Jestem chora, nie mam siły
dokończyć zaległego tekstu naukowego, więc może przynajmniej zaopiekuję
się moim blogiem, który ostatnimi czasy bardzo zaniedbałam.
W
takim marnym stanie psychofizycznym prowadziłam pierwsze zajęcia ze
studentami w Kolegium "Artes Liberales" UW. Paskudne samopoczucie
wynagrodził mi fakt, że na konwersatorium
"Zwierzęta w sztuce i literaturze" (odbywające
się w ramach cyklu zajęć "Bio- and Cultural Diversity") był nadmiar
chętnych. Nie wiem skąd się biorą narzekania w prasie na współczesnych
studentów. Moi wydają się fajni, inteligentni i szczerze zainteresowani.
Oczywiście nie liczę na to ani nie oczekuję tego, by wszyscy oni
fascynowali się sztuką i
animal studies, ale kilkoro takich na
pewno jest, a pozostali, mam nadzieję, też nie będą się nudzić. Do
współprowadzenia zajęć o literaturze zaprosiłam dwoje gości: dr Annę
Barcz i prof. Katarzynę Marciniak. Jednak większa część zajęć poświęcona
jest sztukom wizualnym.
Na
zajęciach poruszymy m. in. problem śmierci zwierząt w sztuce i dla
sztuki. Na ten temat przeprowadziła ze mną wywiad Gabriela Jarzębowska z
Fundacji Bios Amigos. Zapraszam do lektury:
http://biosamigos.pl/niezidentyfikowane-szczatki-zwierzece-czyli-gatunkowizm-i-sztuka/
W wywiadzie częściowo poruszam problemy, które opisałam w moim artykule "Śmierć zwierząt w sztuce współczesnej na przykładzie
Piramidy zwierząt
Katarzyny Kozyry" w książce "Śmierć zwierzęcia. Współczesne
zootanatologie" pod red. Marzeny Kotyczki (Wyd. Uniwersytetu Śląskiego):
http://wydawnictwo.us.edu.pl/node/8641
W niniejszej publikacji znalazło się także tłumaczenie tekstu
Giovanni'ego Aloi, opartego na jego rozdziale z książki "Art and
Animals" oraz tekst Natalii Bażowskiej, polskiej artystki, która od
dawna maluje zwierzęta, a jakiś czas temu rozpoczęła bardzo ciekawy, już
nie malarski, projekt z wilkami. Ponadto w książce znajdą się inne
ciekawe teksty polskich autorów oraz tłumaczenia Marca Bekoffa i Erici
Cudwordth. Redaktorka tomu Marzena Kotyczka poświęciła swój tekst
gołębiom. Od dawna myślę o tych ptakach - gatunku, który przystosował
się do życia w najbardziej ekstremalnych warunkach miejskich, a który
zamiast za to szanować, cieszyć się z tego i uznać gołębie za
nie-ludzkich obywateli miast, zwalczamy je, pogardzamy nimi, instalujemy
kolce i inne sprzęty utrudniające im życie. Istnieją jednak
dokarmiczaki gołębi, podobnie jak dokarmiaczki kotów. Takie współczesne
czarownice ;)
W
moim artykule w w.w. książce podejmuję m. in. problem używania ciał
zwierząt jako materiału sztuki. Podczas mojej niedawnej wizyty w
Berlinie
zwiedziłam Museum für Naturkunde, które pełne
jest nieżywych zwierząt i ich zakonserwowanych ciał. Największe wrażenie
zrobiło na mnie ogromne archiwum fragmentów ciał lub całych zwierząt (w
przypadku tych mniejszych) w formalinie lub alkoholu. Gigantyczne
regały, rzędy słoiczków, słoików i słoi, buteleczek, butelek i butli...
Biblioteka trupów... Wykorzystywanie zwierząt w sztuce i nauce,
zaspokajanie ciekawości badawczej artystycznej i estetycznej, fascynacja
martwym ciałem i śmiercią świadczą o odwiecznym przeplataniu się
dyskursu naukowego i artystycznego. Źródła współczesnego miejsca
zwierząt w obydwu porządkach szukać można w oświeceniowej filozofii,
uprzedmiotawiających zwierzęta ideach Kartezjusza, ówczesnym rozwoju
nauk przyrodniczych i metod badań opartych na eksperymentach na
zwierzętach. Co jest jednak szczególnie interesujące w kontekście
sztuki, to wspólne początki muzeów sztuki i muzeów historii naturalnej:
zbiory kuriozów, cudów natury, ciekawych okazów przyrodniczych i
kolekcje dzieł sztuki. O tym między innymi będziemy rozmawiać na
zajęciach w Kolegium "Artes Liberales".
fot. Dorota Łagodzka
fot. anonymous author, © Dorota Łagodzka
fot. Dorota Łagodzka
fot. Dorota Łagodzka
Wracając
do Berlina, głównym celem mojej wyprawy była mała, lecz jak się
okazało, świetna wystawa "We, animals. Biographies" w Mein Blau
Projektraum, kuratorowana przez Anne Hoelck. Ekspozycję postaram się
zrecenzować w następnym numerze "Magazynu Sztuki", z tego względu nie
opisuję jej tutaj. Zdradzę tylko tyle, że wystawiana tam praca "Two Homes" duetu
Hörner/Antlfinger jest od tej pory jednym z moich ulubionych dzieł sztuki. 9 października zostanie w tej samej galerii otwarta
kolejna edycja wystaw z cyklu "We, animals", tym razem z podtytułem
"Scenarios". Mam nadzieję także ją zobaczyć.
Hörner/Antlfinger, Two Homes, 2012
Teraz
natomiast chciałabym przybliżyć moim czytelnikom moje wrażenia z
wystawy "Fliegen" ("Muchy") w Museum für Naturkunde. Na wystawie została
umieszczona gablota z żywymi muchami, która momentalnie przypomniała mi
instalacje Damiena Hirsta. W odróżnieniu jednak do brytyjskiego
specjalisty od artystycznej autopromocij, w Museum für Naturkunde muchy
nie były porażane prądem, a umiarkowane ciepło pozwalało im się
wylęgać.
Damien Hirst, A Thousand Years, 1990.
A tu dla porównania "Muchy" z Museum für Naturkunde, Berlin:
fot. Dorota Łagodzka
Status
owadów, które zgodnie z biologiczną klasyfikacją należą do królestwa
zwierząt (a zatem tego samego, co ludzie), nie należą jednak do
kręgowców. Prof. Andrzej Elżanowski wielokrotnie podkreślał poważne
różnice między różnymi gatunkami zwierząt, ich odczuwaniem bólu i
poziomem świadomości. Z kolei Monika Żółkoś na marcowej konferencji
"Zwierzęta i ich ludzie. Zmierzch antropocentrycznego paradygmatu?"
mówiła o ich statusie ontologicznym i kulturowym.
Najcenniejsza myśli, jaką wyniosłam z wystawy brzmi": Świat potrzebuje much.
Cokolwiek
o nich myślimy, jakkolwiek nas denerwują, jakiekolwiek choroby
przenoszą, świat bez nich nie mógłby istnieć. Bez much, robaków, owadów
wszelakich.
Jako
bohaterowie drugoplanowi pojawiają się one także we fragmencie (25:00)
filmu Kathy High "Lily Does Derrida. A Dog' s Video Essay", którą można
było zobaczyć w Polsce na wystawie "Ecce Animalia" w Muzeum Rzeźby
Współczesnej w Orońsku.Genialna, wspaniała, moja ukochana praca, którą
na szczęście można też obejrzeć
online:
http://vimeo.com/17362680 . Zdecydowanie polecam całość, nie tylko wskazany fragment.
"Dead,
dead, dead, dead, dead..." - jest to cytat z filmu, a jednocześnie
tytuł artykułu Steve' a Bakera, który polecam. A jednak ktoś żyje w
martwym ciele, ktoś je przetwarza, ktoś je integruje na powrót z ziemią.
Ci mali owadzi grabarze uczestniczą w owym niesamowitym cyklu życia i
śmierci, ciała i ziemi... Świat ich potrzebuje.
Kathy High, Lily Does Derrida. a dog' s video essay, 2010-12.
W Museum
für Naturkunde na wystawie o muchach znalazła się także druga gablota z
żywymi i martwymi stworzeniami, która mimowolnie przypomniała mi kadr z
filmu High:
Wystawa "Fliegen", Museum für Naturkunde, Berlin, 2014, fot. Dorota Łagodzka.
Wystawa "Fliegen", Museum für Naturkunde, Berlin, 2014, film by Dorota Łagodzka
Na
wystawie znajdowały się także okulary, przez które można było oglądać
świat oczami muchy, co z kolei przypomniało mi pracę Jo Longhurst "Sight
Hound" z 2004/2005 roku, która pokazywana była w Berlinie w 2009 roku
na wystawie "Tier-Werden, Mensch-Werden", na której jednak nie byłam,
gdyż wtedy dopiero zaczynałam interesować się zwierzętami w sztuce i
informacja o wystawie dotarła do mnie z opóźnieniem. W tamtej pracy
widzowie przyjmowali niejako punkt widzenia psa myśliwskiego.
Jo Longhurst "Sight
Hound", 2004/2005.
Na
wystawie "Muchy" znalazło się także tajemnicze, ale świetne wideo,
które nie zostało jednak podpisane. Równie dobrze może funkcjonować jako
praca artystyczna, jak i dokumentacja eksperymentu psychologicznego.
Niestety nagrałam je do góry nogami. Jak tylko uda mi się technicznie
opanować sytuację, zamieszczę film właściwie ustawiony. Nie podoba mi
się, że na wystawie nie było informacji jaką funkcję miał pierwotnie
spełniać film, ani nawet czyjego jest autorstwa. Gdzież się podziała
edukacyjna funkcją muzeum? Dlaczego we współczesnych muzeach
efekciarstwo tak często zdobywa przewagę na rzetelną informacją?
Wystawa "Fliegen", Museum für Naturkunde, Berlin, 2014
Na
zakończenie relacji z Berlina podzielę się z Wami zdjęciami z bardzo
specyficzną rzeźbą Stephana Horoty stojącą w parku przy placu zabaw na Teutoburger Platz
przy Christinienstrasse. Tę kobietę czy też dziewczynkę, a może
księżniczkę oraz żabę z łapami żółwia spotkałam po drodze na wystawę
"We, animals. Biographies". Obie rzeźby stanowią jedno dzieło, obie
postacie są jednolite stylistyczne, jednak sprawiają wrażenie osobnych.
Stoją na oddzielnych podestach, patrzą w różnych kierunkach. Ich wzrok
się mija, choć linie wzroku krzyżują, gdyż ustawione są prostopadle do
siebie. Zaiste dziwne to dzieło urzekło mnie i na pewno je odwiedzę przy
okazji kolejenj wizyty w Mein Blau Projekraum podczas wystawy "We,
animals. Scenarios".
© Dorota Łagodzka
Stephan Horota, 1987 r., Berlin
---
Wszystkie
teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim
na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując
teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz
nazwę i adres blogu.
---