niedziela, 22 listopada 2009

Kobieta-zwierzę Sanji Iveković

Kobieta-zwierzę - esej pisany obrazami
Sanja Iveković


(Prace zostały sfotografowane z Krytyki politycznej nr 5/2008)



Sanja Iveković, Gęś



Sanja Iveković, Koza



Sanja Iveković, Krowa



Sanja Iveković, Kwoka




Sanja Iveković, Suka


Sanja Iveković, Kobyła


Te mało znane prace Sanji Iveković przypomniały mi się w związku z wystawą artystki, która obecnie odbywa się w Łodzi, ale na której tych prac nie ma. Zostały one natomiast opublikowane ostatniego lata w Krytyce politycznejnr (nr 5/2008), w numerze poświęconym posthumanizmowi, tzw. nie-ludzkiej polityce (pisanej z łącznikiem w przeciwieństwie do nieludzkiej). Nie-ludzka polityka to, w moim rozumieniu, taka, której przedmiotem nie są tylko ludzie, sprawy, które ich dotyczą czy też leżą w ich interesie. (Może lepszym sformułowaniem byłoby pozaludzka.) W numerze pojawia się szereg ciekawych tekstów pisanych z różnych perspektyw, m. in. Giorgio Agambena, Olgi Tokarczuk, Sławomira Masłonia czy Agaty Czarnackiej. Niektóre z tekstów są źródłem naprawdę ciekawych informacji, niektórzy autorzy wyraźnie przekroczyli w dużym stopniu bariery jakie nieuświadomiony gatunkowizm stawia naszemu rozumowaniu, inni zaś, mimo podejmowania tych tematów, nie potrafią wyzwolić się od zakorzenionego w myśleniu antropocentryzmu. W każdym razie zachwycające jest, że tematyka związana z podmiotowością zwierząt zaistniała wreszcie na polskiej scenie intelektualnej, niektórym na pewno dając do myślenia i pobudzając do dyskusji. "Tekstem" niejako wprowadzającym jest ów właśnie zaprezentowany powyżej esej pisany obrazami autorstwa, urodzonej w 1949 roku w Zagrzebiu, chorwackiej artystki Sanji Iveković.

Został on dodatkowo zatytułowany Oblicza języka, co jest bardzo znaczące, ponieważ autorka poprzez grę języka i obrazów ukazuje związek pomiędzy szowinizmem płciowym a szowinizmem gatunkowym, czy też feminizmem a antygatunkowizmem. Zestawienie zdjęć pobitych kobiet ze zwierzętami płci żeńskiej: gęsią, kozą, krową, kwoką, suką i kobyłą, ukazuje stosunek wyższości wobec kobiet i zwierząt, które nadzwyczaj często wiążą się z przemocą. Prace Iveković wskazują na będące źródłem przemocy podejście do kobiet jako istot gorszych, przejawiające się w pogardliwych porównaniach do zwierząt, które unaoczniają zwroty językowe typu: Ty wredna suko! Ty stara krowo! Warto jednak zadać pytanie także o źródło obraźliwego charakteru tych sformułowań. Bierze się on bowiem z podejścia do zwierząt jako do istot niższych, gorszych, jest zatem jednym z przejawów tak wszechobecnego i zazwyczaj traktowanego jako coś oczywistego, normalnego i wcale nie złego, szowinizmu gatunkowego (gatunkowizmu). Porównanie ludzi do zwierząt pozaludzkich będące przejawem braku poszanowania ułatwia użycie przemocy. Nawiązując do tematu z mojego wpisu pt. Tiere raus, warto przytoczyć przykład nazistów, którym poniewieranie i zabijanie Żydów ułatwiało pogardliwe określanie ich jako karaluchów, szczurów czy psów. Praca Sanji Iveković pokazuje natomiast, że podobne porównania ułatwiają używanie przemocy wobec kobiet. Trudno powiedzieć jaka była intencja artystki, czy chciała ona wskazać jedynie na związki seksizmu i przemocy czy także ich powiązanie z gatunkowizmem? Chętnie bym się dowiedziała, co autorka miała na myśli, niemniej dzieła sztuki mają to do siebie, że poddają się interpretacjom także niezależnie od intencji twórcy i widz może je odczytać na swój sposób. Ja zatem widzę w nich świetny przykład ukazania związku pomiędzy przemocą i pogardą a szowinizmem płciowym i gatunkowym.

Polecam także teksty o twórczości Sanji Iveković, które dotyczą jej bardziej znanych prac o feministyczno-społecznym wydźwięku, nie nawiązujących już do kwestii zwierząt pozaludzkich. O artystce piszą:
Iza Kowalczyk na blogu Straszna sztuka
Katarzyna Pabijanek w Artmixie


Sanja Iveković, Dom kobiet (Okulary), projekt w przestrzeni publicznej, Łódź, 2009


Wystawę prac Sanji Iveković można obecnie oglądać w Muzeum Sztuki w Łodzi. Na wystawę składa się wybór dzieł z lat 1974–2007 oraz projekt Dom kobiet (Okulary) (2009) zrealizowany w formie plakatów w przestrzeni publicznej kilku polskich miast, który podnosi temat nielegalnej w Polsce aborcji. Projekt Dom kobiet (Okulary) (2009) został przygotowany wspólnie z Federacją na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.


Komentarze:
Jeżeli chcesz skomentować blog, a nie chcesz się logować, wybierz opcję Anonimowy i podpisz się w komentarzu.

niedziela, 15 listopada 2009

"Praca dla pań" przedłużona


do 29 listopada! :)

Ania Kopaczewska Praca dla pań
kuratorka Dorota Łagodzka
Galeria Sztuki Wozownia
Toruń, ul Św. Ducha 6
www.wozownia.pl
www.obieg.pl/artmix



Komentarze:

Jeżeli chcesz skomentować blog, a nie chcesz się logować, wybierz opcję Anonimowy i podpisz się w komentarzu.

czwartek, 12 listopada 2009

Tiere raus!

Xavier Bayle, z serii Tiere raus!

Auschwitz zaczyna się wszędzie tam, gdzie ktoś patrzy na rzeźnię i myśli: to tylko zwierzęta. Te słowa Theodora Adorno są świetnym komentarzem do prac Xaviera Bayle z serii Tiere raus! Bayle jest hiszpańskim artystą, który od kilku lat mieszka i tworzy w Toruniu. Jak sam pisze:

urodził się dziwnym trafem z rudymi włosami pewnego lata 1969 w Barcelonie (nie tej wenezuelskiej, a hiszpańskiej), w międzyczasie Amerykanie napadli na Wietnam.

Z trudem nauczył się pisać i dodawać na placach, by w końcu osiągnąć metę życiową: dwa lata na sztukach pięknych i parę konkursów fotografii naukowej, czym wbił w dumę swoich rodziców i bliskich krewnych, po czym rozczarowany systemem oświaty - o którym lepiej nie wspominać - przerwał naukę. Jego niski poziom intelektualny i ambicja szybkiego wzbogacenia się, przyspieszają nieuniknione: pierwsza wystawę w 1994. Od tej chwili dzięki swojemu zapałowi, uczestniczył w około 80 wystawach, zarówno indywidualnych jak i zbiorowych, przedstawiając rysunek, fotografię, rzeźbę, performance, instalację i poezję, poza tym jury paru konkursów przyznało mu za łapówkę 30 nagród w dziedzinie fotografii, rysunku i poezji.

Po odkryciu smaku piernika i z zamiarem rozwiązania zagadki płci Kopernika, w roku 2005 decyduje się zamieszkać w Toruniu. Jako weganin, prawie abstynent, prawie niepalący, prawie normalny, przyznaje, że nie potrafi żyć bez tworzenia i rzuca się w wir artywizmu. Humanista, uwrażliwiony na to, co jego gatunek wyrządza planecie, dochodzi do wniosku, iż człowiek powinien dążyć ku samoistnemu wyginięciu (zadanie to wykonywane przez część ludzkości oraz wspomagane przez rządy, to rzecz chwalebna) i całkowicie oddaje się walce o istoty najbardziej poniżane i niewinne na naszym globie: zwierzęta pozaludzkie.

Mimo dowcipnego tonu autobiograficznego opisu, prace Xaviera Bayle są jak najbardziej serio i w przeciwieństwie do tego tekstu, jego twórczość jest raczej smutna i przerażająca, a zdarza się że i odrażająca, a właściwie odrażające jest to, o czym ta twórczość mówi i co krytykuje. Przykładem mogą być prace z serii Różnica, w których Bayle przedstawia zjawiska okrutnych praktyk stosowanych wobec zwierząt, z których jedne są powszechnie akceptowane w społeczeństwie (np. wędkarstwo), inne zaś uznawane za bestialskie (np. powszechne w Hiszpanii wieszanie hartów za szyję na gałęzi). Niemniej w rysunkach z serii Różnica ofiarami przemocy są dzieci, których niewinność jest zdaniem artysty, porównywalna z niewinnością zwierząt pozaludzkich. Z resztą dzieci, podobnie jak zwierzęta, nie mogą same walczyć o swoje prawa. Na jednej z wystaw (w toruńskiej Piwnicy pod Aniołem) artysta zestawił rysunki z serii Różnica ze zdjęciami zwierząt znajdujących się w podobnych sytuacjach i opisami okrutnych praktyk, które przedstawiają.

Xavier Bayle, z serii Różnica

Jedna z najnowszych serii prac Tiere raus! jest właśnie prezentowana w klubie Marley w Nakle nad Notecią. Rysunki te odwołują się do jednego z najtrudniejszych tematów w historii, Holokaustu, a zwierzęta zostały w nich utożsamione z ludźmi. Na jednym z rysunków widzimy tłum zwierząt (ludzi i innych gatunków). W scenach znanych ze zdjęć dokumentalnych z czasów wojny widzimy ludzi ze zwierzęcą twarzą. Określenie zwierzęca twarz jest używane zazwyczaj w znaczeniu pejoratywnym, oznacza prymitywizm, brak etyki, bestialstwo. Na rysunkach Bayle' a zwierzęca twarz to twarz ofiary. Wpatrują się w nas oczy ledwo żywej, zagłodzonej krowy-więźnia i pełne cierpienia oczy psa-dziecka z wiwisekcyjnego laboratorium dr Mengele...



Xavier Bayle, z serii Tiere raus!

Xavier Bayle, z serii Tiere raus!

Xavier Bayle, z serii Tiere raus!

Xavier Bayle, z serii Tiere raus!

Porównanie przemysłowej hodowli i masowego zabijania zwierząt do Holokaustu nie jest niczym nowym. Porównanie niekoniecznie musi oznaczać całkowite utożsamienie, ale uwydatnia różnice i podobieństwa. Kilka lat temu obiegły świat zestawienia zdjęć z obozów koncentracyjnych, obozów zagłady i masowych grobów z czasów II wojny światowej ze zdjęciami zwierząt w przemysłowych hodowlach i rzeźniach, pokazywane w ramach objazdowej wystawy Holokaust na twoim talerzu przygotowanej przez organizację Ludzie na Rzecz Etycznego Traktowania Zwierząt (PETA). Wspierające wystawę w Polsce Stowarzyszenie Empatia napisało:
(...) jesteśmy świadomi wszystkich różnic pomiędzy masową rzezią zwierząt w ramach wysokowydajnej, taśmowej produkcji mięsa, a wyjątkowym zdarzeniem historycznym, jakim był Holokaust. Jednak różnice pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem, pomiędzy naszym a ich cierpieniem, podkreślane były już dostatecznie wiele razy. Były one i są wykorzystywane jako usprawiedliwienie dla ludzkich poczynań wobec zwierząt. Być może przyszedł czas, żeby zastanowić się nad podobieństwami i wspólnymi korzeniami przemocy skierowanej wobec wszystkich tych, których z jakichś względów uznamy za "innych" i "obcych".
(pojęcie "innego" "obcego" wydaje mi się tu niezmiernie ważne, ponieważ ten "inny" jest w gruncie rzeczy zawsze uważany za gorszego, niższego, mniej godnego, mniej wartościowego)
Mimo tej deklaracji Stowarzyszenie Empatia, pojawiły się głosy oburzenia. W wypadku prac artystycznych poruszających kwestię Holokaustu nie jest to z resztą nic niezwykłego. Temat jest bowiem niezwykle drażliwy, nie tylko jeśli chodzi o porównania do zwierząt. Przykładem może być zeszłoroczna afera wokół pracy Huberta Czerepoka Nie tylko dobro przychodzi z góry, prezentowanej na wrocławskim Przeglądzie Młodej sztuki w warunkach ekstremalnych SURVIVAL. Czy prace Xaviera Bayle również są z góry skazane na cenzurę lub przynajmniej niechęć?
Warto może przypomnieć, że cytowany na początku wpisu Adorno był Niemcem wywodzącym się z rodziny żydowsko-katolickiej. Co więcej Isaac Bashewis Singer, Żyd, laureat literackiej nagrody Nobla i autor m. in. świetnych powieści obrazujących życie Żydów we wschodniej Polsce, w swoim opowiadaniu Listy do Pisarza, napisał: Dla zwierząt ludzie są nazistami. Co jednak mnie bardziej przekonuje niż cytaty nawet najbardziej mądrych i cenionych ludzi, to opisane przez dr Charlesa Pattersona w Wiecznej Treblince, relacje byłych więźniów obozów nazistowskich, którzy mówiąc Byliśmy tacy jak one, sami siebie porównali do zwierząt w przemysłowych hodowlach i rzeźniach. Z resztą, jak pisze Patterson, porównanie Żydów do zwierząt, "zezwierzęcenie" ich, usprawiedliwiało i ułatwiało traktowanie ich bez szacunku i nieuznawanie wartości ich życia. A więc, czy przypadkiem nie jest tak, że odbywający się każdego dnia Holokaust zwierząt boimy się nazwać po imieniu tylko dlatego, że jesteśmy jego świadkami i go akceptujemy? (na marginesie - ja nie akceptuję!)


Mimo wszystko, przyznam, że tytuł Tiere raus!, choć bardzo sugestywny, to jednak nie wydaje mi się do końca adekwatny. Słowo raus zawarte w haśle nazistów oznaczało chęć pozbycia się Żydów, wyeliminowania ich, eksterminacji. W wypadku zwierząt natomiast w pewnym sensie jest odwrotnie, gdyż zwierzęta są w sztuczny sposób rozmnażane w chorobliwie masowych ilościach. Jednocześnie zaś mordowane i ciągle dalej rozmnażane. Ilość ludzi, która zginęła podczas Holokaustu jest porównywalna z ilością zwierząt, które giną każdej godziny w samej tylko Europie, i to tylko w celu produkowania pożywienia. Chodzi zatem o użytkowanie ich i czerpanie z nich zysków. Co prawda, mimo eksterminacji jako ostatecznego celu, Żydów też wykorzystywano - do pracy, używano ich ciała jako źródła zysku - wyrywanie złotych zębów, "mydło z ludzi"...

Prace Xaviera Bayle nie próbują być jednak intelektualnym wywodem czy logiczną argumentacją. Mają raczej przemówić do serca, obudzić emocje, wątpliwości, pobudzić do zadawania pytań. Próbują może dotrzeć do tych pokładów naszego odbioru, w których emocje łączą się z rozumem, a współczucie staje się argumentem w dyskusji. Z prac artysty dobiega jakby krzyk, że wszystkie argumenty na poparcie ludzkiej wyższości nie są w stanie zaprzeczyć jednej niezaprzeczalnej prawdzie: w cierpieniu zwierzęta są nam równe. Te słowa prof. Petera Singera, są dla mnie potwierdzeniem tezy, że dyskusja o etyce jest niemożliwa jeżeli wyrugujemy z niej odczucia, uznając je za nieracjonalne.

I choć nie wszystkie rysunki z Tiere raus! uważam za jednakowo dobre (na blog wybrałam te, moim zdaniem, najlepsze), to jednak przemawiają one do mnie i są świetnym przykładem artywizmu pro animalistycznego. Zamiast operować bezpośrednimi porównaniami, jak w kampanii Holokaust na twoim talerzu, artysta w dyskretny sposób pokazuje, że zwierzęta pozaludzkie, tak samo jak zwierzęta-ludzie to ofiary ideologii, która wybrany rodzaj istot wyrzuca poza nawias etyki. I ta ideologia dalej istnieje, a społeczeństwo ją akceptuje, tylko w odniesieniu do innej kategorii istot. Poprzez swoje prace artysta próbuje zwrócić uwagę na to, co już dawno zauważył Albert Schweitzer, że etyka, która zajmuje się wyłącznie stosunkiem człowieka do innych ludzi, może być głęboka i żywa. Jest wszakże niepełna.

Zamiast zakończenia - wiersz Xaviera Bayle podsumowanie ran towarzyszący pracom (tłumaczenie z hiszpańskiego)

(Tekst można powiększyć klikając na obrazek)



Komentarze:
Jeżeli chcesz skomentować blog, a nie chcesz się logować, wybierz opcję Anonimowy i podpisz się w komentarzu.

wtorek, 10 listopada 2009

Dziecięcy artywizm

Któregoś szarego październikowego dnia na słupie ogłoszeniowym przy ulicy Mickiewicza w Toruniu znalazłam piękny przykład artywizmu w wydaniu dzieci.
Artywizm to najkrócej rzecz ujmując aktywizm społeczny poprzez sztukę. Często mówi się o braku skuteczności tym podobnych działań, gdyż, jak napisała Komuna Otwock w swoim Manifeście na koniec Komuny Otwock inicjującym Komunę Warszawa (opublikowanym w Notesie na 6 tygodni), (...) działalnośc artystyczna ma żaden albo znikomy wpływ na życie społeczne. Jakkolwiek prawdziwie (i dołująco) by to brzmiało, biorąc pod uwagę 20-letni staż Komuny Otwock, to artywizm nie zanika. Być może dążenie do niego, albo raczej poprzez niego do celów, tkwi w ludziach gdzieś głęboko od zawsze i na zawsze pozostanie - jak sama sztuka. Wskazywałby na to ten oto przykład proanimalistycznej działalności w dzielnicy Bydgoskie Przedmieście w Toruniu, który napawa mnie niezmiernym optymizmem:

fot. Dorota Łagodzka

fot. Dorota Łagodzka

Jak to często bywa w działalności aktywistów, z konieczności są podejmowane działania naruszające prawo, tak też i w tym wypadku dzieciaki powiesiły plakat, zapewne nieświadomie, nielegalnie. Jednak wbrew pozorom legalne wcale nie znaczy moralne. Być może zdanie to należałoby odnieść do poważniejszych form działalności prowadzonej przez dorosłych, której najlepszym przykładem jest Animal Liberation Front, nielegalne i ścigane przez FBI. Wracając jednak do tematu, dlaczego artywizmu dziecięcego nie traktować poważnie?! Chyba raczej należy podejść do dzieci jak Książę Myszkin z Idioty Dostojewskiego, a wtedy dziecięcy artywizm z pewnością zyska na skuteczności. Ale skoro nawet aktywizm pro animalistyczny dorosłych jest traktowany z przymrużeniem oka, to co dopiero dziecięcy...
Tematem artywizmu chciałabym się jeszcze zająć, a tymczasem polecam tekst Katarzyny Pabijanek w najnowszym Artmixie, pt. Artywizm Sanji I.

Komentarze:
Jeżeli chcesz skomentować blog, a nie chcesz się logować, wybierz opcję Anonimowy i podpisz się w komentarzu.

poniedziałek, 9 listopada 2009

Wiersze na zamówienie

Niejedna osoba zapewne sobie kiedyś marzyła, by ktoś napisał wiersz specjalnie dla niej. Teraz każdy może zrealizować to małe marzenie zamawiając wiersz u Dominika Rokosza. Utwór będzie zawierał trzy wskazane przez zamawiającą/ego słowa oraz formę wybraną przez nią/niego spośród następujących: sonet, wiersz wolny i wiersz rymowany. Można też kwestię wyboru pozostawić poecie.
Słowo zamówienie kojarzy się komercyjnie i tym samym psuje trochę romantyczne poczucie otrzymywania poezji specjalnie dla siebie, ale na szczęście jego realizacja jest bezpłatna. Z drugiej strony poecie należy się przecież wynagrodzenie! Może to właśnie taki mentalny konflikt mamony i sztuki wyższej sprawia, że humaniści nie mają pracy...? ;-P

Projekt Wiersze na zamówienie będzie realizowany w Pokoju z kuchnią w toruńskim CSW od grudnia do czerwca 2010 roku. Jest on próbą odpowiedzi na pytania o sens poezji i źródła inspiracji, a także o oczekiwania odbiorców odnośnie tematyki wierszy. Finałem projektu będzie prezentacja wierszy w CSW w różnorakiej formie, np. napisów na ścianach, szablonów, gablot, wlepek, obrazów czy animacji wideo.

Za wizualną stronę prezentacji odpowiadać będą Dominik Rokosz i Radosław Resko Błoński.

Projektowi towarzyszyć będą trzy slamy poetyckie, w których startujący zmierzą się z zadaniem polegającym na wylosowaniu 3 słów i stworzeniu z nich wiersza.

TUTAJ można zamówić wiersz,

a tu poczytać zrealizowane dotychczas zamówienia:
BLOG Wiersze na zamówienie

Radosław Resko Błoński – ur. w 1984 roku w Inowrocławiu, absolwent kulturoznawstwa UAM, przedstawiciel Street Artu, członek grupy HSM, autor projektów: kupypsie, slow city, twórca grafik vlepek. Zajmuje się ingerencją w przestrzeń miejską, lecz nieobca jest dla niego także interakcja z galerią,

Dominik Rokosz – ur. w 1981 roku w Inowrocławiu, kulturoznawca, autor sztuk teatralnych, wiceprzewodniczący koła naukowego filmoznawców na UAM, laureat konkursów poetyckich, animator życia kulturalnego. Zorganizował slamy poetyckie w Poznaniu, Inowrocławiu i Toruniu (w OdNowie i Dworze Artusa). Jest mistrzem Polski w slamie poetyckim. Po zwycięstwie na Spoke’n’Word festiwalu w CSW w Warszawie uczestniczył w mistrzostwach świata w poezji – Coupe du Monde - w Bobigny w 2008 roku. Autor tomu Wiersze żebrane. Jego wiersze zostały także zamieszczone w antologii światowego slamu poetyckiego.

Komentarze:
Jeżeli chcesz skomentować blog, a nie chcesz się logować, wybierz opcję Anonimowy i podpisz się w komentarzu.


środa, 4 listopada 2009

Dlaczego "Nie-zła sztuka"?



... czyli coś w rodzaju mini manifestu mojego blogu.
Parę słów wstępu na temat blogu i jego nazwy.



W wyszukiwarce obrazów Google po wpisaniu frazy niezła sztuka jako pierwszy wyskakuje obraz zgrabnej młodej dziewczyny. Na targu zwierzętami usłyszeć możemy to określenie w odniesieniu do psa, gołębia czy świni. Podoba mi się wieloznaczność tego określenia, niekoniecznie pozytywna. Sztuka to suka! - to określenie spodobało mi się z powodu zapętlenia znaczeń, które zmieniają swoje zabarwienie w zależności od sposobu postrzegania pewnych zjawisk. W ten sposób często określane są w sposób obraźliwy kobiety. Napisy w stylu Anka to suka! można znaleźć na ścianie niemal każdej stacji kolejowej czy szkolnej łazienki, na pustych ścianach budynków. A po wpisaniu słowa suka do wyszukiwarki obrazów w googlu (jednego z najlepszych weryfikatorów aktualnego stanu kultury wizualnej), znajdziemy prawie same kobiety, suk niewiele... Obraźliwość epitetu suka wynika z podejścia do zwierząt (w tym wypadku psów, w dodatku płci żeńskiej) jako istot niższych i niegodnych szacunku. Użycie przeze mnie tych wyrażeń jest w tym wypadku prześmiewczą ironią, która obnaża seksistowski i gatunkowistyczny sposób funkcjonowania języka, uprzedmiotawiającego i deprecjonującego kobiety i zwierzęta pozaludzkie. Blog ten natomiast jest z założenia feministyczny i antygatunkowistyczny.

O ile ten pierwszy termin nie powinien wymagać wyjaśnienia, o tyle ten drugi z pewnością wymaga. Z przyjemnością zatem wyjaśnię, czym jest gatunkowizm. Jest on najprościej mówiąc szowinizmem gatunkowym, dyskryminacją ze względu na gatunek. Pojęcie zostało spopularyzowane przez profesora filozofii, etyka, prof. Petera Singera, w książce Wyzwolenie zwierząt. Jest ono analogiczne do seksizmu (dyskryminacji ze względu an płeć) i rasizmu (dyskryminacji ze względu na rasę). Ta analogia została krótko acz sugestywnie pokazana w pierwszych minutach filmu Earthlings (Mieszkańcy ziemi), świetnego, ale najbardziej smutnego i przerażającego dokumentu jaki widziałam w życiu, którego obejrzenie długo odchorowywałam. Gatunkowizm polega na tym, że jeden z gatunków ssaków - ludzie, ustala nieprzekraczalną i absolutną granicę pomiędzy sobą a pozostałymi zwierzętami; granicę, która ma nie podlegać dyskusji. Wytacza argumenty, że człowiek jest inteligentniejszy, że ma zdolność mowy albo, że jako jedyny ma duszę. O duszy dyskutować nie będę, bo jest to kwestia wiary. (Dla mnie nie ulega wątpliwości, że jeżeli człowiek ją ma, to pozostałe zwierzęta tym bardziej!). Natomiast co dwóch pozostałych, czyli inteligencji/rozumu i zdolności mowy, to gdy uświadomimy sobie, że niemowlak lub niepełnosprawny umysłowo człowiek jest mniej inteligentny od szympansa, świni i psa, a mimo to jest "istota wyższą" i chronią go "prawa człowieka", podobnie z resztą jak osobę niemą, to okazuje się, że jedynym argumentem za wyższością staje się samo bycie człowiekiem.

Jesteś człowiekiem! Jesteś mężczyzną! Jesteś biały!
gatunkowizm = seksizm = rasizm

Często kwestia dyskryminacji zwierząt nie-ludzkich budzi uśmiech politowania, problem jest spychany na margines dyskusji, szufladkowany jako infantylny. Jednak, jak napisał Emil Zola los zwierząt jest dla mnie ważniejszy niż strach przed ośmieszeniem, dlatego na tym ogólnie dostępnym blogu będę o tym pisać, głównie chyba w odniesieniu do sztuki, bo to "moja" dziedzina. Optymizmem napawa mnie fakt, że w dyskursie o kulturze wypłynęło ostatnio pojęcie posthumanizmu, który mam nadzieję, oznaczać będzie początek końca ery antropocentrycznej, zmierzanie ku osłabieniu wszechwładnego gatunkowizmu. Ale to takie moje, brzmiące dla wielu zapewne patetycznie, utopijne marzenia... :)

Wracając do tytułu, określenie niezła sztuka odnosić się może po prostu do dobrej sztuki. Dlatego też będę tu zamieszczać wszelkie prace artystyczne, wystawy czy wydarzenia związane ze sztuką, które uznam za niezłe.
Ponieważ jednak nie-zła jest pisane z łącznikiem, o złej sztuce także może czasem wspomnę. Określenie zła w odniesieniu do sztuki jest jednak wieloznaczne. Może oznaczać marną jakość artystyczną bądź jej brak, ale także zło w sensie etycznym... Z jednej strony może być zjadliwym epitetem w odniesieniu do sztuki, która jest potępiana ze względu na swą niepoprawność polityczną, wywrotowość, prowokacyjność, nieobyczajność itd. i niestety, częściej niż się nam wydaje, cenzurowana. Cenzurowanie sztuki jest też jednym z interesujących mnie problemów, ale w tym wypadku polecam Indeks 73, który się w tym temacie specjalizuje.

Może jednak w sztuce czasami tkwi także zło w najdosłowniejszym znaczeniu tego słowa. Dlaczego, skoro zło jest obecne wszędzie, sztuka miałaby być od niego wolna...? Może, tak jak i innych wytworów ludzkich, nie należy jej bezkrytycznie przyjmować i należy ją oceniać nie tylko i wyłącznie pod względem jakości artystycznej, a nie każde ograniczenie jest cenzurą? Nie chcę, by to, co piszę miało się stać pretekstem dla potencjalnych cenzorów sztuki, ale też uważam, że w sztuce, tak jak w demokracji, granice wolności jednostki wyznacza poszanowanie dla wolności innych i o tym się chyba często zapomina. Oczywiście to wszystko nie jest czarne i białe, ale szare też wszystko nie jest... Tak czy siak, warto dyskutować!

A zatem pisać będę o sztuce niezłej i niedobrej, o takiej, której nie da się łatwo zaklasyfikować, o nie-sztuce oraz innych sprawach.

Komentarze:
Jeżeli chcesz skomentować blog, a nie chcesz się logować, wybierz opcję Anonimowy i podpisz się w komentarzu.