niedziela, 10 marca 2013

Bio-art Karoliny Żyniewicz

Karolina Żyniewicz, Kwarantanna, Laboratorium sztuki 2013. Nie(po)rozumienie, Galeria Wozownia


Karolina Żyniewicz, Kwarantanna, Laboratorium sztuki 2013. Nie(po)rozumienie, Galeria Wozownia


Podczas pobytu w Toruniu z powodu udziału w debacie "Granice sztuki" w toruńskim CSW, miałam okazję poznać przy okazji Karolinę Żyniewicz, artystkę, której biologiczno-chemiczna instalacja "Kwarantanna" w Galerii Wozownia została pokazana następnego dnia. Karolina jest artystką bezpretensjonalną, co w przypadku twórców zajmujących się bio-artem, jest raczej rzadkie. Podoba mi się także, że jej wystawa "Kwarantanna", prezentowana w ramach kolejnego cyklu wystaw w Laboratorium sztuki, kuratorowanego przez Marię Niemyjską, nie jest wątpliwa etycznie, w przeciwieństwie do większości dzieł bio-artu. Żyniewicz pracuje w materii nieożywionej, raczej chemicznej niż biologicznej (choć są i kiełkujące ziarna), ale nie sposób je przecież całkowicie rozdzielić.

Jak pisze Niemyjska: Projekt „Kwarantanna” obejmuje wyizolowaną w niewielkiej przestrzeni „sterylną” instalację oraz konstrukcje, które wyzwalają chemiczne procesy z udziałem wody, metali, soli. Procesy te nie rządzą się naukową, ale artystyczną logiką. W warunkach izolacji, przebiegają one samorzutnie, nie prowadząc do rozstrzygnięć na gruncie chemii czy biologii, ale na gruncie sztuki. W polu badania pojawia się estetyka organicznej materii jak również estetyka laboratorium, przypominającego w pewnych  aspektach white cube. Karolina Żyniewicz nie inicjuje rzeczywistych spotkań nauki ze sztuką, jak wielu artystów zajmujących się bioartem. Artystka raczej w swobodny sposób korzysta z laboratoryjnych procedur, a pozbawiając je naukowej celowości, nadaje im sens podyktowany subiektywnymi potrzebami.  Może właśnie ten brak pretensji do naukowości sprawia, że bio-art Żyniewicz nie jest kontrowersyjny z bioetycznego punktu widzenia. Dzięki temu nie jest szokujący, smutny i męczący. I dlatego o nim piszę. Kontrowersyjna sztuka jest nudna. ;)

 Karolina Żyniewicz, Kwarantanna, Laboratorium sztuki 2013. Nie(po)rozumienie, Galeria Wozownia

 Karolina Żyniewicz, Kwarantanna, Laboratorium sztuki 2013. Nie(po)rozumienie, Galeria Wozownia

 Karolina Żyniewicz, Kwarantanna, Laboratorium sztuki 2013. Nie(po)rozumienie, Galeria Wozownia

Na swoim blogu artystka pisze, że bardzo się starała uzyskać idealnie sterylne, białe wnętrze: Osoby przechodzące, w trakcie mojej pracy zachwycały się czystością i jednocześnie wyrażały obawę o jej zniszczenie śladami stóp zwiedzających. Mnie samej również chodziła po głowie ta myśl. Pojawiła się idea przygotowania ścieżki po środku, wyznaczenia obszaru ,,do zadeptania,,. Ostatecznie jednak każdy dodatkowy element raził mnie obcością, sam "zbrudzał". Podjęłam decyzję o ,,poddaniu,, się w walce o zachowanie ideału. Choć muszę przyznać, że pierwsze ślady, które znalazłam na podłodze, spowodowały dziwne ukłucie a zaraz potem ulgę, że stało się, stan kwarantanny został przerwany, człowiek wszedł ,,z buciorami,, w sztucznie wygenerowany ideał. Efektu ,,zbrukania,, udało by się uniknąć, gdyby w niszach nie było nic do zobaczenia. Jednak umieściłam tam samorealizujące się obrazy. W jednej z wnęk ciecz, cieknąca z kroplówki, nawilża podłoże (z podpasek higienicznych), które chłonie i utrzymuje wodę, dając tym samym podstawy do wykiełkowania ziarnom. W drugiej wnęce obraz powstaje w kooperacji wody i soli. Wspólnie destruują one blachę, malując abstraksyjne plamy. Obie prace wymagają aktywności kuratora wystawy, który pod moją nieobecność, będzie dokumentował malarskie procesy.

 Karolina Żyniewicz, Kwarantanna, Laboratorium sztuki 2013. Nie(po)rozumienie, Galeria Wozownia

 Karolina Żyniewicz, Kwarantanna, Laboratorium sztuki 2013. Nie(po)rozumienie, Galeria Wozownia

 Karolina Żyniewicz, Kwarantanna, Laboratorium sztuki 2013. Nie(po)rozumienie, Galeria Wozownia

Zachęcam do śledzenia Laboratorium sztuki oraz do zapoznania się z poprzednim cyklem tych miniaturowych wystaw, pt. Wielkie mi rzeczy!, kuratorowanym również przez Marię Niemyjską.

---
Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu.
---

piątek, 1 marca 2013

Plagiat i granice sztuki oraz istotne szczegóły związane z pijawką

performens Angeliki Fojtuch, Festiwal „Pigs&Rabbits”, Sopot, 2013, kadr z filmu Artura Trzcińskiego

W związku z opisanym przeze mnie w "Artmixie" performensem interwencyjnym Angeliki Fojtuch odbędzie się dyskusja w toruńskim CSW. Wezmą w niej udział zarówno Angelika Fojtuch jak i Arti Grabowski, a także krytycy sztuki, kuratorzy i pedagodzy: Hubert Bilewicz, Stanisław Ruksza i ja oraz filozof-etyk dr Marcin Zdrenka. Zabraknie niestety prawnika, który, jak się okazało, nie będzie mógł przyjechać. Johannes Deimling również został zaproszony, ale odmówił.

Poniżej zamieszczam zapowiedź dyskusji sformułowaną przez CSW, ja natomiast chciałabym poruszyć inną jeszcze kwestię związaną z performensem Angeliki Fojtuch i dyskusjami na temat granic sztuki. Otóż do tej pory zajmowałam się granicami sztuki w odniesieniu do używania zwierząt w sztuce. Z jednej strony można tu znaleźć punkty styczne, ponieważ pojęcie przekraczania granic sztuki można odnieść zarówno do tego, co zrobiła Fojtch, jak i do tego, co zrobił Grabowski, a wreszcie do tego, co zrobił Deimling.

Bardziej bezpośrednim punktem stycznym jest jednak użycie przez Fojtuch pijawki. Jak napisałam w "Artmixie"
pijawka przyczepiona do czoła symbolicznie wysysała myśli artystki, a pozostała po tym krwawiąca rana była raną emocjonalną, krzywdą, której doznała przez kradzież. Ściskaną (symbolicznie miażdżoną) w ręku pijawkę obnoszoną dookoła sali można rozumieć jako zapowiedź zwycięstwa Fojtuch w wojnie o prawo autorskie do credo artystycznego. W tym miejscu na prośbę artystki chciałabym wyraźnie zaznaczyć, że pijawka nie była miażdżona dosłownie i nie stała jej się żadna krzywda. Wręcz przeciwnie, żyje nadal w mieszkaniu Fojtuch. Tak jak wspomniałam artystka użyła jednak zwierzęcia, nad którym miała przewagę i które zostało potraktowane przedmiotowo, co może stanowić precedens do używania w sztuce innych zwierząt, których losy bywają często niewesołe. W tym wypadku jednak, paradoksalnie, zwierzę zostało uratowane właśnie dzięki wykorzystaniu go w sztuce. Gdyby bowiem Fojtuch nie zaangażowała pijawki do swojego performensu  zostałaby ona zutylizowana niezwołocznie po użyciu w celach medycznych (w hirudoterapii). Jest to kolejny przykład na to, że komentowana przeze mnie wcześniej wersja zapisu dotyczącego sztuki proponowanego przez Ewę Chudybę do ustawy o ochronie zwierząt, mimo słusznych celów, jest wyrazem zbyt małej wnikliwości i nieuwzględniania różnorodności sztuki i sytuacji etycznych, które w jej obrębie mogą zaistnieć. Utwierdza mnie to w przekonaniu, że pojęcie krzywdy jest kluczowe dla wspomnianej inicjatywy ustawodawczej. Tutaj bowiem w sztuce pojawiło się żywe zwierzę, ale nie zostało skrzywdzone, tylko uratowane. Jest to jednak raczej wyjątek.

Wracając jednak do samej dyskusji w CSW, dotyczy ona przede wszystkim zjawiska plagiatu. Nie będę się tu rozpisywać, żeby mieć o czym mówić podczas panelu, ale wspomnę jedynie, że zjawisko plagiatu szerzy się ostatnio także w świecie naukowym. W tym temacie polecam artykuły na Forum Akademickim, ponieważ wydaje mi się, że plagiat, wbrew któremu protestuje Fojtuch nie różni się jakością (choć wielkością - owszem) od plagiatu Magdaleny Otlewskiej, którego ofiarą stała się przede wszystkim dr hab. Małgorzata Kowalewska Warto porównać fragmenty doktoratu Otlewskiej i doktoratu Kowalewskiej (na zdjęciach w prawej kolumnie artykułu), by nie mieć wątpliwości, że mamy do czynienia z plagiatem. Podczas spotkania w CSW będzie okazja, by Fojtuch w ten sam sposób porównała dwa katalogi. W środowisku akademickim obowiązują określone procedury związane z plagiatem, a jak to wygląda w środowisku artystycznym? Czym się różni plagiat od cytatu, od parafrazy oraz od appropriation art i sztuki pirackiej, o której pisała na swoim blogu Iza Kowalczyk? :
 http://strasznasztuka.blox.pl/2012/11/O-pochwale-sztuki-pirackiej-i-pracy-Oli-Ska.html
 http://strasznasztuka.blox.pl/2012/11/Obrazy-w-internecie-jak-zombie.html

GRANICE SZTUKI - panel dyskusyjny
czwartek, 7 marca, godz.18.00, LabSen

Jak daleko może posunąć się artysta? Czy może dowolnie przesuwać granice? Czy działanie artystyczne podlega normom społecznym i prawnym?
7 marca w toruńskim CSW odbędzie się debata z udziałem zaproszonych gości, którzy będą próbowali odpowiedzieć na powyższe pytania.
Punktem wyjścia debaty będzie konflikt dwojga artystów: Angeliki Fojtuch oraz Johanesa Deimlinga. Artystka zarzuciła niemieckiemu performerowi kradzież credo artystycznego. Je protest nie doczekał się żadnej reakcji ze strony środowiska artystycznego, akademickiego i instytucjonalnego. Frustracja Fojtuch, spowodowana ignorowaniem problemu i środowiskową inercją  – rosła. Okazją do inteligentnej reakcji, która stała się jednocześnie działaniem artystycznym, był „interwencyjny  performance” artystki, wykonany podczas męskiej edycji festiwalu „Pigs&Rabbits”. Akcja miała miejsce 11 stycznia 2013 roku w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie (materiał video z akcji: http://www.youtube.com/watch?v=JHMybEOWN60&feature=youtu.be ).
Zaproszeni do CSW goście, reprezentujący zarówno środowisko artystów, jak i krytyków i teoretyków sztuki, włączą się w ten trudny dyskurs, próbując uczciwie przedstawić swoje stanowisko dotyczące zjawiska plagiatu w przestrzeni artystycznej i jego konsekwencji etycznych i prawnych. Czy artystka miała prawo zakłócić działanie performatywne Deimlinga? Dlaczego to zrobiła? Czy reakcja kuratora Artiego Grabowskiego była prawidłowa, czy wręcz przeciwnie – niedopuszczalna?
Zapraszamy na dyskusję!
Paneliści:
Angelika Fojtuch
Arti Grabowski
Hubert Bilewicz
Stanisław Ruksza
Dorota Łagodzka
dr Marcin Zdrenka

Notki biograficzne panelistów można znaleźć na stronie CSW