piątek, 28 stycznia 2011

Wystawa prac Pimpka. Zwierzę jako artysta?

W Krakowie, w miejscu o swojskiej nazwie Goldex Poldex pełniącym funkcję galerii sztuki współczesnej i innych działań kulturalnych, ma miejsce niezwykła wystawa i towarzyszące jej wykłady. Otóż jest to wystawa tworów psa, które przez jego opiekunów, Martę Ojrzyńską i Kubę de Barbaro, zostały uznane za obiekty artystyczne.

W czasie trwania wystawy w galerii odbędzie się seria wydarzeń towarzyszących: wykład Joanny Warszy o performatywnych aspektach ogrodów zoologicznych, Mateusza Borowskiego o posthumanizmie, rozmowa z Pimpkiem prowadzona przez telepatyczny komunikator. Niestety nie mogę wybrać się do Krakowa, czego bardzo żałuję. Ciekawa jestem jednak, w jaki sposób Warsza podchodzi do ogrodów zoologicznych, czy jej tekst jest radosna apoteozą performatywnych cech tych ogrodów, które mogą być wątpliwą zaletą co najwyżej dla ludzi, czy może, czego bym sobie życzyła, krytycznie podejdzie do tematu, patrząc na ZOO jako na miejsce więzienia do zwiedzania. Interesuje mnie też, w jaki sposób Borowski rozumie pojęcie posthumanizmu, do którego, po pierwszym zauroczeniu (co widać być może w pierwszych wpisach na moim blogu), podchodzę już bardziej ostrożnie. Myślę też, że odchodzenie od antropocentryzmu wcale nie musi być jednoznaczne z rezygnacją z humanizmu, a niektóre wymiary posthumanizmu jawią się jako dalece ambiwalentne. I wreszcie ostatnie z tych wydarzeń, rozmowa z psem-artystą przez telepatyczny komunikator, brzmi dość infantylnie lub satyrycznie. Pomysł ten wydaje mi się poniekąd wtłaczaniem zwierzęcia na siłę w obręb jakichś ludzkich pojęć i działań. Nie mogę jednak ostatecznie oceniać, póki nie wiem, na czym to w rzeczywistości polega. Niestety - Kraków daleko.

Zagadnienie zwierzęcia jako artysty poruszone zostało przez autorów wystaw z 2009 roku: "Tier-Werden, Mensch-Werden" w NGBK i "Tierperspektiven" w Georg-Kolbe Museum w Berlinie. Jedna z kuratorek, Jessica Ullrich, opowiada w wywiadzie dla Artmixa m. in. o pracy Bärbel Rothhaar, stworzonej we współpracy ze społecznością pszczół. W tej instalacji pszczoły otrzymują jedno piętro z woskowymi popiersiami i kartkę zapisaną notatkami z wywiadów. Zwierzęta łamią, przebudowują i przeżuwają te woskowe i papierowe przedmioty, a przez to stają się współtwórcami sztuki. Rzeczywiście niesamowite jest, w jaki sposób pszczoły przekształcają woskowe głowy. Niesamowita work in progress. Operują co prawda na rzeźbach stworzonych przez jakiegoś człowieka, ale bazowanie na czyichś pracach i przetwarzanie ich to wszak jedną z najbardziej charakterystycznych cech postmodernistycznej sztuki.

Bärbel Rothhaar, Talking Heads, 2008/2009,(wystawa "Tierperspektiven")

Tymczasem prace Pimpka z wystawy w Krakowie to raczej przetworzone przedmioty, ready mades. Unicestwianie zaś przedmiotów, sprowadzanie ich do "nieistnienia", do strzępów to dynamiczny performance, a to, co z niego pozostaje to prace swoiście minimalistyczne. Z jednej strony brzmi to żartobliwie, ironicznie lub naiwnie, z drugiej zaś taka działalność zwierząt faktycznie jest bardzo bliska twórczości niektórych artystów. Różni je niekiedy jedynie świadomość artystów i nieświadomość (której zresztą nie możemy być pewni) zwierząt, że tworzą sztukę. Ale czy świadomość jest decydującą cechą definicji sztuki?

Niemniej zastanawiam się, na ile ma sens rozważanie artystycznego wymiaru czynności zwierząt i przedmiotów przez nie tworzonych lub przetwarzanych. W perspektywie etycznej uznanie zwierząt za potencjalnych artystów miałoby znaczenie o tyle, że byłby to kolejny aspekt, który zrównuje zwierzęta z ludźmi, a tym samym nie pozwala ich krzywdzić, np. wykorzystując je bez ich zgody jako materiał w pracy artystycznej. Z drugiej strony artyści przekraczają tę granicę również względem ludzi (np. "Łaźnia" i "Łaźnia II" Kozyry). Niemniej, zarówno konsekwencje prawne jak i ich własna mentalność sprawiają, że praktyka artystyczna nie sięga np. zabijania ludzi dla sztuki. Konkludując optymistycznie: gdyby zwierzę miało status artysty i zakładając, że artyści nie zabijają innych artystów w imię sztuki, wówczas artyści nie zabijaliby zwierząt w imię sztuki. :-D

Istnieje jeszcze inny wymiar twórczości zwierząt, o którym wspomniałam we wpisie na temat sztuki ziemi: gdzie przebiega granica między sztuką a naturą? A także: co odróżnia sztukę od reszty kultury? Czy każdy tworzony lub przetwarzany przez zwierzę przedmiot ma być sztuką, np. gniazdo ptasie? Wszak nie każdy przedmiot wytwarzany przez człowieka nią jest.

Uff... Czasami zastanawiam się, jak długo jeszcze sztuka i teoria sztuki pociągną bez jakichkolwiek granic i definicji?

Poniżej zamieszczam informację na temat wystawy w Goldexie Poldexie w oryginalnym kształcie z tą tylko różnicą, że poprawiłam dwa błędy językowe (jeden dotyczył nieprawidłowego tworzenia imiesłowu, drugi nieprawidłowej odmiany przez przypadki - tak modny ostatnio błąd stosowania dopełniacza zamiast biernika). Przyznam, że upadek kultury językowej i niestaranne redagowanie książek, które się coraz bardziej upowszechnia, czasem mnie dobijają. Humaniści nie maja pracy, a tymczasem dobrzy redaktorzy, choć i tak jest ich jak na lekarstwo, zarabiają grosze...

Mimo wszystko warto przeczytać poniższy tekst:

----------
Spółdzielnia Goldex Poldex
Józefińska 21/12, Stare Podgórze
Kraków

"Czy zwierzę może być artystą"

W sobotę, 22 stycznia o godz. 19, Spółdzielnia Goldex Poldex zaprasza na wystawę prac Pimpka, psa Marty Ojrzyńskiej i Kuby de Barbaro.

Piesek wykazuje wyjątkowy pociąg i energię do radosnej destrukcji: drze na strzępy szmaty, gryzie buty i fotele, rozszarpuje na części książki czy gazety. Powstałe obiekty uwodzą kompulsywną precyzją wykonania - patyk rozgryziony zostaje na setki kawałków, chusteczka higieniczna znika. Zoopsychologia podpowiada nam że jednym z głównych przycz...yn destrukcyjnych popędów zwierząt domowych jest lęk przed porzuceniem. Pozostawiony sam w domu pies zaczyna kompensować stres niszcząc elementy otoczenia. Pimpek jednak zdaje się wykonywać swoją pracę ze szczerą radością.

Czy zwierzę może być artystą?

Co najmniej od czasów oglądniętego w dzieciństwie Blade Runnera wiadomo że granice człowieczeństwa nie są sztywne; podobna refleksja na pewno towarzyszyła komuś kto spojrzał w oczy małpie.

Nie ulega wątpliwości ze zwierzęta się bawią, odczuwają radość i tracą energię na pozbawione celu czynności: przynoszą patyki, biegają w kółko za własnym ogonem czy podają łapę. Psychoanalityczne teorie twórczości szukały jej źródeł w sublimacji lęków pochodzących z nieświadomości. Być może zatem procesy zachodzące w głowie Pimpka drącego na kawałki polarowy koc można porównać do emocji - na przykład - Jacksona Pollocka czy Edwarda Dwurnika dziko wylewających farbę na dużych rozmiarów płótna. Niektóre prace pieska są też zaskakująco podobne do obiektów, które można ostatnio zobaczyć na międzynarodowych targach sztuki.

Przede wszystkim jednak te przedmioty po prostu bardzo nam się podobają, dlatego od ponad roku je zbieramy i dlatego postanowiliśmy pokazać je na tej wystawie.

Wystawa trwa do 20 Lutego 2011.
----------

A na zakończenie rozważań muszę bez fałszywej skromności przyznać, że mój pies Gwidon jest doskonałym performerem. W swojej twórczości używa najczęściej zabawek, które dostanie, najlepiej piszczących. Pierwszym elementem performansu jest zazwyczaj entuzjastyczna, wręcz namiętna eliminacja intrygującego gwizdka przez precyzyjne rozgryzienie, wobec czego reszta show odbywa się w ciszy. Następnie cała reszta gumowej zabawki zostaje konsekwentnie przetwarzana na marne strzępy w ciągu zaledwie jednej do trzech godzin. Fakt ten nie jest bez znaczenia, gdyż tego typu zabawki wedle zamierzeń producentów mają służyć przez długi czas. ;-)

Gwidon, "Zabawa w destrukcję"

---
Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu.

środa, 19 stycznia 2011

Straszne bajki Basi Bańdy

Basia Bańda, z serii "Bajka o takim, co wyruszył w świat, żeby nauczyć się bać"


Zauważyłam, że ostatnio ożywiły się pod względem artystycznym i kulturalnym różne zakątki kraju. Ciekawe wystawy pojawiają się coraz częściej w mniejszych miastach czy też mniej znanych galeriach. Wcześniej pisałam o Przemyślu, tym razem o BWA w Olsztynie. Odbywają się tam obecnie dwie, jak mniemam ciekawe, oddzielne, ale równolegle trwające wystawy: Eli Jabłońskiej "Nadzwyczaj(nie)udanedzieło" i Basi Bańdy „Bajka o takim, co wyruszył w świat, żeby nauczyć się bać". Chciałabym się wybrać do Olsztyna, póki co zaś mogę wnioskować na podstawie zapowiedzi na stronie galerii i dotychczasowego dorobku artystek. Magda Ujma jako kuratorka wystawy Jabłońskiej też brzmi obiecująco.

Elżbieta Jabłońska, "Supermatka"

Basia Bańda, z serii "Bajka o takim, co wyruszył w świat, żeby nauczyć się bać"

W obrazach Basi Bańdy zaczęły się od jakiegoś czasu coraz liczniej pojawiać zwierzęta. Na prezentowanej w olsztyńskiej galerii wystawie zwierzęta obecne są chyba w każdym obrazie. Podobnie jak w bajkach i baśniach, w obrazach Bańdy są nośnikami różnych znaczeń. Stają się symbolami sił natury, seksualności, reprezentantami cech różnego rodzaju istot, obarczone niepokojącymi, nie do końca jasnymi znaczeniami. Syntetyczne, doskonale uchwycone sylwetki zwierząt sąsiadują z dziwnymi, często odstręczającymi postaciami ludzkimi, półludzkimi, hybrydalnymi, embrionalnymi, pokawałkowanymi, niepełnymi, obgryzionymi... Artystka obrazuje niebezpieczne sytuacje zachodzące pomiędzy światem przyrody i wkraczającym w niego człowiekiem, stosując delikatną, ładną formę, przypominającą ilustrację z dziecięcej książki. Obłe, świetliste plamy słodkich, pastelowych kolorów zderza z brunatnym, czernią lub brązem przybierającymi dziwne, przypominające różne rzeczy, kształty. Sposób kładzenia transparentnej farby delikatnymi dotknięciami pędzla integruje wszystkie rodzaje plam. Dzięki temu powstaje wrażenie, że to, co urocze i bezpieczne współistnieje w świecie z tym, co wstrętne i groźne. Obrazy te przypominają mi obrazki i ilustracje książek dla dzieci Józefa Wilkonia. U niego jednak świat jest bardziej prostolinijny, bezpieczny i realistyczny. Bańda zaś abstrahuje bardziej od rzeczywistości widzialnej, sięgając głębiej w pełną brudów podświadomość ludzką. Jej obrazy to ilustracje do nieistniejących baśni dla dorosłych.

Basia Bańda, "Myśliwa"

Basia Bańda, "Calineczka"

Basia Bańda, "Nocą"

Józef Wilkoń, "Baśnie perskie"

Józef Wilkoń, "Księga dżunglii"

Józef Wilkoń, paw

Józef Wilkoń, kotek

Warto wspomnieć także o katalogu wystawy Basi Bańdy z tekstem Wojciecha Kozłowskiego.

A tak o wystawie pisze Ewelina Bobińska:

„Bajka o takim, co wyruszył w świat, żeby nauczyć się bać" - Basia Bańda

BWA w Olsztynie
Sala Kameralna
14 stycznia – 24 lutego 2011

Najnowszy projekt Basi Bańdy to seria obrazów, powstałych pod wpływem czytanych na nowo legend ludowych i baśni braci Grimm. Gdy dorosły siada do dawno zapomnianych lektur, odkrywa inne treści niż te, które potrafi przyswoić małe dziecko. Złe siostry, macochy i staruchy lub uległe sierotki to postaci stereotypowo utożsamiane z kobiecą aktywnością/pasywnością. Basia Bańda dokonuje w swych obrazach reinterpretacji baśniowych wizerunków wyznaczających podziały w społeczeństwie na bierne role kobiece i aktywne postawy męskie, a jednocześnie przywołuje lęki i obawy z dzieciństwa.

Wśród dominującej w pracach landrynkowej aury pojawia się czasem cielisto-różowa, zdeformowana postać. To człowiek, który stracił pierwotny kontakt z naturą, umiejętność zrozumienia jej prawideł. Basia Bańda wplata w historie swoich obrazów duszną atmosferę i nastrój grozy, z fascynacją obserwując jak surowa natura wymierza sprawiedliwą karę baśniowym bohaterom. Ich bezbronne ciała kąsane i atakowane przez wysłanników przyrody momentami stają się hybrydami ze zwierzęcymi paszczami, pazurami i włochatymi łapami. A wszystko to w prześlicznej oprawie delikatnych niczym akwarele plam farby, którą artystka maluje nam dziecięce wizerunki świata. /Ewelina Bobińska/

Basia Bańda, z serii "Bajka o takim, co wyruszył w świat, żeby nauczyć się bać"

Basia Bańda, z serii "Bajka o takim, co wyruszył w świat, żeby nauczyć się bać"

---
Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu.

sobota, 8 stycznia 2011

Artmix nr 25(15) "Intymność"

To już 25. - jubileuszowy numer naszego pisma! Zarazem w tym roku stuknie "Artmixowi" 10 lat! Z tej okazji pijemy za zdrowie dawnych i obecnych redaktorek, autorek i autorów, współpracowniczek i współpracowników oraz za powodzenie dalszych numerów. Dla Aleki serdeczne podziękowania za współpracę oraz za "ćwiartkę na ćwiartkę"! ;-)

We wstępie do tego numeru znajdziecie kilka słów na temat początków "Artmixa" i fragmenty manifestu feministycznego z pierwszego numeru pisma.









Artmix nr 25(15) "Intymność"

Spis treści:

Wstępniak

Matylda Szewczyk, Momenty kryzysu. Stan Brakhage i Marjorie Keller o doświadczeniu porodu

Ewelina Jarosz, Intymny dystans. Sztuka lesbijska w Polsce

Dorota Łagodzka, Intymność w kontakcie ludzi i zwierząt w twórczości Janine Antoni, Kiry O'Reilly i Catherine E. Bell a wybrane idee ekofeminizmu

Eliza Bernatowicz, Janusowe oblicze Louise Bourgois

Agnieszka Kwiecień, Egzystencje intymności w obrazach Natalii LL

Edyta Zierkiewicz, Harda Wenus. Obrazy kobiet niestandardowo pięknych?

Izabela Kowalczyk, Przestrzenie intymności u Klaudii Urbanek-Kękuś

Angelika Richter, Self Directing. Women Artists from the GDR and the Expansion of their Art in Performance and Actions
Janine Antonie, "2038", 2000

Stan Brakhage, "Window Water Baby Moving", 1959

---
Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu.