piątek, 28 grudnia 2012

Nie strzelaj w Sylwestra! - drugi plakat TPN


Kolejny dobry plakat Tatrzańskiego Parku Narodowego mający zwrócić uwagę na to, że wystrzałów boją się nie tylko zwierzęta domowe, ale także dzikie, których nie możemy przytulić na pocieszenie ani podać im środków uspokajających. Poważną sprawą jest to, że wybuchy petard wybudzają je z zimowego snu, który pozwala im przetrwać zimę. Także błyski świateł powodują popłoch wśród kozic i sprawiają, że niedźwiedź ucieka z gawry - swojej zimowej kryjówki. Gdy taki naturalny proces snu-letargu zostanie zaburzony, co gorsza gwałtownie przerwany, zwierzę może nie przeżyć, na ucieczkę zużywa energię, którą miało zmagazynowaną, by przetrwać do wisony.

Wpis ten jest jednocześnie kontynuacją wątku dobrych projektów plakatów proanimalistycznych. Plakat jest nieco retro, oscyluje wokół stylistyki modernistycznej i przywodzi na myśl drzeworyty tatrzańskie Władysława Skoczylasa. Nie jest minimalistyczny w duchu dzisiejszej estetyki plakatowej, ale prosty i oszczędny, choć bynajmniej nie subtelny, raczej zbliżony do stylistyki art brut. Skojarzenie z drzeworytami Skoczylasa nie jest chyba przypadkowe, bowiem plakat powstał na zamówienie TPN, przede wszystkim z myślą o turystach, którzy zamierzają spędzić Sylwestra w Zakopanem.


Przypominam jak wyglądał plakat zeszłoroczny w podobnej stylistyce: http://niezla-sztuka.blogspot.com/2012/01/sylwestrowy-plakat-tpn.html. Jego autorem był Krzysztof Kokoryn, więc podejrzewam, że tegoroczny plakat też można mu przypisać.
 







---
Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu.
---

Bałwan - street art czy land art?



Ostatnio mam skłonność do wpisów lekkich i dowcipnych. Tak też powitajmy Nowy Rok... Prezentuję zatem rzeźby z naturalnego tworzywa jakim jest śnieg - bałwany. Niektóre wyrzeźbione, ulepione, inne stworzone tylko przez dodanie małego akcentu do natury - kładziemy patyczek, kamyczek na ośnieżonej gałęzi i mamy niedźwiedzia, którego Greenpeace wykorzystał do promowania kampanii w obronie Arktyki. Artywizm zatem. Moda na zwierzęce tematy w sztuce ujawnia się także w "sztuce niskiej" lepienia bałwanów, za którymi kryją się czasem głębsze treści. Np. suki Anity to portrety suk przebywających na tzw. tymczasie u przodowniczki organizacji Bezdomniaki Szydłowieckie, która w szczególności zajmuje się pomocą bezdomnym, często ciężarnym sukom. Niekiedy jedynym ratunkiem jest aborcja lub sterylizacja aborcyjna, gdyż bezdomne suki bywają często zapładniane przez za duże dla nich psy, co powoduje, że szczeniaki są duże i ciąża lub poród powodują ryzyko śmierci matki. Niemniej jest to także kwestia prewencyjnej polityki przeciwdziałania rozmnażaniu bezdomnych zwierząt. Uważam jednak, że decyzja o aborcji, którą wszak człowiek podejmuje za sukę, powinna być podyktowana jedynie względami dobra jej i szczeniaków, a nie dobra ogólnego. Bezdomniaki Szydłowieckie odwalają kawał dobrej roboty, niemniej istnieje w społeczeństwie bardziej ogólny problem nadużywania aborcji i eutanazji w odniesieniu do zwierząt. Zabiegi te w odniesieniu do zwierząt nie są traktowane do końca poważnie, a decyzja o nich podejmowana jest często zbyt łatwo. Eufeminizm "usypianie" zdecydowanie to ułatwia... No i w międzyczasie przestało być lekko i dowcipnie.


Anita Wesołowska, Moje osobiste suczydła












 fot. Katarzyna Kombi Jankowska


  fot. Katarzyna Kombi Jankowska
 ---
Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu.
 ---

czwartek, 13 grudnia 2012

Paryskie animalesuqe Renaty Żółcińskiej

Jutro ostatnia szansa, by zobaczyć wystawę "Animalesque" Renaty Żółcińskiej w warszawskiej galerii Domu Artysty Plastyka na Mazowieckiej. Ta galeria nie jest co prawda w głównym nurcie nowych odkryć artystycznych i lansu środowiskowego, ale jednak od czasu do czasu trafiają się tam ciekawe wystawy. Jedną z nich jest "Animalesque" (malarstwo + filmy).

Na razie tylko polecam, mam nadzieję, że jeszcze uzupełnię wpis - dopiszę więcej!

 Renata Żółcińska, Pies polski, 2011


widok wystawy Renaty Żółcińskiej "Animalesque" w galerii DAP w Warszawie, fot. Renata Żółcińska

---
Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu.
---

Gry ze streotypem prawdziwego mężczyzny w kampaniach społecznych ciąg dalszy...

Rysiek z Klanu zmienia image! - chciałoby się rzec. Ale tak naprawdę to Piotr Cyrwus miał dość wizerunku Ryśka z "Klanu" (za pierwszym razem cudzysłów celowo pominęłam). Ta postać tak przylgnęła do aktora, że musiałam sprawdzić, jak ma naprawdę na imię.

Trzeba przyznać, że mu się udało. Zaprezentował się jako szef mafii, typowy twardziel, stereotypowy prawdziwy mężczyzna. Bo przecież uczynny i dobry Rysiek prawdziwym mężczyzną nie był. Był mięczakiem i pantoflarzem, w najlepszym wypadku "miśkiem". Tak to pozornie wygląda, gdy poddamy się władzy stereotypów. Ale nowy bohater Cyrwusa okazuje się być jednak nie aż tak daleki od Ryśka. Grę ze stereotypem uważam tu za udaną, pokazuje ona, że wygląd twardziela nie musi oznaczać zatwardziałego serca. A przez pojawienie się w spocie policjanta jako tzw. "psa" zamiast prawdziwego psa nadaje filmowi wymowę podwójnie przeciwdziałającą przemocy - zarówno wobec zwierząt, jak i wobec ludzi.



---
Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu.
---

Czy prawdziwy facet zjada krowę w 5 sekund?



W najbliższy piątek w Kawiarni Fawory przy ul. Mickiewicza 21 w Wawie odbędzie się wernisaż  wystawy "Prawa człowieka - zobacz je" wraz z dyskusją. Na początku wkurzyłam się, że w kontekście praw człowieka promowane jest mięsożerstwo (więc i zabijanie zwierząt) oraz przy okazji stereotypowy model męskości. W naszej kulturze bardzo silnie zakorzeniony jest stereotyp, że prawdziwy mężczyzna musi jeść mięso. Źródła tego stereotypu są złożone, ale można przytoczyć choćby niektóre. Prawdziwy mężczyzna poluje na mamuty, zabija. Ale w tym modelu prawdziwa kobieta siedzi przy garach, co pokazuje, w jaki sposób taki "mięsny" model męśkości konotuje seksitowskie podejście do kobiet i utwierdza tradycyjne role społeczne kobiet i mężczyzn. Prawdziwy mężczyzna jest silny, ma mięśnie, jak pan na plakacie.  A żeby być silnym i mieć mięśnie jeszcze do niedawna (dzięki stereotypom medycznym) trzeba było bezapelacyjnie jeść mięso. Na szczęście lekarze i dietetycy stopniowo zmieniają zdanie. Poza tym przecież gej też może być wegetarianinem. A czy gej może być prawdziwym mężczyzną? Tak, pod warunkiem, że je mięso ;-)

Pomijam już, że prawdziwy mężczyzna, zgodnie z plakatem powstałym w ramach warsztatów Humanity in Action Polska jest łysy i niedogolony...  Ale już tego się nie czepiam. Nie chodzi przecież o to, że nie mam poczucia humoru. Zgrzytem jest jednak to, że plakat próbuje mówić o prawach człowieka traktując je przecież poważnie - taki jest cel, a jednocześnie żartuje sobie z praw zwierząt, z ich śmierci. Biorąc pod uwagę, że śmierć krów z powodu ich zjadania jest powszechnym masowym, codziennym procederem, jest to porównywalne do dowcipów o Żydach uciekających z Auschiwtz przez komin... W ciągu roku na świecie ginie ok. 24 mln zwierząt zabijanych na mięso. Można sobie policzyć ile ich ginie w ciągu 5 sekund.

Reakcja była spora, rozgorzały dyskusje, choć zdecydowana większość się ze mną zgadzała. Dotarłam jednak do informacji, że w Faworach serwowane są dania wegańskie. Knajpa deklaruje, że jest wegetariańska (choć chyba nie jest to do końca prawdą, gdyż podobno czasem serwują rybę). Ponadto Fawory podkreślają także, że są przeciw WSZELKIEJ dyskryminacji, co w tym kontekście miało potwierdzać także sprzeciw wobec dyskryminacji zwierząt.

Wydaje mi się więc, że umieszczenie niniejszego plakatu jako zdjęcia promującego wydarzenie było prowkacją, mającą na celu... No właśnie, co? Poruszenie ważnego tematu czy wypromowanie wydarzenia poprzez gorącą dyskusję. W sumie metoda okazała się skuteczna, w końcu dowiedziałam się o kawiarni, polubiłam na facebooku, żeby sprawdzić, co mają w menu, a jak się okazało, że wege jedzenie, to nie było powodu, żeby lubienie odkliknąć. Teraz w dodatku piszę na blogu, potem wrzucę to na swój facebook, w dodatku informacja dotrze do odpowiedniej grupy odbiorców, potencjalnych klientów. Tak zwany marketing wirusowy. Problem jednak w tym, że czasem może on przynieść efekt odwrotny, negatywny pogłos w tle... Nie jestem więc pewna, czy to dobrze, że Fawory będą kojarzyć się z tym plakatem. Gdybym była trochę mniej dociekliwa, nie dotarłabym do informacji, że serwowane są tam wege potrawy, więc również nie doszłabym do wniosku, że to prowokacja, a co za tym idzie nie miałabym najlepszego zdania o Faworach. Szkoda by było. Istnieje ryzyko, że nie ja jedna...

Ktoś zapytał "czy chodziło o to, żeby ktoś napisał, że plakat jest do dupy", ktoś napisał, że o to właśnie chodziło, by wzbudził emocje i by "drogie Panie zaczęły gorącą debatę o archetypie (...) mężczyzny. Właśnie po to jest to dzieło". Jest to "dzieło" trójki cudzoziemców, którzy uczestniczyli w warsztatach Humanity in Action Polska (nazwiska dodam jutro jak otrzymam je od organizatorów wystawy). Gdy zapytałam o autora plakatu, ktoś próbował mnie sprowokować do emocjonalnych wypowiedzi (nie udało mu się, więc rozmowa potoczyła się w miarę konstruktywnie). Zasugerowano mi jednak więcej dystansu. Tak samo można by poprosić o dystans do hasła "zakaz pedałowania" (też na swój sposób jest dowcipne). Niestety trudno o dystans, gdy żyje się w kulturze, w której mięsożerność i męskość kojarzone są ze sobą nader często i bardzo serio. Pojawiło się spostrzeżenie, że kontekst jest ważny. Owszem, hasło o zjadaniu krowy w 5 sekund jest tym bardziej żenujące, że występuje w kontekście praw człowieka. Gdyby wystąpiło w kontekście "konserwy" lub mowy nienawiści, wcale by mnie nie zdziwiło, ba, nawet bym się nie fatygowała, by dyskutować. Po tym, jak odkryłam wege jedzenie w menu Faworów, uznałam umieszczenie tego plakatu na profilu wydarzenia za prowokację do dyskusji, ale też sprytny zabieg marketingowy. Więc rzeczywiście kontekst jest ważny. 

Napisałam, że apeluję o usunięcie plakatu, ale  zaznaczyłam (dwukrotnie), że dotyczy to usunięcia plakatu z Facebooka jako reprezentatywnego dla tego wydarzenia. Dla jasności - nie chodziło mi o usuwanie go z wystawy. Na wystawie mają prawo zostać pokazane różne podejścia, także te głupie i stereotypowe.


---
Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu.
---

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Plakat zimowej zbiórki dla Schroniska w Korabiewicach


Miło patrzeć jak projekty graficzne akcji prozwierzecych przechodzą pozytywną przemianę. Organizacje działające na rzecz praw zwierząt zazwyczaj nie mają pieniędzy na dobrych projektantów, a ludzie w nich pracujący często nie mają czasu i siły myśleć o takich mało istotnych (w porównaniu z ratowaniem życia) sprawach jak estetyka plakatów i ulotek. Od jakiegoś czasu na szczęście się to zmienia, dostrzeżono chyba, że estetyka ma wpływ na skuteczność w docieraniu do odbiorców, czego przykładem jest fajny plakat dotyczący zimowej zbiórki koców, kołder, ręczników i innych rzeczy, które mogą przydać się w schronisku w Korabiewicach. Może typografia, rozmieszczenie liter mogłaby byc lepiej dopracowana, ale kolorystyka jest udana, a wizerunki zwierząt urocze.

Przypominam, że Schronisko w Korabiewicach parę lat temu zostało zastane w stanie strasznym, zwierzęta umierały z głodu, brudu i chorób. Na szczęście dzięki uporowi i konsekwentnym działaniom Fundacji Viva! udało się je doprowadzić do przyzwoitego stanu, większość zwierząt (łącznie z niedźwiedziem!) została wyleczona.


Swoją drogą estetyka plakatów, ulotek, akcji ulicznych (demonstracji, happeningów) proanimalistycznych to ciekawy temat do analizy. Wspominałam po krótce o happeningach Igualdad Animal, ale chciałabym jeszcze kiedyś napisać o zupełnie innych estetykach i ich sile oddziaływania (gdyż to jest cecha najbardziej liczącą się dla tych organizacji). Członkowie Igualdad Animal wytwarzają w swoich akcjach rodzaj szoku, który pozostając szokujący, jest jednocześnie piękny. 8 grudnia w Madrycie miał miejsce po raz kolejny.

Interesuje mnie też sposób przedstawiania zwierząt w formie rysunków czy grafik w tekstach wizualnych kultury popularnej. Fascynuje mnie jak w uproszczonej, estetyzowanej, stylizowanej formie (zdawałoby się tak dalekiej od realizmu) można uchwycić istotę bycia danego zwierzęcia - czasem postrzeganego jako przedstawiciel gatunku, a czasem również jako indywiduum. Niedoścignionym mistrzem jest oczywiście Wilkoń, ale ilustracja książki dziecięcej to jeszcze trochę co innego. Plakat zbiórki dla Korabiewic kojarzy mi się natomiast z okładką Darwinowskiego "Czasu Kultury" projektu Marianny Sztymy. Chciałabym wiedzieć, kto jest autorem korabiewickiego plakatu...


---
Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu.
---

środa, 5 grudnia 2012

Sztuczne Fiołki, Sroka i koty

Tym razem wpis lekki - trochę appropriation art. Zacznę od końca: Sztuczne Fiołki, Dorota Sroka, fotografia (autor nieznany). Właśnie piszę nieco spóźnioną recenzję z wystawy Fontanna. Niezwykła lepkość gliny w Muzeum rzeźby Współczesnej w Orońsku (kurator Leszek Golec). I tak przy okazji prac Kamila Kuskowskiego i Jerzego Kosałki, będących parafrazą Duchampa oczywiście, przypomniały mi się Sztuczne Fiołki i obraz Doroty Sroki oraz genialna fotografia nieznanego autora. Ta z kolei przypomina mi genialną fotografię Agnes Geoffrey.

Typowa dla postmodernizmu, o dadaistycznej genezie i popkulturowych powinowactwach, siostra found footage, krewna pop artu... appropriation art. (Nie lubię tego terminu, kolejny anglojęzyczny neologizm w polskiej historii sztuki, która jakoś nie radzi sobie z pojęciami.)

Sztuczne Fiołki były niedawno nominowane do paszportów Polityki w kategorii Sztuki Wizualne. Podejrzewam o to jedną z jurorek - Izę Kowalczyk, ale pewności nie mam, cicho sza...  Sztuczne Fiołki pojawiły się na facebooku i w jego obrębie funkcjonują, można je uznać za rodzaj sztuki internetowej, sztuki hurtowego tworzenia memów, robienia sobie żartów pomieszanych z konstruktywną krytyką i komentarzem społecznym przy pomocy dzieł sztuki. Profanacja o tyle o ile profanacją był dadaizm. Facebook skasował Sztuczne Fiołki uznając je za niezgodne z regulaminem, ale one momentalnie wykiełkowały od nowa.

Fiołki podają na szczęście autorów, których obrazy przetwarzają, ale osoby, które gdzieś zamieszczają te przetworzone przez nich, już niekoniecznie - piszą tak jakby to Fiołki namalowały XIX-wieczny pejzaż albo jakby to Fiołki namalowały obraz Malewicza. I tak to idzie dalej w świat - ze zmienionym autorem. To jak uznać za autora cytatu osobę, która go przytacza. Smutny proces. Śmierć autora. Piractwo i plagiat są błahe póki to nie my jesteśmy ich ofiarą, póki to nie naszą twórczość ktoś przypisuje komu innemu.



Sztuczne Fiołki: obraz Doroty Sroki


Dorota Sroka 


  fotograf nieznany

Agnes Geoffray, Night, 2005
 

 Marcel Duchamp jako Robert Mutt, Fontanna, 1917 


widok wystawy Fontanna w CRP w Orońsku: Jerzy Kosałka, Fontanna z cyklu Pardon Marcel, 1997
(fot. Łukasz Żywulski)


 
widok wystawy Fontanna w CRP w Orońsku: Kamil Kuskowski, Fontanna, 2008 (fot. Łukasz Żywulski)

I jeszcze trochę Fiołków animalistycznych:

 Sztuczne Fiołki: Edwin Henry Landseer (1802-1873) - malarz brytyjski



Sztuczne Fiołki: Richard de Fournival, "Bestiaire d’Amour", Lotaryngia (północno-wschodnia Francja) XIV wiek [źródło: http://discardingimages.tumblr.com/ ]
 


Sztuczne Fiołki: Artur Grottger (1837-1867)
{Uwaga! Ten obrazek wcale niczego nie promuje!}

Sztuczne Fiołki: Vincent van Gogh, Kruki nad łanem zboża

 Sztuczne Fiołki: Mary Cassatt (1844-1926)

Sztuczne Fiołki: Edgar Degas 

 Alexandre-François Desportes (1661-1743)

 Camille Corot (1796-1875) – francuski malarz, przedstawiciel kierunku realistycznego. {Jeden z tych malarzy, których kunszt można docenić jedynie na żywo}

Sztuczne Fiołki: Edwin Henry Landseer (1802‑1873)

Sztuczne Fiołki: Pieter Bruegel (Starszy) (1525-1569)
{Uwaga! To, co się wydaje może być tego, co jest, odwrotnością!}

 
źródło: https://www.facebook.com/SztuczneFiolki


I na zakończenie:


 Sztuczne Fiołki: Kazimierz Malewicz (1879-1935) – rosyjski malarz i teoretyk sztuki.
---
Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu.

---

wtorek, 4 grudnia 2012

Zapis dotyczący sztuki w ustawie o ochronie zwierząt?


Po gliwickiej aferze z papugą Pani Ewa Chudyba z Muzeum w Gliwicach, która była moderatorką debaty "Zwierzę - żywe tworzywo artysty?" towarzyszącej wystawie Michała Brzezińskiego "Expanded Life Definition", podjęła inicjatywę mającą na celu wprowadzenie zapisu prawnego dotyczącego wykorzystywania zwierząt przez artystów. Pani Chudyba sporządziła internetową petycję, w której sformułowała wstępnie zapis prawny wraz z uzasadnieniem


Papuga, która umarła na wystawie "Expanded Life Definition" Michała Brzezińskiego w Czytelni Sztuki (Muzeum w Gliwicach)



PETYCJĘ MOŻNA PRZECZYTAĆ TU:

Główny postulat brzmi - domagamy się dodania w ustawie o ochronie zwierząt zapisu zakazującego „korzystania” przez artystów z żywych zwierząt bądź żywych komórek w celu stworzenia dzieła sztuki, który sformułowany jest wstępnie (dopuszcza się możliwe modyfikacje w zakresie formalnym, ale nie treści) następująco:

Zakazuje się tworzenia i wystawiania dzieł sztuki, których integralną część stanowią żywe zwierzęta bądź żywe komórki lub też dzieł sztuki, które powstały w konsekwencji manipulacji (także w obszarze genotypu i fenotypu) dokonywanych na żywym organizmie bądź żywych komórkach lub też dzieł sztuki, do stworzenia których artysta wykorzystał jako tworzywo/materiał żywe zwierzę bądź żywe komórki.

Ten zapis wydaje się odpowiedni, na pewno dobrze, że zostało podjęte jakieś działanie w tym kierunku. W jaki sposób go rozumieć, czego dokładnie ma dotyczyć? Czy wyłącznie używania w sztuce w sposób bezpośredni żywych zwierząt? Wtedy jednak zabicie lub użycie zwierzęcia poza galerią, poza aktem artystycznym już nie podpadałoby pod ten paragraf. Ja ma się ono do prac, w których zwierzę nie jest bezpośrednio obecne w galerii, a praca jest rejestracją pewnych działań?

Czy zapis prawny ma obejmować wyłącznie wyżej przytoczone zdanie, czy także całą pierwszą część petycji? Moim zdaniem postulat sformułowany na końcu petycji nie zupełnie pokrywa się w jej pierwszą częścią. Sformułowania ogólne użyte przy przytoczonych przykładach wymagają chyba jeszcze przemyślenia. Przykłady podane przez autorkę są dość oczywiste, niemniej istnieje mnóstwo różnorodnych sposobów pojawiania się zwierząt w sztuce, do których również można by odnieść te sformułowania. Zacytowane poniżej sformułowania zawarte w petycji, które, jeśli miałyby zostać przekształcone w zapisy prawne, niosłyby ze sobą pewne niebezpieczeństwo - ograniczania także tej sztuki, która nie stoi w konflikcie z dobrem zwierząt.  Poniżej przytaczam wraz z komentarzem fragmenty, które budzą moje wątpliwości, a tłustym drukiem zaznaczam te, które, moim zdaniem, wymagają ponownego przemyślenia, przedyskutowania i innego sformułowania. 

"STOP bio art. Petycja w sprawie Zmiany Ustawy o Ochronie Zwierząt."

Niestety już sam tytuł petycji budzi moje wątpliwości, bio-art nie jest bowiem pojęciem oczywistym, bywa różnie rozumiany i po prostu różny - także pod względem etycznym. Faktycznie, zazwyczaj jest wątpliwy etycznie, ale żeby pokazać zniuansowanie kwestii, której dotyka petycja przytoczę tu jeden ze sztandarowych dla bio-artu projekt Kathy High "Ambracing Animal", polegający na zaadoptowaniu przez artystkę schorowanych transgenicznych szczurów laboratoryjnych i zapewnienie im jak najlepszej opieki do końca ich życia. High filmowała ich życie i opiekę nad nimi, a podtytuł projektu brzmi znacząco: Rat Love Manifesto. Na stronie projektu artystka opisuje jak starała się dbać o rzeczywiste potrzeby szczurów, w polskim prawie określane mianem dobrostanu. Być może High też by można co nieco zarzucić, np. to, że przetrzymywała szczury w galerii zamiast w domu, ale jestem daleko od jednoznacznie negatywnej oceny jej projektu.

Szczur w projekcie Embracing Animal Kathy High


Teraz przejdę do konkretnych fragmentów z petycji (wspominanych sformułowań ogólnych, którym towarzysza przykłady - zawartych w pierwszej części petycji):

3) mamy do czynienia również z pracami, których powstanie wiązało się:
a) z uśmierceniem zwierzęcia bezpośrednio przez artystę
b) wykorzystaniem przez artystę faktu uśmiercenia zwierzęcia przez osobę trzecią. 

O ile pierwszy punkt nie budzi moich wątpliwości - artystom należy bezwzględnie zabronić uśmiercania zwierząt w celach artystycznych, o tyle drugi postaram się przemyśleć. Sformułowanie w punkcie b) jest tak szerokie, że może obejmować niemal wszystko, nawet wykorzystanie do rzeźby znalezionej w lesie czaszki. Takie rzeźby tworzył np. Xavier Bayle, artysta od wielu lat zaangażowany w ruch praw zwierząt, weganin.

Xavier Bayle, rzeźba z użyciem znalezionej czaszki


Oczywiście sporo jest przypadków, w których artyści zlecają lub w inny sposób inicjują uśmiercenie zwierzęcia do swoich celów artystycznych, jak to zrobiła np. Katarzyna Kozyra do "Piramidy zwierząt" (uśmierciła dwa koguty, choć użyła tylko jednego, zleciła zabicie klaczy) czy Guillermo Hababcuc Vargas, który posunął się do próby zagłodzenia psa uwiązanego w galerii. Ale są sytuacje, w których artyści używają zwierząt już wcześniej przez kogoś zabitych. Wtedy też można poddać w wątpliwość wykorzystanie ciała zwierzęcia (np. holenderska artystka Katinka Simonse używająca pseudonimu Tinkebell nie tylko uśmierca i torturuje zwierzęta, ale później ośmiesza ich ciała, przetwarzając je tak, że wyglądają "idiotycznie").

 ośmieszone ciało psa w rzeźbie Katinki Simonse (Tinkebell) (Holandia)


 

Poddawanie eutanazji klaczy Kasi - Piramida zwierząt Katarzyny Kozyry (Polska)


 Chory, zagłodzony pies złapany na ulicy, przywiązany w galerii Codice w ramach projektu Zagłodzić psa Guillermo Habacuca Vargasa (Nikaragua)

Niemniej pod podpunkt b) sformułowany w ten sposób podpadałyby także wszystkie działania artystyczne, w których użyte zostały produkty pochodzące z uboju zwierząt, a więc niewegetariańskie. W świecie, w którym żyjemy nie można niestety uczynić wszystkich wegetarianami (choć w przyszłości kto wie), a zatem trudno zabronić artystom używania w sztuce tego, czego wszyscy używają na co dzień - trupów zwierząt, które ludzie jedzą i noszą. Można argumentować, że sztuka to rozrywka, a użycie uśmierconego zwierzęcia do celów spożywczych lub obuwniczych jest uzasadnione, jednak  logika takiego rozumowania może być łatwo poddana w wątpliwość, gdyż cele spożywcze są bodaj jeszcze mniej uzasadnione niż artystyczne.

Pojawiają się różne niuanse: wyobraźmy sobie czterech artystów, którzy stworzyli prace, w których użyli jako materiału futra. 1. Jeden z nich zlecił zabicie na futro zwierzęcia, 2. Drugi kupił futro w zwykłym sklepie futrzarskim, produkt procederu okrutnego, ale niestety legalnego i akceptowanego przez sporą część społeczeństwa. 3. Trzeci użył futra, które znalazł od dawna nieużywane u babci na strychu. 4. Czwarty użył dobrej jakości sztucznego futra, wizualnie i dotykowo przypominającego naturalne i udało mu się osiągnąć ten sam efekt, co pozostałym artystom. Przypadek czwarty nie jest wątpliwy moralnie. Przypadek pierwszy jest ewidentnie niemoralny i zapis prawny powinien być tak sformułowany, by tego zabronić) Co począć jednak z artystą drugim i trzecim? Czy można sformułować zapis w taki sposób, by w sztuce zostało zabronione coś, co w galeriach handlowych jest akceptowane? Czy zapis podpunktu b) w obecnym kształcie nie dyskwalifikuje twórczości artysty nr 3?

Tomek Rogaliński użył sztucznego futra, a ślimaki wyrzeźbił...




 Jeżeli podważalibyśmy zasadność użycia przez artystkę Iris Schieferstein skóry krowy do rzeźby, chcąc zachować konsekwencję, musielibyśmy podważyć zasadność używania skóry do produkcji obuwia...


Przytoczone sformułowanie punktu b) dotyczy w zasadzie każdej sztuki z użyciem produktów będących skutkiem zabijania zwierząt, a więc mięs, skór futer. Być może jednak należałoby na artystów nałożyć obowiązek informowania o sposobie pozyskania części ciał zwierząt, ponieważ jest to istotne dla oceny zarówno ich jako ludzi jak i ich sztuki, a także do jej interpretacji i wpisania jej w odpowiedni kontekst. Ośmielę się posunąć się do stwierdzenia, że widz ma prawo wiedzieć, czy to, co ogląda jest produktem morderstwa czy nie. Niektóre formy pozyskiwania materiałów do sztuki powinny być nielegalne. Chciałabym np. wiedzieć, w jaki sposób Iris Schiefestein pozyskuje materiały do swoich rzeźb albo skąd Nicolas Galanin miał skórę całego wilka. Jeśli zlecił zabicie zwierzęcia jego praca może zostać zupełnie inaczej rozumiana i wpisana w inny kontekst niż gdyby się okazało, że znalazł je np. w piwnicy jakiegoś starego domu. Ale nie wiem tego, więc mogę jedynie spekulować, a póki nie mam pewności, to nie wiem też, czy działanie artysty jest moralne. Gdyby podpunkt b) przytoczony w petycji potraktować jako podstawę zapisu prawnego praca ta byłaby nielegalna, niezależnie od tego, czy jest moralna (tzn. niezależnie od tego jak pozyskano futro).


 
 Rzeźby Iris Schieferstein z wykorzystaniem fragmentów ciał zwierząt 


 
Praca Nicolasa Galanina - wypchany wilk próbujacy uwolnić się od bycia dywanem, od uprzedmiotowienia...

A jak owo sformułowanie można by odnieść do akcji aktywistów z hiszpańskiej organizacji działającej na rzecz praw zwierząt Igualdad Animal? Ich uliczne happeningi mają bowiem charakter artystyczny, a moim zdaniem także dużą wartość artystyczną. Wykorzystują oni jednak ciała zwierząt zabite przez innych - zbierają ze śmietników rzeźni, ferm i schronisk zwłoki zwierząt (m. in. odpady przemysłu mięsnego, jajczarskiego, mlecznego), a zatem podpadaliby pod ten paragraf. Jeżeli podpunkt b) stałby sie podstawą postulatu prawnego doszłoby do paradoksalnej sytuacji, w której ustawa mająca służyć dobru zwierząt mogłaby wykorzystana przeciwko osobom broniącym praw zwierząt.




2) przyczyniają się do ugruntowania w świadomości społecznej przekonania, że zwierzę jest „rekwizytem” i „narzędziem” artysty, którym może on dowolnie się posługiwać - a zatem usprawiedliwiają przedmiotowe traktowanie zwierząt. Nawet jeżeli istota żywa nie doznaje bezpośredniego uszczerbku ani w wymiarze fizycznym, ani psychicznym (przy czym nie mamy środków, by jednoznacznie i ostatecznie stwierdzić brak cierpienia zwierzęcia, szczególnie w przypadku niewielkich organizmów, takich jak wypławek - płaziniec) – angażowanie zwierzęcia w działania artystyczne, których celu ani sensu nie jest ono w stanie zrozumieć ani podjąć świadomej decyzji o uczestnictwie w nich – jest naszym zdaniem nieetyczne, stanowi również przesłankę do podejmowania analogicznych działań w obszarze sztuki wobec osób niepełnosprawnych intelektualnie czy dzieci; 

Gdyby chcieć potraktować powyższe postulaty jako podstawy do zapisów prawnych, to trzebaby zanegować sporo świetnych prac artystycznych, które w żaden sposób nie przyczyniają się do cierpienia zwierząt. Faktycznie, nie wiem, co kot Rudzik na to, że wystąpił w dwóch pracach Robakowskiego, że był pokazywany w Zachęcie i w CSW, nie wiem co jamniczka Brioche na to, że jest bohaterką prac swego opiekuna Hugo Fortesa, a jej zadanie polega na spaniu i zerkaniu od niechcenia w obiektyw... Te prace mówią o podmiotowości zwierząt, i w przeciwieństwie do pracy Brzezińskiego z użyciem papugi, nie zaprzeczają swojej idei. Dlatego uważam, że we wszystkich sformułowaniach zawartych w petycji powinno być wyraźnie podkreślone, ze mowa o działaniach/zachowaniach, które wiążą się z krzywdzeniem zwierzęcia. Albo należałoby dodać zapis, że uczestnictwo zwierząt w sztuce jest dopuszczalne tylko pod warunkiem, że nie istnieje żadne ryzyko uczyniania przez to zwierzęciu krzywdy, że praca artystyczna nie naraża zwierzęcia na żaden rodzaj dyskomfortu lub cierpienia fizycznego lub psychicznego.

 
Jamniczka Brioche w pracy Hugo Fortesa

Kot Rudzik w pracy Józefa Robakowskiego
 

Wnioskujemy o zmianę Ustawy o Ochronie Zwierząt w Rozdziale 4 art. 17 (Ustawy obowiązującej na dzień 8.11.2012 r.) poprzez dodanie zapisu zakazującego „korzystania” przez artystów z żywych zwierząt bądź żywych komórek w celu stworzenia dzieła sztuki.

No właśnie pytanie co nazywamy korzystaniem z żywych zwierząt, czyż każdy film przyrodniczy lub dokumentalny nie podpada pod ten paragraf? Wydaje mi się, że wiem, co autorka ma na myśli, ale znowu - uważam, że należałoby to może jakoś  inaczej sformułować. Należałoby zaznaczyć, że chodzi o korzystanie, które naraża zwierzę na ryzyko, na jakiegokolwiek rodzaju krzywdę, którą to krzywdę należałoby jakoś zdefiniować. 

Warto by było też zaznaczyć, że zapisy nie odnoszą się wyłącznie do zwierząt kręgowych, ale także do innych, np. owadów. 

Praca na tkankach i komórkach rzeczywiście wymagasprecyzowania, nie jestem tylko pewna, czy w ustawie o ochronie zwierząt. Gdyby istniała ustawa o sztuce, o granicach swobody artystycznej, to należałoby w niej uwzględnić zarówno zwierzęta, jak i tkanki i komórki. Mowa jednak o ustawie o ochronie zwierząt, a komórki i tkanki to nie zwierzęta. Trzeba by wziąć pod uwagę pracę zarówno na tkankach zwierzęcych, jak i ludzkich. Bio-artem z pewnością można nazwać prace z zastosowanie biotechnologii lub praktyk jej podobnych, praca na tkankach i komórkach, operowanie na żywym organizmie z wnikaniem w jego szeroko rozumianą strukturę. W ustawie o ochronie zwierząt należałoby zatem uwzględnić sztukę, w której stosowane są manipulacje na zwierzęcych organizmach. Biotechnologia wraz ze swoim rozwojem z pewnością będzie wymagała coraz to nowych regulacji prawnych, choć niestety w Polsce bioetyka rzadko kiedy wykracza poza dyskusje wokół aborcji, eutanazji i in vitro. Nie jestem jednak pewna na ile użycie żywych zwierzat jako aktorów lub współuczetsników sztuki można nazwać bio-artem. W końcu nie nazywamy tak sztuki, w której występuje człowiek (zwierzę, ssak gatunku homo sapiens). Nie jestem też pewna, czy użycie fragmentów ciał zwierząt w sztuce można nazwać bio-artem, w końcu składniki pochodzenia zwierzęcego w farbach lub klejach były od wieków stosowane choćby w malarstwie. 

Na koniec dodam, że inicjatywa Ewy Chudyby jest dla mnie bardzo ważna. Moim celem nie jest jej blokowanie, ale dokładniejsze i bardziej przemyślane przygotowanie. Uważam, że radykalizm postulatu nie musi iść w parze ze zbyt szerokim jego sformułowaniem, tak jak szczegółowe sformułowanie, mające na względzie także wolność tworzenia, nie musi oznaczać konformizmu w etycznym podejściu do zwierząt. Mam nadzieję, że środowisko artystyczne i środowisko proanimalistyczne oraz organizacje na rzecz praw zwierząt podejmą wspólną inicjatywę, przedyskutują i wypracują postulaty prawne. Nie ma sensu wchodzenie w konflikt z artystami, nie ma sensu ograniczanie sztuki tam, gdzie nikomu to nie służy, a może zaszkodzić. Nie można jednak zapominać, że dobro zwierząt ma być tu wartością nadrzędną.

Podpiszecie petycję w tym kształcie czy nie? Ja mam pewne opory, ale chyba jednak podpiszę, gdyż potencjalne korzyści przewyższają potencjalne niekorzystne skutki. Dlatego proszę komentujcie, krytykujcie, wyrażajcie zdanie, piszcie spostrzeżenia!

P.S.
A ponieważ zaczęłam od afery z papugą w Muzuem w Gliwicach, i ponieważ afera ta spowodowała napisanie petycji przez Ewę Chudybę, dlatego też do niej wrócę. Informuję, że moje komentarze na blogu Pani Chudyby dotyczące pojęcia cenzury w odniesieniu do wystawy "Expanded Life Definition", dotyczące także współodpowiedzialności galerii za śmierć papugi, nie zostały opublikowane (są moderowane):
http://wersjerobocze.blogspot.com/2012/10/za-sztuka.html#comment-form 

---
Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu.
---