryfikatorów aktualnego stanu kultury wizualnej), znajdziemy prawie same kobiety, suk niewiele... Obraźliwość epitetu suka wynika z podejścia do zwierząt (w tym wypadku psów, w dodatku płci żeńskiej) jako istot niższych i niegodnych szacunku. Użycie przeze mnie tych wyrażeń jest w tym wypadku prześmiewczą ironią, która obnaża seksistowski i gatunkowistyczny sposób funkcjonowania języka, uprzedmiotawiającego i deprecjonującego kobiety i zwierzęta pozaludzkie. Blog ten natomiast jest z założenia feministyczny i antygatunkowistyczny.
O ile ten pierwszy termin nie powinien wymagać wyjaśnienia, o tyle ten drugi z pewnością wymaga. Z przyjemnością zatem wyjaśnię, czym jest gatunkowizm. Jest on najprościej mówiąc szowinizmem gatunkowym, dyskryminacją ze względu na gatunek. Pojęcie zostało spopularyzowane przez profesora filozofii, etyka, prof. Petera Singera, w książce Wyzwolenie zwierząt. Jest ono analogiczne do seksizmu (dyskryminacji ze względu an płeć) i rasizmu (dyskryminacji ze względu na rasę). Ta analogia została krótko acz sugestywnie pokazana w pierwszych minutach filmu Earthlings (Mieszkańcy ziemi), świetnego, ale najbardziej smutnego i przerażającego dokumentu jaki widziałam w życiu, którego obejrzenie długo odchorowywałam. Gatunkowizm polega na tym, że jeden z gatunków ssaków - ludzie, ustala nieprzekraczalną i absolutną granicę pomiędzy sobą a pozostałymi zwierzętami; granicę, która ma nie podlegać dyskusji. Wytacza argumenty, że człowiek jest inteligentniejszy, że ma zdolność mowy albo, że jako jedyny ma duszę. O duszy dyskutować nie będę, bo jest to kwestia wiary. (Dla mnie nie ulega wątpliwości, że jeżeli człowiek ją ma, to pozostałe zwierzęta tym bardziej!). Natomiast co dwóch pozostałych, czyli inteligencji/rozumu i zdolności mowy, to gdy uświadomimy sobie, że niemowlak lub niepełnosprawny umysłowo człowiek jest mniej inteligentny od szympansa, świni i psa, a mimo to jest "istota wyższą" i chronią go "prawa człowieka", podobnie z resztą jak osobę niemą, to okazuje się, że jedynym argumentem za wyższością staje się samo bycie człowiekiem.
Jesteś człowiekiem! Jesteś mężczyzną! Jesteś biały!
gatunkowizm = seksizm = rasizm
Często kwestia dyskryminacji zwierząt nie-ludzkich budzi uśmiech politowania, problem jest spychany na margines dyskusji, szufladkowany jako infantylny. Jednak, jak napisał Emil Zola los zwierząt jest dla mnie ważniejszy niż strach przed ośmieszeniem, dlatego na tym ogólnie dostępnym blogu będę o tym pisać, głównie chyba w odniesieniu do sztuki, bo to "moja" dziedzina. Optymizmem napawa mnie fakt, że w dyskursie o kulturze wypłynęło ostatnio pojęcie posthumanizmu, który mam nadzieję, oznaczać będzie początek końca ery antropocentrycznej, zmierzanie ku osłabieniu wszechwładnego gatunkowizmu. Ale to takie moje, brzmiące dla wielu zapewne patetycznie, utopijne marzenia... :)
Wracając do tytułu, określenie niezła sztuka odnosić się może po prostu do dobrej sztuki. Dlatego też będę tu zamieszczać wszelkie prace artystyczne, wystawy czy wydarzenia związane ze sztuką, które uznam za niezłe.
Ponieważ jednak nie-zła jest pisane z łącznikiem, o złej sztuce także może czasem wspomnę. Określenie zła w odniesieniu do sztuki jest jednak wieloznaczne. Może oznaczać marną jakość artystyczną bądź jej brak, ale także zło w sensie etycznym... Z jednej strony może być zjadliwym epitetem w odniesieniu do sztuki, która jest potępiana ze względu na swą niepoprawność polityczną, wywrotowość, prowokacyjność, nieobyczajność itd. i niestety, częściej niż się nam wydaje, cenzurowana. Cenzurowanie sztuki jest też jednym z interesujących mnie problemów, ale w tym wypadku polecam Indeks 73, który się w tym temacie specjalizuje.
Może jednak w sztuce czasami tkwi także zło w najdosłowniejszym znaczeniu tego słowa. Dlaczego, skoro zło jest obecne wszędzie, sztuka miałaby być od niego wolna...? Może, tak jak i innych wytworów ludzkich, nie należy jej bezkrytycznie przyjmować i należy ją oceniać nie tylko i wyłącznie pod względem jakości artystycznej, a nie każde ograniczenie jest cenzurą? Nie chcę, by to, co piszę miało się stać pretekstem dla potencjalnych cenzorów sztuki, ale też uważam, że w sztuce, tak jak w demokracji, granice wolności jednostki wyznacza poszanowanie dla wolności innych i o tym się chyba często zapomina. Oczywiście to wszystko nie jest czarne i białe, ale szare też wszystko nie jest... Tak czy siak, warto dyskutować!
A zatem pisać będę o sztuce niezłej i niedobrej, o takiej, której nie da się łatwo zaklasyfikować, o nie-sztuce oraz innych sprawach.
O ile ten pierwszy termin nie powinien wymagać wyjaśnienia, o tyle ten drugi z pewnością wymaga. Z przyjemnością zatem wyjaśnię, czym jest gatunkowizm. Jest on najprościej mówiąc szowinizmem gatunkowym, dyskryminacją ze względu na gatunek. Pojęcie zostało spopularyzowane przez profesora filozofii, etyka, prof. Petera Singera, w książce Wyzwolenie zwierząt. Jest ono analogiczne do seksizmu (dyskryminacji ze względu an płeć) i rasizmu (dyskryminacji ze względu na rasę). Ta analogia została krótko acz sugestywnie pokazana w pierwszych minutach filmu Earthlings (Mieszkańcy ziemi), świetnego, ale najbardziej smutnego i przerażającego dokumentu jaki widziałam w życiu, którego obejrzenie długo odchorowywałam. Gatunkowizm polega na tym, że jeden z gatunków ssaków - ludzie, ustala nieprzekraczalną i absolutną granicę pomiędzy sobą a pozostałymi zwierzętami; granicę, która ma nie podlegać dyskusji. Wytacza argumenty, że człowiek jest inteligentniejszy, że ma zdolność mowy albo, że jako jedyny ma duszę. O duszy dyskutować nie będę, bo jest to kwestia wiary. (Dla mnie nie ulega wątpliwości, że jeżeli człowiek ją ma, to pozostałe zwierzęta tym bardziej!). Natomiast co dwóch pozostałych, czyli inteligencji/rozumu i zdolności mowy, to gdy uświadomimy sobie, że niemowlak lub niepełnosprawny umysłowo człowiek jest mniej inteligentny od szympansa, świni i psa, a mimo to jest "istota wyższą" i chronią go "prawa człowieka", podobnie z resztą jak osobę niemą, to okazuje się, że jedynym argumentem za wyższością staje się samo bycie człowiekiem.
Jesteś człowiekiem! Jesteś mężczyzną! Jesteś biały!
gatunkowizm = seksizm = rasizm
Często kwestia dyskryminacji zwierząt nie-ludzkich budzi uśmiech politowania, problem jest spychany na margines dyskusji, szufladkowany jako infantylny. Jednak, jak napisał Emil Zola los zwierząt jest dla mnie ważniejszy niż strach przed ośmieszeniem, dlatego na tym ogólnie dostępnym blogu będę o tym pisać, głównie chyba w odniesieniu do sztuki, bo to "moja" dziedzina. Optymizmem napawa mnie fakt, że w dyskursie o kulturze wypłynęło ostatnio pojęcie posthumanizmu, który mam nadzieję, oznaczać będzie początek końca ery antropocentrycznej, zmierzanie ku osłabieniu wszechwładnego gatunkowizmu. Ale to takie moje, brzmiące dla wielu zapewne patetycznie, utopijne marzenia... :)
Wracając do tytułu, określenie niezła sztuka odnosić się może po prostu do dobrej sztuki. Dlatego też będę tu zamieszczać wszelkie prace artystyczne, wystawy czy wydarzenia związane ze sztuką, które uznam za niezłe.
Ponieważ jednak nie-zła jest pisane z łącznikiem, o złej sztuce także może czasem wspomnę. Określenie zła w odniesieniu do sztuki jest jednak wieloznaczne. Może oznaczać marną jakość artystyczną bądź jej brak, ale także zło w sensie etycznym... Z jednej strony może być zjadliwym epitetem w odniesieniu do sztuki, która jest potępiana ze względu na swą niepoprawność polityczną, wywrotowość, prowokacyjność, nieobyczajność itd. i niestety, częściej niż się nam wydaje, cenzurowana. Cenzurowanie sztuki jest też jednym z interesujących mnie problemów, ale w tym wypadku polecam Indeks 73, który się w tym temacie specjalizuje.
Może jednak w sztuce czasami tkwi także zło w najdosłowniejszym znaczeniu tego słowa. Dlaczego, skoro zło jest obecne wszędzie, sztuka miałaby być od niego wolna...? Może, tak jak i innych wytworów ludzkich, nie należy jej bezkrytycznie przyjmować i należy ją oceniać nie tylko i wyłącznie pod względem jakości artystycznej, a nie każde ograniczenie jest cenzurą? Nie chcę, by to, co piszę miało się stać pretekstem dla potencjalnych cenzorów sztuki, ale też uważam, że w sztuce, tak jak w demokracji, granice wolności jednostki wyznacza poszanowanie dla wolności innych i o tym się chyba często zapomina. Oczywiście to wszystko nie jest czarne i białe, ale szare też wszystko nie jest... Tak czy siak, warto dyskutować!
A zatem pisać będę o sztuce niezłej i niedobrej, o takiej, której nie da się łatwo zaklasyfikować, o nie-sztuce oraz innych sprawach.
Komentarze:
Jeżeli chcesz skomentować blog, a nie chcesz się logować, wybierz opcję Anonimowy i podpisz się w komentarzu.
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń