środa, 25 sierpnia 2010

Artmix 24(14) "Gender Europy Wschodniej"

Właśnie ukazał się niezwykle ciekawy nowy Artmix :) www.obieg.pl/artmix
Ten numer, podobnie jak poprzedni, a może nawet bardziej, jest międzynarodowy. Kilka tekstów jest w języku angielskim, co uważam za ogromną zaletę. Wschodnioeuropejskość tego numeru odnosi się głównie do tematu, ale znajduje potwierdzenie także w gronie autorów tekstów, którzy pochodzą nie tylko z Polski, ale także innych krajów "gorszej" części Europy.



Artmix 24(14) Gender Europy Wschodniej

Spis treści:

Wściekłość Bojany Pejić; wywiad przy okazji wystawy Gender Check w warszawskiej Zachęcie

Anger of Bojana Pejić. An interview by the occasion of Gender Check Exhibition at the Warsaw's Zacheta Gallery

Bojana Pejić, Dlaczego feminizm zrobił się nagle taki "sexy"?

Izabela Kowalczyk, Ambiwalentne piękno

Katarzyna Pabijanek, Czy artystka, która nie mówi po angielsku, nie jest artystką?

Katrin Kivimaa, Opowieści o "paskudnej dziewczynie". Cyberfeminizm, Transnacjonalizm i Techno-śmiech w sztuce Mare Tralli

Katrin Kivimaa, Stories of a 'Disgusting Girl': Cyberfeminist and Trans/National, Techno-Laughter in Mare Tralla's Art

Ivana Bago, Re: Re: Re: Re: Re: Subversive Repetition and Its Consequences

Igor Siemionowicz Kon, Nagość w malarstwie rosyjskim

Paweł Leszkowicz, Sztuka gejowska?! Chłopcy z tamtych lat

Radosław Kosiada rozmawa z Pawłem Leszkowiczem, Nie cała sztuka jest queer


Zbigniew Libera, Ciotka Kena, 1995 (o tej pracy w tekście Izy Kowalczyk "Ambiwalentne piękno")



Šejla Kamerić, Bosnian Girl, 2003 (projekt publiczny: plakaty, bilboardy, reklamy prasowe, pocztówki, fot. Tarik Samarah) (o tej pracy w tekście Katarzyny Pabijanek "Czy artystka, która nie mówi po angielsku, nie jest artystką?")

***

Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu.

wtorek, 17 sierpnia 2010

They had no choice


W kompleksie muzealno-hotelowym Stará Pošta, w Kovalovicach pod Brnem na terenie Czech stanął pomnik poświęcony pamięci zwierząt, które ginęły na wojnach, w szczególności 5 tysiącom koni, które zginęły w bitwie pod Austerlitz 2 grudnia 1805 roku. Do dziś podobno rolnicy znajdują na polach kości koni i ludzi, którzy wtedy polegli, w przeciwieństwie jednak do ludzi, których śmierć upamiętnia kilka monumentów, m. in. Mogiła Pokoju, śmierci zwierząt dotychczas nie uhonorowano. Kovalovicki pomnik ma formę rzeźby przedstawiającej konającego konia. Na grzbiecie zwierzęcia nie ma jeźdźca, co jest celowym zabiegiem artysty gdyż - jak powiedział - to właśnie człowiek odpowiada za śmierć zwierzęcia. Autorem pomnika jest Bolek Polivka, właściciel Starej Pošty, a nie jak podały polskie media, m. in. "gazeta.pl" Nikos Armuditis.

makieta pomnika:


Nie jest jednak prawdą, że jest to pierwszy pomnik upamiętniający śmierć zwierząt poległych w wojnie. Taki monument stanął już w 2004 roku na obrzeżach londyńskiego Hyde Parku (dokładnie na Brook Gate, Park Lane). Zaprojektowany został przez jednego z czołowych angielskich rzeźbiarzy Davida Backhouse'a. Poświęcony jest zwierzętom, które poległy w brytyjskiej armii oraz wszystkim zwierzętom, które zginęły w wojnach.













Inspiracją była książka Jilli Coopera "Animals in War". Tak też brzmi nagłówek inskrypcji umieszczonej na pomniku , a poniżej znajdują się słowa:
"This monument is dedicated to all the animals
that served and died alongside British and allied forces
in wars and campaigns throughout time
".
Drugi, mniejszy napis brzmi prosto i smutno:
"They had no choice" ("Nie miały wyboru").



Ostatnimi czasy trochę mówi o pomnikach i ich formie, tym, czy spełniają dobrze swoją rolę, będąc jedynie nudnymi statuami albo kawałkami betonu lub metalu. Mają o czymś przypominać, coś upamiętniać, być hołdem dla kogoś ważnego, a najczęściej przechodzi się koło nich obojętnie, ledwie je zauważając. Powstało trochę pomników, które te regułę przełamują, np. berliński pomnik ofiar Zagłady. Ten z kolei jest tak atrakcyjny, że ludzie bawią się skacząc po nim z uśmiechem (sama doświadczyłam, że trudno się przed tym powstrzymać, choć jest to zabronione), co nie wydaje się stosowne biorąc pod uwagę przerażająco smutne wydarzenia, które ma on upamiętniać.

A jaki jest londyński pomnik poświęcony zwierzętom? Nie widziałam go niestety na własne oczy, ale wydaje mi się, że ciekawym pomysłem jest przerwa w murze, przez którą można przejść po schodkach, a tym samym dołączyć do idących tamtędy zwierząt. Po jednej stronie ściany widać zmęczone, znękane i objuczone ludzkim wojennym ekwipunkiem postacie zwierząt, kroczące po wybetonowanym szarym podłożu, które po wspięciu się po schodkach i przekroczeniu bramy, wchodzą w inny świat, na zieloną trawę, a ludzki ładunek znika z ich grzbietów. Można to odczytać jako symboliczny moment ich śmierci po trudnym życiu, uprzykrzonym przez ludzkie wojny, śmierci, która uwalnia je od bycia wykorzystywanymi przez człowieka, która pozwala im na wejście do rajskiego ogrodu - de facto parku, na którego obrzeżach ulokowany jest monument.

Więcej o tym pomniku, a także parę ciekawych zdań o ważnej roli, życiu, cierpieniu i śmierci koni, osłów, mułów, psów, kotów, gołębi, a także wielbłądów, słoni i innych zwierząt w czasie wojen oraz indywidualne historie kilku z nich znaleźć można na stronie Animals In War Memorial Fund:
www.animalsinwar.org.uk. Niektóre ze zwierząt zostały nawet odznaczone medalami, pytanie tylko, na ile dla nich samych te ludzkie symbole bohaterstwa mają znaczenie...














Nie mogę pominąć tutaj pozornie przeciętnego, ale jednak niezwykłego obrazu Fortunino Matania (1881-1963)przedstawiającego zrozpaczonego żołnierza tulącego umierającego konia, dla którego komentarzem może być wiersz Henry'ego Chappella (1874-1937)"The Soldier' s Kiss". Obraz jest własnością organizacji The Blue Cross.


autor obrazu: Fortunino Matania (1881-1963)


autor wiersza: Henry Chappell (1874-1937)

Warto jednak pamiętać także o zwierzętach-cywilach zarówno tych domowych, gospodarskich, jak i dzikich, które ginęły w płonących oborach, od bomb i min lub z głodu. O zwierzętach jako ofiarach zapomina się. Media nie podają liczby zabitych i rannych zwierząt innych gatunków niż człowiek. Policja nie odnotowuje przypadków potrącenia lub zabicia zwierzęcia na drodze, media nie podają, czy w samolocie, który spadł leciał pies lub kot, w końcu był tam tylko bagażem, nie wiadomo też ile zwierząt zostało poszkodowanych w powodzi, a jeśli już spieszy im się na ratunek, to zawsze w drugiej kolejności. Doszły mnie co prawda słuchy o podejmowaniu akcji ewakuacji dużej ilości zwierząt klasyfikowanych przez ludzi jako tzw. "gospodarskie" albo "inwentarz", pytanie jednak, czy z pobudek etycznych czy głownie ekonomicznych. Los zwierząt domowych zależał już raczej od łaski ich opiekunów. Niejeden pies utonął przywiązany na łańcuchu. Co prawda Straż Miejska, Wojsko i zapewne także inne państwowe służby odegrały pewna rolę, niemniej największe zasługi leżą po stronie organizacji pozarządowych, ich pracowników i wolontariuszy.

Swego czasu trafiłam na niesamowite fotografie dokumentalne przedstawiające zwierzęta w powodzi tej wiosny w Polsce. Te zdjęcia są czymś więcej niż tylko dokumentem, są manifestem i apelem. Bardzo piękne fotografie, dramatyczne, choć nie drastyczne. Nie można ich skopiować ze strony, dlatego polecam wejście do internetowej galerii Gazety.pl i obejrzenie ich w dobrej jakości:
http://wyborcza.pl/duzy_kadr/1,97904,7928013,Nieme_ofiary_powodzi.html

Ja natomiast zamieszczam tu kilka innych, również poruszających.





























***

Większość zdjęć pomnika oraz zdjęć historycznych umieszczona w niniejszym artykule pochodzi ze strony www.animalsinwar.org.uk. Zdjęcia zwierząt w powodzi pochodzą ze strony www.polskieradio.pl.

Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu.

wtorek, 10 sierpnia 2010

Przypadkowe spotkanie z land artem

Podczas wycieczki rowerowej, na obrzeżach Flensburga niespodziewanie wyłoniły się z pokrzyw, traw i krzaków dwa dzieła sztuki. Pnie starych, uschniętych drzew przekształcone w rzeźby. Jedna z nich przypomina mi rzeźbiony indiański pal totemowy w trawestacji środkowoeuropejskiej. Druga to postać wyłaniająca się z pnia, wygląda trochę jakby gramoliła się ze środka drzewa, poprzez korzenie wychodziła z podziemi lub też próbowała się uwolnić od swej drzewowatości, od drewnianego ciała, które już umarło i porosło mchem oraz hubami, a które wciąż przykuwa ją do tego jednego miejsca. Uroczy przykład nieinwazyjnej sztuki ziemi, miłe zaskoczenie sztuką w okolicznościach przyrody.


autor nieznany (Flensburg, Niemcy), fot. Dorota Łagodzka


autor nieznany (Flensburg, Niemcy), fot. Dorota Łagodzka


autor nieznany (Flensburg, Niemcy), fot. Dorota Łagodzka


autor nieznany (Flensburg, Niemcy), fot. Dorota Łagodzka


autor nieznany (Flensburg, Niemcy), fot. Dorota Łagodzka


autor nieznany (Flensburg, Niemcy), fot. Dorota Łagodzka


Podoba mi się, że prace te nie ingerują w destrukcyjny sposób w ekosystem, w przeciwieństwie do spektakularnych przedsięwzięć niektórych artystów land artu, np. Christo & Jeanne-Claude.


Christo & Jeanne-Claude

Poniżej znalezione w internecie przykłady niezwykle finezyjnego land artu, które mnie urzekły.


June-Jo-Jodie, Automn land art


(autora nie znalazłam)

A tu jedne z najbardziej znanych przykładów i chciałoby się powiedzieć, że najwcześniejszych, bo pochodzące z początku lat 70-ych, kiedy to pojawia się i rozwija ten rodzaj sztuki, a pojęcie land artu wpisuje się na stałe w historię sztuki.


Robert Smithson, Spiral Jetty


Christo & Jeanne-Claude

Ale przecież monumentalne rzeźby ze skał, labirynty i obrazy-krajobrazy pojawiały się już kilkaset lub kilka tysięcy lat temu...


monumentalny rysunek kolibra na płaskowyżu Nazca




Posągi z Wyspy Wielkanocnej

Ciekawe też, jak w sztuce ziemi zacierają się nie tylko granice pomiędzy dziełem przyrody a dziełem człowieka, ale także między sztuką wysoką i niską, profesjonalną i amatorską. Przykładem mogą być choćby rzeźby z piasku czy śniegu.




Jan Szczypka, Małgorzata Wiśniewska, Jacek Borcz, Snow (Grand Prix na VI Festiwalu Rzeźby w Śniegu organizowanym przez Galerię El w Elblągu)

Dość oczywistą i podstawową kwestią związaną ze sztuką ziemi jest granica między dziełem człowieka a dziełem przyrody. Wiąże się ona z pytaniem o definicję sztuki i artysty. Czy sztuka musi być tworem człowieka, co ją odróżnia od dzieł natury? Czy artystą może być tylko człowiek? No właśnie, a może siły przyrody i zwierzęta także, np. kaczki lecące w kluczu...





Problem ten, choć nie wydaje mi się najistotniejszy ani dla sztuki ani dla wyzwolenia zwierząt, to jednak istnieje. W ciekawy sposób opowiada o nim Jessica Ulrich, badaczka i kuratorka z Berlina, założycielka Animal Studies Berlin, w wywiadzie dla Artmixa [nr 23(13)"Anty-gatunkowizm"]. Artyści również podejmowali próby współpracy ze zwierzętami jako artystami. Przykładem mogą być akcje malarskie Komar i Melamid, które przedsięwzięli oni razem ze słoniami indyjskimi. Na marginesie dodam, że dochód z powstałych obrazów został przeznaczony na projekt ochrony słoni. Mimo to zwierzęta te były bądź co bądź narzędziem w rękach artystów. Oni też figurują jako twórcy, w przeciwieństwie do słonia Renee, który wymieniony jest jedynie w tytule przedsięwzięcia. Ludzie zdecydowali także o czasie i miejscu tworzenia, technice artystycznej, rodzaju i rozmiarze powierzchni malarskiej. Z drugiej strony to, co powstało było dziełem indywidualnej kreatywności zwierząt. Ale jednak kaczkom lecącym w kluczu człowiek niczego nie sugeruje i nie narzuca, a mimo to, tworzą one ruchomy obraz na niebie, swoisty landartowy performance.


Vitaly Komar und Alexander Melamid, Ekowspółpraca ze słoniem Renee, Toledo Zoo, 1995, dzięki uprzejmości artystów i National Center for Contemporary Arts, Moskwa


Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu.