piątek, 24 maja 2013

Po premierze "The Ghosts in Our Machine"

 kadry z filmu "The Ghosts in Our Machine"

Po warszawskiej premierze filmu Liz Marschall "Duchy naszego systemu" w ramach festiwalu Planete+Doc odbyła się debata poprowadzona przez Mikołaja Jastrzębskiego, w której udział wzięli prof. Andrzej Elżanowski - zoolog z PAN, dr Michał Bilewicz - psycholog z UW, Cezary Wyszyński - prezes Fundacji Viva oraz ja, czyli historyczka sztuki z UW. Debatę uważam za udaną, było bowiem sporo osób, sporo pytań, dość ożywiona dyskusja, która trwała trzy godziny, a zakończyła się tylko dlatego, że przyszedł czas na kolejny seans.

Podczas dyskusji starałam się poruszyć nie tylko problematykę społeczno-etyczną, która jest przedmiotem samego filmu, ale także poddać analizie sam film jako film właśnie, pokusić się o jakąś ocenę, porównać go z innymi filmami dokumentalnymi na pokrewne tematy oraz poruszyć kwestię siły i sposobów oddziaływania tego typu kina. W jaki sposób za pomocą medium filmowego można mówić o cierpieniu i śmierci zwierząt oraz ich uwikłaniu w system i nasze codzienne życie? Nie udało mi się powiedzieć wszystkiego, co chciałam, częściowo dlatego, że  nikt nie podjął tematu filmu jako dzieła sztuki i jako części kultury wizualnej, a szkoda, bo jak się okazało na sali było 99% wegetarian, więc była to okazja, żeby porozmawiać o tym, jak za pomocą filmu mówić o problemie wykorzystywanie zwierząt w celach konsumpcyjnych w taki sposób, by do kina przyciągnąć nie tylko wegetarian. Być może na filmie było więcej niewegetarian niż na debacie, niemniej mały odsetek niewegetarian świadczy o tym, że filmy poruszające kwestie cierpienia zwierząt nie mają siły oddziaływania odpowiadającej skali i powadze problemu wykorzystywania i zabijania zwierząt. Warto więc zastanowić się na czym polega problem z niedoborami publiczności spoza środowisk prozwierzęcych i czy można coś z tym zrobić.

 kadr z filmu "The Ghosts in Our Machine" 

"Duchy naszego systemu" jest dość klasycznym dokumentem opowiadającym o problemach społeczno-stycznych przez pryzmat jednej głównej bohaterki, czyli Jo-Anne McArthur, fotografki, fotoreporterki, której niezwykle dobre i wymowne zdjęcia ukazały w wielu prestiżowych i poczytnych gazetach i czasopismach oraz na okładkach książek z dziedziny animal studies, jak choćby "Teaching The Animal" pod red. Margo DeMello wydanej przez Animals&Society Institute. 

 kadr z filmu "The Ghosts in Our Machine" 

Niewątpliwie ciekawym tematem jest praca fotoreporterki. Film pokazuje charakter takiej pracy i trudności, które się w niej napotyka: praktyczne, takie jak wkradanie się na fermę futrzarską i psychiczne - dla Jo-Anne najtrudniejszy jest moment, gdy po sfotografowaniu zostawia zwierzęta, wiedząc, że nie może im wszystkim pomóc i wierząc, że za pomocą zdjęć może im bardziej pomóc niż interweniując bezpośrednio. Ten sam problem napotykają fotoreporterzy dokumentujący cierpienie ludzi, np. podczas wojny, ale także w ramach struktur współczesnej globalnej gospodarki, np. wyzysk dzieci na plantacjach w Afryce. Ujawnia się tu problem dobra ogółu i jednostki. Konkretne zwierzęta, często chore, poranione, bardzo cierpiące, przeznaczone na pewna śmierć Jo-Anne zostawia, ale jednocześnie  fotografowanie jest misją mającą na celu poprawę sytuacji zwierząt poprzez ujawnienie faktów związanych z warunkami ich życia i umierania, informowanie opinii publicznej i wpływanie na postawy społeczne. Jo-Anne, będąc świadoma banalności tego stwierdzenia, nieco przekornie mówi "Yes, I'm trying to save the world". Opowiada także o potrzebie regeneracji psychicznej po oglądaniu zła w tak dużej dawce. By móc dalej fotografować cierpiące zwierzęta, musi przez jakiś czas pobyć z tym szczęśliwymi, z tego względu co jakiś czas odwiedza przytulisko dla zwierząt (tzw. farm sanctuary), gdzie przebywają krowy, świnie i inne zwierzęta uratowane z rzeźni, hodowli lub transportu. Co istotne obcowanie z tymi zwierzętami jest wchodzeniem w relację z konkretnymi jednostkami, poznawaniem ich osobowości i obserwowaniem przemiany jaką przechodzą w przytulisku.

Dobre są zarówno zdjęcia McArthur, które zostały pokazane z filmie, jak i zdjęcia w sensie materii medium filmowego.
kadr z filmu "The Ghosts in Our Machine" 

Niestety film jest niemiłosiernie amerykański i po amerykańsku sentymentalny. Jest też bardzo spokojny, co samo w sobie nie jest co prawda wadą, ale staje się nią, gdy zbyt banalne sceny są pokazywane zbyt długo. Takiem momentem jest m. in. ten, w którym pokazywane są zdjęcia Maggie - suczki rasy beaggle zaadoptowanej po eksperymentach w laboratorium. Maggie jest oczywiście cudownym psiakiem i nie wątpię, że w bezpośrednim kontakcie wcale nie jest nudna, niemniej zdjęcia szczęśliwego małżeństwa z pieskiem w przesadzonej ilości nie sprzyjają wciągnięciu się widza w opowiadaną historię.Cenne są sceny pokazujące wytatuowane numery w uszach obydwu polaboratoryjnych piesków. Są symbolicznym i dosłownym piętnem, jakie odcisnęło na nich laboratorium, kojarzą się także w dość oczywisty sposób z tatuażami więźniów z niemieckich nazistowskich obozów pracy i zagłady, przede wszystkim tych, którzy byli ofiarami doktora Mengele. 

 kadr z filmu "The Ghosts in Our Machine" 

Jednym z ciekawszych momentów jest scena wkradania się na fermę futrzarską, ponieważ najzwyczajniej w świecie podkręca fabułę i buduje napięcie. Cennym momentem w filmie jest także ten omawiający projektowanie rzeźni. Naukowczyni z amerykańskiego uniwersytetu wypowiada się fachowo na temat opracowanego przez siebie projektu ubojni dla krów, która została opracowana w taki sposób, by była jak najwydajniejsza i sprawiająca jak najmniej problemów pracownikom. Badania z zakresu etologii i psychologii krów zostają wykorzystane do zaplanowania architektury i maszynerii rzeźni w taki sposób, by działała szybko i sprawnie. Nie do uniknięcia jest skojarzenie z planowaniem obozów zagłady, które miały w jak najwydajniejszy sposób unicestwić jak największą ilość Żydów, a jednocześnie pozyskać z nich jak najwięcej: ubrania, obuwie, cenne przedmioty, biżuterię i złote zęby w przypadku Żydów, a niekiedy nawet tłuszcz, zaś mięso, wnętrzności, skóry i kości w przypadku zwierząt. Warto przy tym pamiętać, że projekty techniczno-organizacyjne niemieckich obozów zagłady z czasów II wojny zostały opracowane w dużej mierze na podstawie projektów ówczesnych amerykańskich rzeźni przemysłowych, co opisuje dr Charles Patterson w "Wiecznej Treblince" (którą polecam czytać także w oryginale, gdyż polskie tłumaczenie jest fatalne pod względem językowym, chyba w ogóle niezredagowane). 


kadry z filmu "The Ghosts in Our Machine" 
 
"Duchy naszego systemu" są filmem niespecjalnie różniącym się od "The Witness" czy "Peacable Kingdom". Wydaje mi się, że trzeba znaleźć nową formułę dokumentu mówiącego o kwestii praw i wyzwolenia zwierząt, ich cierpienia i śmierci w masowych hodowlach i rzeźniach.  Przyszło mi do głowy kilka pytań, na które należałoby poszukać odpowiedzi tworząc kolejne filmy:

Jak kręcić filmy o problematyce wegetariańskiej tak, by nie były nudne i moralizatorskie?

Jak zaznaczyć obecność moralnego problemu bez nadużywania banalnych porównań typu: krowa na zielonej trawie versus zmaltretowana krowa w przemysłowej hodowli?
 
Jak mówić o uwikłaniu zabijania zwierząt w system, w codzienne życie i codzienne wybory większości ludzi bez wzbudzania w widzu mechanizmu psychologicznego polegającego na odrzuceniu problemu, dystansowaniu się do niego, chęci odsunięcia go od siebie z powodu poczucia winy?

Jak mówić o tych sprawach tak, by przemówić do ludzi, by uzmysłowić skalę zła, ale jednocześnie, by nie epatować okrucieństwem na ekranie? "Duchy naszego systemu" próbują temu sprostać serwując widzom minimalną dawkę okrucieństwa, bez której obraz byłby fałszywy. Wydaje mi się, że film został pomyślany tak, by można go było puścić w telewizji w godzinach kina familijnego lub zabrać na niego do kina grupę młodzieży szkolnej. Jest to niewątpliwą zaletą tego filmu, choć jednocześnie nie unaocznia on skali i ogromu zła, które w rzeczywistości jest niepojmowalne, niewypowiadalne... Czy da się w ogóle znaleźć taką formułę filmu dokumentalnego, która pozwoliła by to zło wypowiedzieć z całym jego przerażającym ogromem? Czy możliwa jest sztuka po Holokauście - pytał Adorno. Czy mówienie o tym w jakikolwiek inny sposób niż pokazanie gołych faktów nie jest estetyzacją holokaustu (zwierząt)?

  kadr z filmu "The Ghosts in Our Machine" 

Jednym z filmów, w których się to udało jest "Erthlings", który, pomijając sam początek (nieco zbyt wzniosły jak na europejskiego widza), jest nagą prawdą, czystym dokumentem, co stwierdzam z całą świadomością tego, co pisała Susan Sontag o manipulacji obecnej zawsze w jakiś sposób w dokumencie. Ów wstęp do "Earthlings" nie ingeruje jednak w sam dokument, w to, co zostaje pokazane później, sugeruje jedynie możliwy (słuszny) sposób postrzegania tego, co zobaczymy dalej. "Earthlings" jest tak trudny do obejrzenia jak trudne do zaakceptowania są fakty, o których mów. Film jest tak jak owe fakty przerażający, szokujący, unieruchamiający. "Earthlings" obejrzałam z zamkniętymi oczami, inaczej się nie da. Oczy spuchły mi od płaczu, było mi fizycznie niedobrze, długo odchorowywałam ten film. Był tak trudny jak trudna jest prawda. Ale pytanie ile osób go obejrzy, kto go obejrzy, kto dotrwa do końca, kto w ramach psychicznej reakcji obronnej go nie wyprze i nie wyjdzie z kina mówiąc sobie: nie, to nie możliwe, nie, ja się do tego nie przyczyniam? Może zatem estetyzujemy Holokaust, by móc o nim mówić, może potrzebujemy złagodzonych form , by pewne fakty w ogóle móc przyjąć do wiadomości?
Wiem jednak, że istnieją osoby, które potrafią się emocjonalnie zdystansować do wszelkiego rodzaju obrazów i faktów. O problemie tego, dlaczego dany obraz lub dana informacja w jednych budzi empatię, a w innych nie, mówił podczas debaty psycholog dr Michał Bilewicz.

  kadr z filmu "The Ghosts in Our Machine" 

Nie zrażajcie się nudnawym zwiastunem "Duchów naszego systemu", idźcie do kina.
Tu można obejrzeć krótkie historie wybranych bohaterów filmu, takich jak świnia Nikki, indyczka Hildy czy suczka z laboratorium, Maggie: http://vimeo.com/theghostsinourmachine/videos
Nie zniechęcajcie się trochę patetycznym kilkuminutowym początkiem "Earthlings", obejrzyjcie ten film - producent udostępnia go bezpłatnie: http://earthlings.com/.
---
Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu.
 ---

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz