czwartek, 8 grudnia 2016

Serce psa


kadr z filmu "Serce psa" w reżserii Laurie Anderson

W połowie października w Kinie Lab w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski z inicjatywy Michała Matuszewskiego został zainaugurowany nowy cykl filmowy związany z problematyką posthumanizmu. Pytanie, czy jest możliwe kino z nie-ludzkiej perspektywy, czy zwierzęta (albo inni nie-ludzie) mogą być podmiotem filmu, będzie punktem wyjścia do nowego cyklu filmowego w CSW, który ruszy w 2017 roku. Pokaz specjalny "Serca psa", który wówczas wchodził do polskich kin, był wstępem do tego cyklu. 

Przed filmem miałam przyjemność wygłosić wprowadzenie, w którym starałam się wydobyć z filmu Anderson to, co istotne z uwagi na zwierzęta jako istoty żywe, starając się uwrażliwić widzów na pewne wątki i pytania. W filmie szczególne miejsce zajmuje Lolabelle, suczka artystki, która swego czasu tworzyła obrazy i muzykę. Zwierzę nie zostaje jednak wchłonięte przez ludzką autobiografię. Film jest bowiem narracją o życiu psa w życiu artystki, osobistą, a jednocześnie przesiąkniętą egzystencjalnym uniwersalizmem w duchu filozofii buddyzmu tybetańskiego. Za pośrednictwem związków formy i treści filmu chwiejna równowaga między obecnością zwierzęcia i człowieka stabilizuje się w obliczu śmierci, która stanowi główny przedmiot refleksji: umieranie psa i umieranie matki. Postmodernistyczna mozaika obrazów spojona głosem narratorki tworzy poetycką kompozycję z pogranicza dokumentu i wideo artu.


Komentarz po filmie byłby zadaniem dużo łatwiejszym niż prelekcja. Starałam się jednak w taki sposób mówić, by nie ujawniać za wiele z tego, co widzowie mieli dopiero zobaczyć, oraz by nie narzucać własnej interpretacji. Siłą rzeczy jednak przedstawiłam swoją perspektywę. 

Rzadko zdarza się, że zwierzęta są głównymi bohaterami filmów, gdy się tak dzieje często są jednak antropomorfizowane lub infantylizowane. Czy istnieje kino nastawione na zwierzęcą podmiotowość? Pojęcie podmiotu nie jest dosyć złożone. O ile jednak można sobie wyobrazić zwierzęta jako przedmioty, w sensie temat filmu, o tyle trudno sobie wyobrazić je jako podmioty filmu. Będąc jednak jego przedmiotem mogą zostać przedstawione jako podmioty w rzeczywistości. Tzn. Można w filmie tak przedstawić zwierzęta, by pokazać ich podmiotowość. 

Z uwagi na sam temat i tytuł filmu, lecz także na cykl w ramach, którego jest prezentowany, który rozpoczyna, chciałabym zwrócić uwagę widzów na pewne wątki, skłonić do sformułowania pytań ze zwróceniem uwagi na zwierzęta jako istoty żywe. Jak zaobserwowałam bowiem, w recenzjach, wywiadach z artystką czy dyskusji na pokazie przedpremierowym w Muranowie zwierzę zostało nieco zmarginalizowane w interpretacjach. Ja proponuję obejrzenie go z pełna otwartością, lecz jednocześnie ze zwróceniem uwagi na to, w jaki sposób pojawia się w nim zwierzę, co ten film mówi o zwierzętach. Z pewnością bowiem Lolabelle nie jest jedyną bohaterką filmu. Film jednak, wbrew niektórym interpretacjom nie jest o mężu artystki, muzyku Lou Reedzie, który umarł kilka lat przed Lolabelle, tym samym Anderson straciła dwie najważniejsze osoby w życiu. Jest mu dedykowany (i on tez kochał Lolabelle), ale jak podkreśla reżyserka, nie jest o nim. 

Tytuł filmu zawierający „a dog” sugeruje, że chodzi nie tylko o tę konkretna suczkę, lecz o psy w ogóle i zwierzęta w ogóle. Podobnie jak ogólny jego wydźwięk. Z pewnością jednak nie jest on tylko o zwierzętach. 


Postmodernistyczna mozaika obrazów spojona głosem narratorki tworzy poetycką kompozycję z pogranicza dokumentu i wideo artu. Widać niejako, że reżyserka jest także artystką. Istotną rolę, odgrywa w nim oczywiście muzyka i dźwięk w ogóle, a także cisza. W filmie są momenty kontemplacyjne. Poetyka filmu wymaga od widza cierpliwości, widz musi się nastawić na odbiór, a nie spełnienie przez film jego oczekiwań. Obraz w tej mozaice pochodzą z różnych źródeł, są to zarówno współczesne nagrania, jak i stare taśmy z czasów dzieciństwa artystki, sceny dynamiczne i statyczne, szybkie zmiany kadrów i dźwięków, kontrasty i momenty statyczne, spokojne, ciche, niejako medytacyjne. Film toczy się naprzód także dzięki ruchowi (i bezruchowi), jednak tylko w obrębie poszczególnych części mozaiki. Te zróżnicowane części łączy narracja, obecna w całym filmie. To raczej narracja i zmiany zdjęć, kadrów niż dialogi posuwają film naprzód, tworzą fabułę. Chciałabym zwrócić uwagę na autobiograficzność tego filmu. Znaczący jest fakt, że reżyserka jest też bohaterką filmu. 

 „Serce psa” jest autobiograficzną opowieścią, w której szczególne miejsce zajmuje Lolabelle, suczka artystki, terierka. Zwierzę nie zostaje jednak wchłonięte przez ludzką autobiografię. Film jest bowiem narracją o życiu psa w życiu artystki, osobistą, a jednocześnie przesiąkniętą egzystencjalnym uniwersalizmem w duchu filozofii buddyzmu tybetańskiego. Nie działa to jednak w drugą stronę – mniej jest o życiu opiekunki w życiu Lolabelle. 


kadr z filmu "Serce psa" w reżserii Laurie Anderson (rysunek Anderson)

Perspektywa zwierzęca jest dla nas powiem niepoznawalna w pełni. Dostępna jest nam w ograniczony sposób, dzięki badaniom zdolności kognitywnych różnych gatunków zwierząt, dzięki zoopsychologii i etologii, badaniom nad zrachowaniami zwierząt. A także dzięki intuicyjnej, spontanicznej empatycznej komunikacji. I na tej głównie opiera się autorka filmu. Jednak trenerka też jest obecna. Film świadomie próbuje dotknąć granic kontaktu, granic komunikacji między ludźmi i zwierzętami, oraz między nimi a przyrodą. W filmie pojawiają się bowiem też kadry roślinne, krajobrazowe czy niemal abstrakcyjne wizerunki kropli wody. 

W filmie wyraźna jest jednak próba przyjęcia zwierzęcej perspektywy, wczucia się w zwierzę. Jest to moment, w którym forma filmu jest wyjątkowo integralna z treścią. Sposób prowadzenia kamery staję się medium percepcji świat. Mam tu na myśli te fragmenty, w których świat filmowany jest z wysokości oczu psa, oglądamy go z perspektywy Lolabelle. We mnie osobiście ten fragment filmu budzi inne zmysły: gdy kamera wędruje za nosem psa, mam wrażenie, że czuję zapachy ulicy, dla mnie raczej nieprzyjemne, dla psa prawdopodobnie po prostu ciekawe i będące nośnikiem istotnych treści o rzeczywistości, z uwagi na czułość i znaczenie tego zmysłu u zwierząt. 

Proszę zwrócić uwagę na fragmenty filmu dotyczące twórczości plastycznej i, w większości, muzycznej Lolabelle. Wydaje mi się, że można ją porównać także do działań twórczych, kreatywnych aktywności zarówno w środowisku naturalnym, jak i sztucznym niektórych innych gatunków. Na przykład słonie niekiedy kreślą na piasku wzory, w warunkach sztucznych zaś uczą się malować, w wyniku tresury nawet określone motywy przedstawiające, bez tresury motywy abstrakcyjne. Także niektóre szympansy w azylach dla zwierząt polaboratoryjnych, pocyrkowych, które nie mogą wrócić do środowiska naturalnego, często ze zdewastowana psychiką, czerpią z malowania abstrakcyjnego jakiś rodzaj przyjemności, malowanie staje się dla nich rozrywką i swoistą terapią. 


Można chyba powiedzieć, że film ten jest epitafium dla psa. Chwiejna równowaga między obecnością zwierzęcia i człowieka stabilizuje się w obliczu śmierci, która stanowi główny przedmiot refleksji: umieranie psa i umieranie matki. Film ten jest o tyle ważny i wnosi coś nowego, że w poważny sposób mówi o śmierci zwierzęcia, zarówno w wymiarze osobistego przeżycia, jak i wymiarze uniwersalnym i ontologicznym. W moim odbiorze następuje tu zrównanie istotności, ontologicznej wagi śmierci człowieka i zwierzęcia. 

Film zwraca uwagę na problem decyzji o eutanazji, a jej etyczny i ontologiczny wymiar. Przywykliśmy do sformułowania „uśpienie”, tymczasem jest to eufemizm, na granicy nadużycia, ułatwiający banalizację decyzji o eutanazji. 

Na koniec odniosę się w jednym zdaniu do samego tytułu: film mówi o tym, że serce psa jest tak samo bogate jeśli chodzi o przeżycia, jak ludzkie. A miłość zwierzęcia i do zwierzęcia może być tak samo wartościowa jak ta otrzymywana od człowieka czy skierowana ku drugiej osobie ludzkiej. Lolabelle jest osobą zwierzęcą. 


kadr z filmu "Serce psa" w reżserii Laurie Anderson


--- Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu. ---

1 komentarz:

marek pisze...

Super niesamowity to jest blog według mnie.Będę tu wracał codziennie bardzo zadowolony.