Są już wyniki konkursu na obraz o tematyce zwierzęcej odbywającego się w ramach II Triennale Animalis, organizowanego przez Miejską galerię sztuki MM w Chorzowie.
Spośród wyłonionych do wystawy pokonkursowej obrazów jury w składzie
Józef Wilkoń (przewodniczący jury),
Andrzej Matynia,
Krzysztof Cichoń,
Piotr Naliwajko
oraz Aleksandra Rej (kurator konkursu)
przyznało nagrody regulaminowe następującym obrazom:
GRAND PRIX - Aleksandra KOZIOŁ „White Rhino Attacks”:
II NAGRODA - Anna ŚWITALSKA „Chwila”:
III NAGRODA – Tomasz KOKOTT „Piesek Willi”:
Jury przyznało również wyróżnienia honorowe (bez nagród pieniężnych) dla następujących obrazów:
Marcin PAPROTA „Rozróba”:
Przemysław KMIEĆ „Cela”:
Bogumiła TWARDOWSKA-ROGACEWICZ „Kura”:
MONSTFUR „Mucha na dziko”:
Mariusz MIERZEJEWSKI „100/4”:
Ponadto w konkursie nagrodzono dodatkowymi nagrodami:
Marcina Paprotę za obraz "Rozróba" - Nagrodą Prezesa ZPAP - Zarząd Główny (statuetka):
Rafała Borcza za obraz "Wilki" - Nagrodą Prezesa ZPAP o. Katowice (statuetka).
Informator POLAND-ART wyróżnił Rafała Borcza nagrodą w postaci rekomendacji jego twórczości na swoich łamach:
Trudno oceniać malarstwo na podstawie reprodukcji na ekranie komputera, niemniej taka praktyka staje się normą. Uważam, że to nie najlepiej, ale często sama komentuję wystawy lub prace wyłącznie na podstawie zdjęć. Trudno też się dziwić jury Animalis, że pierwszy etap konkursu to odsiew na podstawie nadesłanych mailowo reprodukcji, inne rozwiązanie byłoby organizacyjnie karkołomne. Ale może jednak warto podjąć wyzwanie? Na szczęście kolejny etap - przyznanie nagród i wyróżnień jest już oceną realnych, namacalnych obrazów, z którymi jury ma bezpośredni kontakt. Na wystawie pokonkursowej I Triennale Animalis w 2008 miałam okazję się przekonać, że wrażenia powstałe w bezpośrednim oglądzie i kształtowany na jego podstawie osąd mogą się znacząco różnić od tych powstałych w momencie odbioru reprodukcji. Dlatego też powinnam zaufać wyborom jury.
Niemniej wybór Grand Prix mnie nie przekonuje, podobnie jak III nagrody. W "Rhinos Attack" nie widzę nic szczególnego, a "Piesek Willi" byłby może lepszy jako ilustracja, ale jednak jego popowo-kreskówkowa stylistyka wydaje mi się dość banalna. Nie zachwyca mnie również "Kura".
Dużo bardziej przychylam się do werdyktu dotyczącego I nagrody. Obraz Anny Świtalskiej "Chwila" ma w sobie nastrój magicznego realizmu i ciekawie ukształtowaną przestrzeń.
Obraz "Rozróba" Marcina Paproty, podobnie jak "kura" przedstawia tylko ptaki na abstrakcyjnym tle, jest jednak lepszy. Ciszy mnie, że dostał dwa niezależne wyróżnienia. Artyście udało się uchwycić sedno i piękno banalnej sceny bójki dwóch czarnych ptaków. Zamaszystość ruchów pędzla i zróżnicowanie faktur doskonale oddają dynamikę sceny. Dynamiczna jest przestrzeń wewnątrzobrazowa - postacie ptaków balansują pomiędzy trójwymiarem, który zbliża je do widza i abstrakcją, która uświadamia ich przynależność do płaszczyzny płótna. Obraz kojarzy mi się z płótnami Krzyżanowskiego, który za pomocą kilku maźnięć pędzlem potrafił oddać nastrój wycinka natury.
Dwa wyróżnienia otrzymał również obraz "Wilki" Rafała Borcza. Wyrazistość przestrzeni i opracowanie detalu sprawiają, że widz niemal czuje ostre dotknięcia gałęzi.
Monstfur miał niby ciekawy pomysł, interesujące jest zderzenie stylistyk i przemieszanie rzeczywistości, hiperrealistyczny rysunek much na kartonowym pudle, ale jakoś ten obraz do mnie nie trafia.
W "100/4" Mariusz Mierzejewski ukazując fragment masowej ubojni podejmuje temat kluczowy dla współczesnej kondycji zwierzęcia i paradoksu rozwijania się przemysłowych hodowli i rzeźni przy jednoczesnym wzroście świadomości na temat praw zwierząt. I choć artyście nie udało się do końca oddać makabryczności martwych ciał świń, to jednak udało mu się uchwycić charakter sceny przez skontrastowanie owych różowo-czerwonych ciał z czernią wypełniającą dolną część pola obrazowego. Najboleśniejsze miejsce w tym obrazie to to, w którym delikatne nóżki zwierząt podwieszone są do metalowych urządzeń na suficie. To miejsce w obrazie uzmysławia mechaniczność i bezduszność przemysłowej rzeźni i to, że zwierzę staje się w niej jedynie przedmiotem, produktem.
Do społecznych uwarunkowań kondycji zwierzęcia we współczesnym świecie odnosi się także "Cela" Przemysława Kmiecia. W tym obrazie szczególnie ciekawe jest światło, które podkreśla wyrazistość siatki, w domyśle klatki, w której zamknięte jest zwierzę. Podobnie jednak jak w "100/4" sylwetce zwierzęcia czegoś brakuje, przez co nastrój obrazu nie jest tak dojmujący jak mógłby być.
Warto obejrzeć wystawę pokonkursową w Galerii MM, a także pozostałe obrazy w internecie. Podoba mi się, że na stronie triennale można obejrzeć wszystkie prace zgłoszone i zakwalifikowane do konkursu. Nie podoba mi się natomiast punkt w regulaminie wykluczający twórców, którzy nie mają papierka na to, że są artystami, przez co niektóre świetne prace nie zostają w ogóle zgłoszone. Ale to bolączka większości, jeśli nie wszystkich, konkursów artystycznych w Polsce.
Szkoda także, że konkurs ogranicza się do malarstwa, ale rozumiem, że warunki lokalowe Galerii MM nie pozwalają na zorganizowanie wystawy prezentującej na przykład kilka przestrzennych instalacji.
---
Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu.
---
blog Doroty Łagodzkiej o zwierzętach w sztuce / Dorota Łagodzka's blog about animals in art
▼
sobota, 11 czerwca 2011
poniedziałek, 6 czerwca 2011
Kłusownicy w poznańskim Arsenale
Jeszcze do 12 czerwca w poznańskiej galerii Arsenał można oglądać wystawę "Kłusownicy", na której znalazły się fantastyczne fotografie Alexandra Bindera z cyklu "Allerseelen".
Alexander Binder, fotografia z cyklu "Allerseelen"
Binder jest niemieckim fotografem samoukiem, nigdy nie uczęszczał do żadnej szkoły fotografii, nawet swoje obiektywy konstruuje częściowo z różnych optycznych zabawek, starych sowieckich aparatów i różnego rodzaju odpadków. Prezentowane w Poznaniu zwierzęce fotografie są niezwykle efemeryczne i subtelne, choć pełne czającego się niepokoju, podobnie jak większość jego zdjęć. Przedstawiony na nich eteryczny świat ma w sobie coś mistycznego. Zwierzęta zdają się być zjawami.
Alexander Binder, fotografia z cyklu "Allerseelen"
Alexander Binder, fotografia z cyklu "Allerseelen"
Obecna w tych fotografiach atmosfera zagrożenia koresponduje z przewodnią ideą wystawy - zła jako elementu ludzkiego doświadczenia, zła u samych jego źródeł. Przestawienia zwierząt zaś, poza wszelkimi innymi konotacjami, przede wszystkim odnoszą się do tytułu wystawy - "Kłusowncy". Podoba mi się pomysł porównania tkwiącego w człowieku zła do kłusownictwa, choć niekoniecznie musi być ono przepełnione ambiwalencją, o której mowa w tekście towarzyszącym wystawie, który zamieszczam poniżej. Zazwyczaj wynika z najniższych pobudek - żądzy zysku finansowego. Inaczej sprawa ma się z myślistwem, w którym zabijanie jest czystą rozrywką, przez co wydaje mi się jeszcze bardziej patologiczne. Ale zarówno zwierzęce fotografie Bindera, jak i cała wystawa odnoszą się też do zła w sensie bardziej ogólnym, egzystencjalnym.
"Zło wydaje się koniecznym i stałym elementem ludzkiego doświadczenia. Definiowane jako zadawanie cierpienia jest niemalże niemożliwe do wyeliminowania, gdyż wartość cierpienia jest wpisana w wielowymiarową egzystencję człowieka. Człowiek jest stworzeniem agresywnym i trudno temu zaprzeczyć. Możemy się wzdragać z przerażenia, kiedy dowiadujemy się o okropnościach, jakich się dopuszcza , jednak doskonale zdajemy sobie sprawę, że w każdym z nas drzemią dzikie impulsy, prowadzące do zbrodni, morderstw i okrucieństwa.
Wystawa „Kłusownicy” podejmuje ten wątek, próbując ująć kwestię zła u jego źródła, dociekając jego początków. Jest to spojrzenie jakby od wewnątrz, spojrzenie nieobawiające się zboczyć w obszary szalonej fantazji, zakrawającej niekiedy o mity, przywołujące wrogie duchy i upiory. Nie chodzi tu o przedstawienie publicystycznej myśli, analizującej efekty współczesnych konfliktów, tylko o wniknięcie w tajemnicę zła, w mroczne zakręty duszy, bestialskie instynkty i nienawistne myśli. Zło, podobnie jak dobro jest dwuznaczne, a to dlatego, że wartości te są nierozerwalne i najczęściej występują razem. Tak jak dwuznaczne jest serce kłusownika, który choć pełen uwielbienia i podziwu dla piękna i siły zwierzęcia, jednocześnie nie ma oporów, by je zabić. Każda dwuznaczność fascynuje, tak też zło jest przedmiotem fascynacji i choć wydawać się może patologią, to rzadko spotykamy kogoś, kto rzucałby się do walki w imię zła. Częściej spotykamy agresywne zachowania, które są podporządkowane prawom moralnym.
Wystawa nie ma na celu przedstawienia, czym zło jest, ale będzie próbą nakreślenia aury, jaka otacza to zjawisko. Aury, która im bardziej subtelna i niewinna, tym bardziej upajająca i wściekła. Artyści wprowadzą widza w zakłopotanie, kiedy oto okaże się, że nieświadomie zauroczony, jest on częścią tej sytuacji. Zamienią się w semantycznych kłusowników, którzy zastawiają wnyki na konwencjonalne, utarte i jednoznaczne przekonania i opinie na temat zła."*
Alexander Binder, fotografie z cyklu "Allerseelen", wystawa "Kłusownicy / Guerillas", Galeria Miejska Arsenał w Poznaniu.
Kłusownicy/Guerrillas
kuratorka: Anna Czaban
artyści biorący udział: Ewa Axelrad, Alexander Binder, Olaf Brzeski, Jakub Czyszczoń, Michał Dudek, Konrad Smoleński, E. S. Mayorga, Zofia Nierodzińska, Piotr Żyliński
13.05-12.06.2011
wernisaż: 13.05., godz. 18.00-20.00
* materiały galerii Arsenał.
---
Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu.
---
Alexander Binder, fotografia z cyklu "Allerseelen"
Binder jest niemieckim fotografem samoukiem, nigdy nie uczęszczał do żadnej szkoły fotografii, nawet swoje obiektywy konstruuje częściowo z różnych optycznych zabawek, starych sowieckich aparatów i różnego rodzaju odpadków. Prezentowane w Poznaniu zwierzęce fotografie są niezwykle efemeryczne i subtelne, choć pełne czającego się niepokoju, podobnie jak większość jego zdjęć. Przedstawiony na nich eteryczny świat ma w sobie coś mistycznego. Zwierzęta zdają się być zjawami.
Alexander Binder, fotografia z cyklu "Allerseelen"
Alexander Binder, fotografia z cyklu "Allerseelen"
Obecna w tych fotografiach atmosfera zagrożenia koresponduje z przewodnią ideą wystawy - zła jako elementu ludzkiego doświadczenia, zła u samych jego źródeł. Przestawienia zwierząt zaś, poza wszelkimi innymi konotacjami, przede wszystkim odnoszą się do tytułu wystawy - "Kłusowncy". Podoba mi się pomysł porównania tkwiącego w człowieku zła do kłusownictwa, choć niekoniecznie musi być ono przepełnione ambiwalencją, o której mowa w tekście towarzyszącym wystawie, który zamieszczam poniżej. Zazwyczaj wynika z najniższych pobudek - żądzy zysku finansowego. Inaczej sprawa ma się z myślistwem, w którym zabijanie jest czystą rozrywką, przez co wydaje mi się jeszcze bardziej patologiczne. Ale zarówno zwierzęce fotografie Bindera, jak i cała wystawa odnoszą się też do zła w sensie bardziej ogólnym, egzystencjalnym.
"Zło wydaje się koniecznym i stałym elementem ludzkiego doświadczenia. Definiowane jako zadawanie cierpienia jest niemalże niemożliwe do wyeliminowania, gdyż wartość cierpienia jest wpisana w wielowymiarową egzystencję człowieka. Człowiek jest stworzeniem agresywnym i trudno temu zaprzeczyć. Możemy się wzdragać z przerażenia, kiedy dowiadujemy się o okropnościach, jakich się dopuszcza , jednak doskonale zdajemy sobie sprawę, że w każdym z nas drzemią dzikie impulsy, prowadzące do zbrodni, morderstw i okrucieństwa.
Wystawa „Kłusownicy” podejmuje ten wątek, próbując ująć kwestię zła u jego źródła, dociekając jego początków. Jest to spojrzenie jakby od wewnątrz, spojrzenie nieobawiające się zboczyć w obszary szalonej fantazji, zakrawającej niekiedy o mity, przywołujące wrogie duchy i upiory. Nie chodzi tu o przedstawienie publicystycznej myśli, analizującej efekty współczesnych konfliktów, tylko o wniknięcie w tajemnicę zła, w mroczne zakręty duszy, bestialskie instynkty i nienawistne myśli. Zło, podobnie jak dobro jest dwuznaczne, a to dlatego, że wartości te są nierozerwalne i najczęściej występują razem. Tak jak dwuznaczne jest serce kłusownika, który choć pełen uwielbienia i podziwu dla piękna i siły zwierzęcia, jednocześnie nie ma oporów, by je zabić. Każda dwuznaczność fascynuje, tak też zło jest przedmiotem fascynacji i choć wydawać się może patologią, to rzadko spotykamy kogoś, kto rzucałby się do walki w imię zła. Częściej spotykamy agresywne zachowania, które są podporządkowane prawom moralnym.
Wystawa nie ma na celu przedstawienia, czym zło jest, ale będzie próbą nakreślenia aury, jaka otacza to zjawisko. Aury, która im bardziej subtelna i niewinna, tym bardziej upajająca i wściekła. Artyści wprowadzą widza w zakłopotanie, kiedy oto okaże się, że nieświadomie zauroczony, jest on częścią tej sytuacji. Zamienią się w semantycznych kłusowników, którzy zastawiają wnyki na konwencjonalne, utarte i jednoznaczne przekonania i opinie na temat zła."*
Alexander Binder, fotografie z cyklu "Allerseelen", wystawa "Kłusownicy / Guerillas", Galeria Miejska Arsenał w Poznaniu.
Kłusownicy/Guerrillas
kuratorka: Anna Czaban
artyści biorący udział: Ewa Axelrad, Alexander Binder, Olaf Brzeski, Jakub Czyszczoń, Michał Dudek, Konrad Smoleński, E. S. Mayorga, Zofia Nierodzińska, Piotr Żyliński
13.05-12.06.2011
wernisaż: 13.05., godz. 18.00-20.00
* materiały galerii Arsenał.
---
Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu.
---
niedziela, 5 czerwca 2011
"Wilk bardzo zły", czyli o spotkaniu baśniowej dziewczynki ze zwierzęciem
Nie jest łatwo przedzierać się przez gęstwinę lasu. Należy uważać na wystające korzenie, lawirować pomiędzy rozpościerającymi się gałęziami. Baśniowa rzeczywistość przyrody, skrywa w sobie pochowane w zakamarkach wyobraźni historię, o wilku bardzo złym, zakopanym skarbie, zagubionej wśród zarośli dziewczynce. Wystawa Natalii Bażowskiej, Ewy Juszkiewicz i Agaty Kus "Wilk bardzo zły" to trzy indywidualne narracje artystyczne oparte na spotkaniu baśniowej dziewczynki z zwierzęciem. Spotkanie z nim jest nieuniknione by iść dalej, dojść do krańca lasu. Wilk nie zawszę bywa zły...Czasem pomiędzy nim a złotowłosą dziewczynką rodzi się przedziwna fascynacja. A pomiędzy liśćmi migoczą pytania. Gdzie iść? Czy może lepiej zostać i pozwolić baśni rozwijać się w naszej głowie? - pisze Marta Kudelska, kuratorka wystawy "Wilk bardzo zły", która odbyła się w maju w krakowskiej galerii Art Agenda Nova.
Wystawa była baśniową narracją o wilkach, dziewczynkach i sarenkach - zarówno dosłowną tekstową jak i wizualną. Obie bardzo mi się podobają. Prace trzech artystek zostały zestawione ze współczesnymi baśniami, w których tradycyjne baśniowe motywy przenikają się z refleksjami o relacjach bohaterów: współczesnych czerwonych kapturków, małych księżniczek i śpiących królewien oraz mężczyzn, stworów, wilków i innych zwierząt, tworząc nowe fabuły, wykraczające poza baśniowy schemat. Pierwiastki dobra i zła, okrucieństwa i niewinności, oczywiste i nieskomplikowane w tradycyjnych baśniach, zostają tu przetransponowane na słowa i obrazy, które niepokoją swoją ambiwalencją. Charakterystyczny dla typowej baśni triumf dobra zostaje poddany w wątpliwość.
Pomieszczenia galerii dzięki delikatnej wzorzystej tapecie w pastelowych kolorach zamieniają się w dziewczęce pokoiki, w których pojawiają się zranione sarny, dziewczynki-sarenki, ale też wilki - jakby rysowane dziecięcą ręką i dziewczynki-wilki, bez twarzy, z twarzą zakrytą, zarośniętą. Dziewczynki jako alegorie niewinności, bezbronności i słodyczy, ale też dziewczynki-sarenki, dziewczynki-wilkołaczki, dzieci-potwory, dzieci-ofiary. Wystawę przenika atmosfera infantylnej słodyczy i poczucia zagrożenia w niejasny sposób związanego z seksualnością, które charakterystyczne jest dla obrazów Basi Bańdy. Podobnie jak w najnowszych obrazach Bańdy, tak i w pokazanych na wystawie "Wilk bardzo zły" pracach Bażowskiej, Juszkiewicz i Kus oraz towarzyszących im baśniach, przyroda - las i zwierzęta są odniesieniem do podświadomych lęków. I choć na wystawie w Art Agendzie stworzony przez artystki realistyczno-magiczny dziecięcy świat jest pozbawiony przedstawień nagich ludzkich ciał i oczywistych odniesień do seksualności, to jednak nie bez powodu główną bohaterką jest dziewczynka. Dziewczynka w sukience, dziewczynka z warkoczykiem, dziewczynka porośnięta włosami. A także sarna, z której różowej waginy wydobywają się niebieskie sukienki, biała sukienka ze strużkami krwi. W jednej z baśni królewna Śnieżka podążająca śladami krwi cieknącej z paszczy wilka dociera do białej sarny, której myśliwy wypatroszył serce. Kładzie się obok zwierzęcia, które przejmuje jej zapach i razem umierają. Żadnej z nich nie zabił wilk bardzo zły.
materiały prasowe
Zastanawiałam się jak pozyskane zostały ciała saren użyte przez Agatę Kus. Jak dowiedziałam się z blogu Karoliny Plinty, nie tylko ja. Sarny budziły zainteresowanie, a zwiedzającym nie było obojętne, czy zostały zabite dla sztuki. Co do jednej wiem od kuratorki, że prawdopodobnie została znaleziona na jakimś strychu. Plinta pisze, że Marta Kudelska deklaruje, że "ani artystka (czyli Agata Kus), ani kuratorka nikogo nie zabiły".
---
Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu.
---