W Krakowie, w miejscu o swojskiej nazwie Goldex Poldex pełniącym funkcję galerii sztuki współczesnej i innych działań kulturalnych, ma miejsce niezwykła wystawa i towarzyszące jej wykłady. Otóż jest to wystawa tworów psa, które przez jego opiekunów, Martę Ojrzyńską i Kubę de Barbaro, zostały uznane za obiekty artystyczne.
W czasie trwania wystawy w galerii odbędzie się seria wydarzeń towarzyszących: wykład Joanny Warszy o performatywnych aspektach ogrodów zoologicznych, Mateusza Borowskiego o posthumanizmie, rozmowa z Pimpkiem prowadzona przez telepatyczny komunikator. Niestety nie mogę wybrać się do Krakowa, czego bardzo żałuję. Ciekawa jestem jednak, w jaki sposób Warsza podchodzi do ogrodów zoologicznych, czy jej tekst jest radosna apoteozą performatywnych cech tych ogrodów, które mogą być wątpliwą zaletą co najwyżej dla ludzi, czy może, czego bym sobie życzyła, krytycznie podejdzie do tematu, patrząc na ZOO jako na miejsce więzienia do zwiedzania. Interesuje mnie też, w jaki sposób Borowski rozumie pojęcie posthumanizmu, do którego, po pierwszym zauroczeniu (co widać być może w pierwszych wpisach na moim blogu), podchodzę już bardziej ostrożnie. Myślę też, że odchodzenie od antropocentryzmu wcale nie musi być jednoznaczne z rezygnacją z humanizmu, a niektóre wymiary posthumanizmu jawią się jako dalece ambiwalentne. I wreszcie ostatnie z tych wydarzeń, rozmowa z psem-artystą przez telepatyczny komunikator, brzmi dość infantylnie lub satyrycznie. Pomysł ten wydaje mi się poniekąd wtłaczaniem zwierzęcia na siłę w obręb jakichś ludzkich pojęć i działań. Nie mogę jednak ostatecznie oceniać, póki nie wiem, na czym to w rzeczywistości polega. Niestety - Kraków daleko.
Zagadnienie zwierzęcia jako artysty poruszone zostało przez autorów wystaw z 2009 roku: "Tier-Werden, Mensch-Werden" w NGBK i "Tierperspektiven" w Georg-Kolbe Museum w Berlinie. Jedna z kuratorek, Jessica Ullrich, opowiada w wywiadzie dla Artmixa m. in. o pracy Bärbel Rothhaar, stworzonej we współpracy ze społecznością pszczół. W tej instalacji pszczoły otrzymują jedno piętro z woskowymi popiersiami i kartkę zapisaną notatkami z wywiadów. Zwierzęta łamią, przebudowują i przeżuwają te woskowe i papierowe przedmioty, a przez to stają się współtwórcami sztuki. Rzeczywiście niesamowite jest, w jaki sposób pszczoły przekształcają woskowe głowy. Niesamowita work in progress. Operują co prawda na rzeźbach stworzonych przez jakiegoś człowieka, ale bazowanie na czyichś pracach i przetwarzanie ich to wszak jedną z najbardziej charakterystycznych cech postmodernistycznej sztuki.
Bärbel Rothhaar, Talking Heads, 2008/2009,(wystawa "Tierperspektiven")
Tymczasem prace Pimpka z wystawy w Krakowie to raczej przetworzone przedmioty, ready mades. Unicestwianie zaś przedmiotów, sprowadzanie ich do "nieistnienia", do strzępów to dynamiczny performance, a to, co z niego pozostaje to prace swoiście minimalistyczne. Z jednej strony brzmi to żartobliwie, ironicznie lub naiwnie, z drugiej zaś taka działalność zwierząt faktycznie jest bardzo bliska twórczości niektórych artystów. Różni je niekiedy jedynie świadomość artystów i nieświadomość (której zresztą nie możemy być pewni) zwierząt, że tworzą sztukę. Ale czy świadomość jest decydującą cechą definicji sztuki?
Niemniej zastanawiam się, na ile ma sens rozważanie artystycznego wymiaru czynności zwierząt i przedmiotów przez nie tworzonych lub przetwarzanych. W perspektywie etycznej uznanie zwierząt za potencjalnych artystów miałoby znaczenie o tyle, że byłby to kolejny aspekt, który zrównuje zwierzęta z ludźmi, a tym samym nie pozwala ich krzywdzić, np. wykorzystując je bez ich zgody jako materiał w pracy artystycznej. Z drugiej strony artyści przekraczają tę granicę również względem ludzi (np. "Łaźnia" i "Łaźnia II" Kozyry). Niemniej, zarówno konsekwencje prawne jak i ich własna mentalność sprawiają, że praktyka artystyczna nie sięga np. zabijania ludzi dla sztuki. Konkludując optymistycznie: gdyby zwierzę miało status artysty i zakładając, że artyści nie zabijają innych artystów w imię sztuki, wówczas artyści nie zabijaliby zwierząt w imię sztuki. :-D
Istnieje jeszcze inny wymiar twórczości zwierząt, o którym wspomniałam we wpisie na temat sztuki ziemi: gdzie przebiega granica między sztuką a naturą? A także: co odróżnia sztukę od reszty kultury? Czy każdy tworzony lub przetwarzany przez zwierzę przedmiot ma być sztuką, np. gniazdo ptasie? Wszak nie każdy przedmiot wytwarzany przez człowieka nią jest.
Uff... Czasami zastanawiam się, jak długo jeszcze sztuka i teoria sztuki pociągną bez jakichkolwiek granic i definicji?
Poniżej zamieszczam informację na temat wystawy w Goldexie Poldexie w oryginalnym kształcie z tą tylko różnicą, że poprawiłam dwa błędy językowe (jeden dotyczył nieprawidłowego tworzenia imiesłowu, drugi nieprawidłowej odmiany przez przypadki - tak modny ostatnio błąd stosowania dopełniacza zamiast biernika). Przyznam, że upadek kultury językowej i niestaranne redagowanie książek, które się coraz bardziej upowszechnia, czasem mnie dobijają. Humaniści nie maja pracy, a tymczasem dobrzy redaktorzy, choć i tak jest ich jak na lekarstwo, zarabiają grosze...
Mimo wszystko warto przeczytać poniższy tekst:
----------
Spółdzielnia Goldex Poldex
Józefińska 21/12, Stare Podgórze
Kraków
"Czy zwierzę może być artystą"
W sobotę, 22 stycznia o godz. 19, Spółdzielnia Goldex Poldex zaprasza na wystawę prac Pimpka, psa Marty Ojrzyńskiej i Kuby de Barbaro.
Piesek wykazuje wyjątkowy pociąg i energię do radosnej destrukcji: drze na strzępy szmaty, gryzie buty i fotele, rozszarpuje na części książki czy gazety. Powstałe obiekty uwodzą kompulsywną precyzją wykonania - patyk rozgryziony zostaje na setki kawałków, chusteczka higieniczna znika. Zoopsychologia podpowiada nam że jednym z głównych przycz...yn destrukcyjnych popędów zwierząt domowych jest lęk przed porzuceniem. Pozostawiony sam w domu pies zaczyna kompensować stres niszcząc elementy otoczenia. Pimpek jednak zdaje się wykonywać swoją pracę ze szczerą radością.
Czy zwierzę może być artystą?
Co najmniej od czasów oglądniętego w dzieciństwie Blade Runnera wiadomo że granice człowieczeństwa nie są sztywne; podobna refleksja na pewno towarzyszyła komuś kto spojrzał w oczy małpie.
Nie ulega wątpliwości ze zwierzęta się bawią, odczuwają radość i tracą energię na pozbawione celu czynności: przynoszą patyki, biegają w kółko za własnym ogonem czy podają łapę. Psychoanalityczne teorie twórczości szukały jej źródeł w sublimacji lęków pochodzących z nieświadomości. Być może zatem procesy zachodzące w głowie Pimpka drącego na kawałki polarowy koc można porównać do emocji - na przykład - Jacksona Pollocka czy Edwarda Dwurnika dziko wylewających farbę na dużych rozmiarów płótna. Niektóre prace pieska są też zaskakująco podobne do obiektów, które można ostatnio zobaczyć na międzynarodowych targach sztuki.
Przede wszystkim jednak te przedmioty po prostu bardzo nam się podobają, dlatego od ponad roku je zbieramy i dlatego postanowiliśmy pokazać je na tej wystawie.
Wystawa trwa do 20 Lutego 2011.
----------
A na zakończenie rozważań muszę bez fałszywej skromności przyznać, że mój pies Gwidon jest doskonałym performerem. W swojej twórczości używa najczęściej zabawek, które dostanie, najlepiej piszczących. Pierwszym elementem performansu jest zazwyczaj entuzjastyczna, wręcz namiętna eliminacja intrygującego gwizdka przez precyzyjne rozgryzienie, wobec czego reszta show odbywa się w ciszy. Następnie cała reszta gumowej zabawki zostaje konsekwentnie przetwarzana na marne strzępy w ciągu zaledwie jednej do trzech godzin. Fakt ten nie jest bez znaczenia, gdyż tego typu zabawki wedle zamierzeń producentów mają służyć przez długi czas. ;-)
Gwidon, "Zabawa w destrukcję"
---
Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu.
Nie spodziewałem się, że Gwidon pojawi się kiedykolwiek w kontekście sztuki współczesnej. Dodatkowo słynie on z performanców "Lizanie na śniadanie" :-)
OdpowiedzUsuńA biorąc pod uwagę, że ostatnio sztuka zaczyna włączać inne zmysły poza najoczywistszym wzrokiem oraz słuchem i coraz częściej dotykiem, Gwidon ma szansę wejść do mainstreamu. ;-)
OdpowiedzUsuńTu jest komentarz do tego wpisu:
OdpowiedzUsuńhttp://rzezbatomka.blogspot.com/2011/02/moj-pies-rzezbi.html
Kundel jest mocno pop*** zalecam mu sesje na kanapie u psychoanalityka. Właścicielowi który twierdzi że jest doskonałym performerem też by się kilka sesji przydało...
OdpowiedzUsuńPS. http://www.femia.pl/images/stories/zdjecia7/akcjakupa.jpg mój pies też rzeźbi - i włącza zmysły węchu :)
OdpowiedzUsuńPimpek jest zupełnie normalnym psem. A to jak interpretujemy pogryzione przez niego szmatki, to już inna sprawa.
OdpowiedzUsuńPoza tym proponuję najpierw przeczytać tekst w całości, a dopiero potem sugerować wizyty u psychoanalityka.
P.S. Śliczny pies, nawet jak się załatwia ;-) Odsyłam do wpisu "Kupa sztuki i sztuka kupy" oraz dyskusji pod tym wpisem:
OdpowiedzUsuńhttp://niezla-sztuka.blogspot.com/2010/03/kupa-sztuki-i-sztuka-kupy_08.html