sobota, 19 grudnia 2009

Wszystkie stworzenia oczami amatora

Już jeden dzień po wernisażu pojawiła się recenzja wystawy Wszystkie stworzenia duże i małe pod tytułem Wszystkie dzieła lepsze i gorsze na blogu Sztuka oczami amatora. Dziękuję autorowi za wspomnienie prof. Petera Singera, który w kontekście przełamywania antropocentryzmu nie powinien zostać pominięty, ale też muszę dodać, że został on wspomniany w tekście kuratorskim towarzyszącym wystawie (który niestety można otrzymać jedynie za opłatą 2 zł., więc część amatorów zapewne go nie przeczyta).

Swoją drogą zawsze to miło, że też osoby nie zajmujące się sztuką zawodowo, a po prostu się nią interesujące, postanawiają poświecić trochę czasu, by o niej napisać. Podoba mi się pomysł na blog o sztuce widzianej oczami amatora. To może być niezła lekcja dla kuratorów, ale także krytyków i artystów. Ważne jest bowiem, by sztuka trafiała do kogoś więcej niż tylko elity tzw. art worldu (nie cierpię tego określenia i wszelkich zangielszczonych neologizmów językowych, ale w tym wypadku wyrażenie to oddaje nierzadko snobistyczną atmosferkę tego środowiska). Ale zobaczymy jak blog będzie się rozwijał...

P.S. Mojej recenzji wystawy w Zachęcie możecie się spodziewać raczej dopiero w styczniu.

Jeżeli chcesz skomentować blog, a nie chcesz się logować, wybierz opcję "Anonimowy" i podpisz się w komentarzu.

piątek, 18 grudnia 2009

Wszystkie stworzenia duże i małe

wystawa

Zachęta
Narodowa Galeria Sztuki (Warszawa)
18.12.2009 - 21.02.2010
wernisaż o godz. 19:00

kuratorka Maria Brewińska
współpraca Anna Tomczak

artyści

Marina Abramovic&Charles Atlas, Vito Acconci, Pilar Albarracín, Dan Attoe,
Roger Ballen, Kuba Bąkowski, Joseph Beuys, Bogna Burska, John Bock, Olaf Brzeski, Mircea Cantor, David Claerbout, Marcus Coates, Anna Dębska, Mark Dion, VALIE EXPORT, Angus Fairhurst, Peter Fischli&David Weiss, Peter Friedl, Leszek Golec&Tatiana Czekalska, Douglas Gordon, Jean-Charles Hue, Elżbieta Janczak-Wałaszek, Agnes Janich, Christian Jankowski, Marina Kappos, Mike Kelley, Kristof Kintera, Grzegorz Kowalski, Igor Krenz, Natalia LL, Dominik Lejman, Marcin Maciejowski, Artur Malewski, Rafał Milach & Andrzej Sidor, Ciprian Mureşan, Yach Paszkiewicz, Włodzimierz Pawlak, Elisa Pône, Marc Quinn, Józef Robakowski, Zygmunt Rytka, Alain Séchas, Deborah Sengl, Carolee Schneemann, Rudolf Schwarzkogler, Dusan Skala, Gabrielle Stellbaum, Eric Swenson, Javier Téllez, Gabriela Vanga, Bill Viola, Martin Walde, Marek Wasilewski, Boyd Webb, William Wegman, William Wegman&Robert Breer, Paweł Więckowiak, The Wooster Group, Wunderteam, Erwin Wurm.


Wystawa rozwija wątek zasygnalizowany podczas prezentacji
"Ciepło/zimno-Letnia miłość" pokazywanej w Zachęcie w 2007 roku, odnoszącej się do miłości, także miłości człowieka do zwierząt.

Obecna wystawa koncentruje się wyłącznie na problematyce świata zwierzęcego, różnorodnych jego ujęć oraz na rozmaitych sposobach wizualizacji tego zagadnienia w sztuce. Punktem wyjścia jest chęć przekroczenia idei antropocentryzmu, która sytuuje człowieka w centrum świata jako gatunek uprzywilejowany, o najwyższym statusie ontologicznym. Takie stanowisko wydaje się wciąż dominować we współczesnej nauce, a jego konsekwencją jest brak postrzegania innych gatunków/przejawów życia na ziemi w kontekście ich podmiotowości czy przynależnych im praw.

Teoria ewolucji przedstawiona w książce O pochodzeniu gatunków (w tym roku obchodzimy 150-lecie jej pierwszego wydania, oraz 200-lecie urodzin Karola Darwina), wyniosła człowieka na szczyt innej hierarchii, ale nie jako odrębne "super zwierzę", lecz jako gatunek stanowiący część przyrody i podlegający jej procesom w łańcuchu naturalnych przemian. W 1872 roku Darwin opublikował książkę O wyrazie uczuć u człowieka i zwierząt, w której opisywał świat zwierząt poprzez ekspresję emocji przynależnych dotąd wyłącznie gatunkowi ludzkiemu. To jak na owe czasy rewolucyjne myślenie przedstawiało zwierzęta i ludzi nie jako obce czy przeciwstawne sobie światy, ale jako pozostające ze sobą w bliskim podobieństwie i wzajemnych relacjach.

O ile o współczesnej nauce złośliwi komentatorzy mówią, że na ogół spotyka się z Innym przy codziennych posiłkach (zwierzęta umieszcza się w grupie wszystkich Innych wykluczanych często przez społeczeństwo czy egzystujących na jego marginesie), to jednak na uwagę zasługuje fala nowych książek, rozpraw, tekstów wychodzących od lat 60. ubiegłego wieku (do czego z pewnością przyczyniły się ruchy ekologiczne i walka o prawa zwierząt zapoczątkowane na fali rewolucyjnych przemian tego czasu) do dzisiaj, formułujących nowe podejście do nie-ludzkiego świata, jego relacji z ludzkim, nowe filozoficzne czy etyczne pytania.

Od czasu radykalnych przemian w sztuce, zapoczątkowanych również w latach 60. XX wieku, zasadniczej zmianie uległ stosunek artystów do świata
zwierzęcego i relacji ludzie-zwierzęta. Pokazywane na wystawie prace
wizualizują ów świat w jego różnorodnych aspektach związanych z mniej lub
bardziej zaangażowaną obserwacją, przyjemnością patrzenia, dotykania czy posiadania przez udomowianie, przyjemności doświadczanej przez same
zwierzęta w trakcie zabawy, ale i kwestii spychania ich egzystencji do getta
zwanego ogrodem zoologicznym. Odnoszą się również do kwestii trudnych
dotyczących towarowego wykorzystywania zwierząt, zadawania im bólu i
cierpienia, spożywania ich ciał. Wiele prac przywraca symboliczne znaczenie
zwierząt w kulturze wyparte przez przemiany cywilizacyjne. W innych
zwierzęta stają się uczestnikami eksperymentów, poprzez które obserwujemy ich wzajemne interakcje, albo bywają też częścią jedynie formalnych eksperymentów artystycznych. Relację człowiek-zwierzę komentują prace mówiące o "zwierzęcym" aspekcie natury ludzkiej oraz o pragnieniu utożsamienia się z Innym poprzez "stawanie się zwierzęciem".

Wystawa prezentuje zwierzęcy świat z perspektywy ludzkiej (wszak inna jest nam nie dostępna); przez to w tle zarysowuje także obraz człowieka i jego stosunku do świata ożywionego.

Wernisażowi towarzyszy akcja artystyczna duetu
z gościnnym udziałem
Mai Ostaszewskiej

18 grudnia, godz. 19

Leszek Golec i Tatiana Czekalska - artyści, którzy od lat konsekwentnie realizują prace i projekty odnoszące się do świata zwierząt, m.in. seria Avatar - „cenne" przedmioty wykonane ze szlachetnych metali, służących do przenoszenia małych, żywych stworzeń w bezpieczne miejsca.

Także w swoim prywatnym życiu artyści realizują zasadę nie zadawania bólu i cierpienia zwierzętom, są od wielu lat weganami.
Na wystawie Wszystkie stworzenia duże i małe w Zachęcie pokażą serię 6 T-shirtów (peT-shirt) zaprojektowanych dla kotów - T-shirtów „testowanych/używanych" (second paw) - z sierścią kota wegetarianina.

Ponadto zrealizują akcję z udziałem Mai Ostaszewskiej, która jest znana nie tylko za sprawą swoich osiągnięć aktorskich, ale także stylu życia związanego z wegetarianizmem i obroną praw zwierząt. Podczas otwarcia wystawy rozda ulotki przygotowane przez artystów, wydrukowane w formie wizytówek, które mają zbudować świadomość szkody jaką niesie za sobą spożywanie mięsa.

(Tekst pochodzi z materiałów Zachęty umieszczonych na Facebooku)

Jeżeli chcesz skomentować blog, a nie chcesz się logować, wybierz opcję Anonimowy i podpisz się w komentarzu.

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Antygatunkowistyczna historia sztuki

Prawdę mówić tytuł wpisu jest mocno przesadzony, nie roztrząsam tu bowiem znaczenia tego pojęcia ani nie przedstawiam propozycji teoretycznej, a jedynie zaznaczam ewentualność zaistnienia czegoś, co można by określić tym mianem. We wpisie tym pojawia się tyle wątków, że trudno mi było znaleźć wspólny tytuł, a to co je łączy to sztuka i zwierzęta pozaludzkie. Uznałam więc, że ten tytuł będzie stosunkowo adekwatny.

Już drugi wpis na Strasznej sztuce zahacza o problematykę antygatunkowizmu. Cieszę się, że pojęcie to w jakiś sposób zaistniało w dyskursie o sztuce i kulturze. Wcześniej w Czasie Kultury i Krytyce politycznej, a teraz na blogu Izabeli Kowalczyk.

Straszna sztuka: Antygatunkowizm
Iza Kowalczyk zastanawia się, czy reprezentowana przez mnie postawa (we wpisie Dlaczego Nie-zła sztuka?) różni się od ekofeminizmu. Wprawdzie nie wiem wiele o ekofeminizmie, wydaje mi się jednak, że różnice są na pewno, podobieństw zaś także by się sporo znalazło. W każdym razie antygatunkowizm wydaje mi się pojęciem wykraczającym daleko poza ekologię. Jest on postawą, która obejmuje całokształt myślenia o świecie, przenika właściwie do wszystkich dziedzin życia. Myślę, że można też mówić o antygatunkowistycznym podejściu do ekologii i oczywiście do sztuki. Może zatem antygatunkowistyczna historia sztuki nie jest wcale tak absurdalnym pomysłem (choć na razie na pewno brzmiącym nierealnie i desperacko)... ;-)

Z jednej strony można dostrzec przejawy gatunkowizmu w sztuce współczesnej, z drugiej zaś chodzi też o inne spojrzenie na prace artystyczne, które podejmują tematykę związaną ze zwierzętami czy też po prostu o przedstawienia zwierząt w sztuce. Krytyk/czka sztuki - antygatunkowist/ka może też poszukiwać niegatunkowistycznej postawy artystycznej. I nie chodzi tu tylko o sztukę wyraźnie zaangażowaną w kwestię wyzwolenia zwierząt (jak np. prace Xaviera Bayle), ale też o sztukę i jej recepcję, które w jakiś sposób przełamują schematyczne, stereotypowe podejście do zwierząt jako elementu otoczenia człowieka albo jako części natury w opozycji do kultury, czy też pejoratywnej zazwyczaj zwierzęcości w opozycji do tego, co ludzkie (i nie wiedzieć czemu słowo ludzkie ma pozytywny wydźwięk??! W końcu to człowiek jest przyczyna większości zła na świecie.), czy też w końcu symbolicznej funkcji zwierząt na podobieństwo bajek Krasickiego, gdzie gatunki zwierząt mają symbolizować określone ludzkie cechy lub zachowania. Mnie takie podejście do zwierząt w sztuce nie satysfakcjonuje i chcę poszukiwać czegoś innego, czegoś więcej. Interesuje mnie sztuka, w której zwierzę jest podmiotem, a nie tylko dopełnieniem ludzkiego świata.

Nie zawsze przełamywanie schematycznego podejścia do zwierząt musi być oczywiste i jednoznaczne. Przykładem może być przypomniany przez Izabelę Kowalczyk obraz Marka Sobczyka Kasztan Mały (Pies: Kasztan Alergik) Iza przytacza też fragment wypowiedzi artysty, która pokazuje, jaką rolę w zamierzeniu twórcy gra w tym obrazie pies, dlaczego znalazł się on na tle swastyki czy też swastyka w towarzystwie psa?

Marek Sobczyk, Pies: Kasztan Alergik [Ruch ogona], 1999-2002.


U Sobczyka także inne zwierzęta pojawiają się w nieoczekiwanych kontekstach. Tu np. znowu ideologia, tym razem nieokreślona, w towarzystwie żyrafy.

Marek Sobczyk, Cudowna przemiana martwej żyrafy-idei w ideologię (Żyrafek Brownie), tempera jajkowa na płótnie, 193 x 193 cm, 2008 r., fot. archiwum Galerii Klimy Bocheńskiej


Pojawia się także Kobieta-pies... (tytuł oczywiście kojarzy się z Kobietą-zwierzęciem Sanji Iveković.)

Marek Sobczyk, Kobieta-pies (13 słów), 2002.

A jak już jesteśmy przy Sobczyku, w którego pracach bardzo często pojawiają się zwierzęta pozaludzkie, a najczęściej chyba psy, to warto wspomnieć wystawę Pies w sztuce polskiej, która, już co prawda dawno, bo w 2003 roku, odbyła się w białostockiej Galerii Arsenał. Jeżeli podobna wystawa byłaby robiona dziś, to nie mogłoby na niej zabraknąć kilku fantastycznych rzeźb Tomka Rogalińskiego. Ciekawe z resztą, że właśnie rzeźba jest medium tak często wybieranym dla psów...

Tomasz Rogaliński, Żółty piesek, 2009.


Tomasz Rogaliński, Pies w pościeli (praca w trakcie tworzenia), 2009.


Tomasz Rogaliński, Pies w pościeli, 2009.

Tomasz Rogaliński, Przyszły i poszły, 2009.


Tomasz Rogaliński, Przyszły i poszły, 2009.

Ślimaki są po prostu genialne! :-)

W tym miejscu warto przywołać jeszcze jeden blog - Czyli komiks o niczym, na którym pojawił się tekst o pracach Patrici Piccinini, o której Katarzyna wspomniała w jednym z komentarzy do wpisu o Sanji Ivekovic i o której też zamierzałam napisać. Autorka Komiksu o niczym co prawda nie przywołuje tu pojęcia anty/gatunkowizmu, ale wskazuje na nieoczywistość podziałów na to, co ludzkie i zwierzęce. Z pewnością zwierzęco-ludzkie postacie Piccinini mają wiele wspólnego z małpio-ludzką hybrydą oraz Zukunftige Lebensformen (Przyszłymi formami życia) Reinera Marii Matysika. Mnie interesuje też, jaką rolę grają w pracach Patricii Piccinini dzieci. Ale o tym już kiedy indziej.

Patricia Piccinini, Laura, 2006.

Patricia Piccinini, We are Family, 2003.

Patricia Piccinini, The Long Awaited, 2008.


Patricia Piccinini, Gateway, 2005.

Komentarze:
Jeżeli chcesz skomentować blog, a nie chcesz się logować, wybierz opcję Anonimowy i podpisz się w komentarzu.

poniedziałek, 7 grudnia 2009

Darwin, Matysik i człekokształtność

Nareszcie ukazał się nowy numer Czasu Kultury, na okładce którego zwierzęta różnych gatunków trzymają transparent z hasłem Darwin jest ok. Mój osąd po okładce nie zawiódł, numer okazał się bardzo ciekawy. Autorzy zajmujący się rożnymi dziedzinami, nie tylko humanistycznymi, odnoszą się do teorii Darwina, której aktualność i eksplorowanie na nowo okazują się inspirujące i warte zachodu.

Jeden z autorów, Bartosz Gałązka przytacza postawione przez J. Weinera (autora książki Po co dziś czytać Darwina?) pytanie o możliwe powody współczesnego zainteresowania pracą Darwina, które wykraczałyby poza rocznicowe okoliczności oraz erudycyjnie traktowaną historię nauki. Gałązka wyraził też myśl, która nasuwała mi się od dawna przy wielu okazjach, mianowicie, że współczesnemu człowiekowi wciąż trudno zmierzyć się z konsekwencjami darwinowskiego przewrotu, z faktem, że za sprawą Darwina odległość dzieląca nas od małpy stała się mniejsza od tej, która nie raz oddziela nas od drugiego człowieka. (1)

Gwidon Famułka udowadnia, że informacje o rzekomym zatrzymaniu się ewolucji to mity, co jest moim zdaniem kolejnym argumentem przeciwko uważaniu się ludzi za najlepsze i najwyższe formy życia. Być może kiedyś nasze szkielety będą stały w muzeach jako relikty człekokształtnych niższych form życia o nazwie homo sapiens? (2)

Agnieszka Gajewska z kolei przypomina o zainteresowaniu teorią Darwina prababki polskiego feminizmu Narcyzy Żmichowskiej, co jest, choć dość enigmatycznym, ale jednak kolejnym wątkiem łączącym wyzwolenie kobiet z wyzwoleniem zwierząt. (3)

Najbardziej jednak wciągnął mnie tekst Mariusza Weissa, magistra historii, doktoranta filozofii i studenta prawa piszącego rozprawę doktorską dotyczącą metaetycznych aspektów etyki ewolucyjnej. W swoim tekście o etyce ewolucyjnej (którą nota bene zazwyczaj zajmują się biolodzy), odwołuje się do badań socjobiologicznych, porusza przy tym zagadnienia niezwykle ważne dla współczesnej myśli posthumanistycznej. Nie przypuszczałam nawet, że dziedzina nauki zwana socjobiologią może prowadzić do takich wniosków, jak np. że
można mówić o międzypokoleniowym przekazie pozagenetycznym, czyli o swoistej zwierzęcej prokulturze
albo pytań: czy podmiotami moralnymi są wyłącznie ludzie? (4)
Weiss pisze o teorii altruizmu krewniaczego i altruizmu odwzajemnionego, które to zjawiska mają występować zarówno wśród ludzi jak i zwierząt pozaludzkich. (przykład tego drugiego: altruizm, który zachodzi pomiędzy organizmami nie spokrewnionymi , spotykamy często w stadach szympansów czy delfinów). (5)

John Teechan najbardziej istotnej cechy podmiotowości moralnej upatruje w emocjach, które stanowią podstawowy składnik naszych relacji z innymi (...) Ta teoria jest chyba, przynajmniej w jakimś stopniu, socjobiologicznym potwierdzeniem tego, co pisałam na końcu wpisu Tiere raus, że o etyce nie można mówić w oderwaniu od uczuć. (6)

Dalej Weiss pisze: skoro odmawia się właściwościom specyficznie ludzkim charakteru konstytutywnego dla pojęcia moralnej podmiotowości, tym samym zostaje postawiona kwestia, czy wyłącznie ludzie są podmiotami moralnymi. (...) Zdaniem de Waala, moralność nie ma charakteru wyłącznie ludzkiego, a różnica pomiędzy moralnością szympansów a moralnością ludzi jest różnicą stopnia, a nie istoty. (7)Widzę tu oczywisty związek pomiędzy tymi teoriami a antygatunkowizmem. Nie jest faktem bez znaczenia, że socjobiologia i filozofia (w tym wypadku etyka ewolucyjna i filozofia m. in. Petera Singera) mają wiele punktów stycznych jeśli chodzi o etykę biorącą pod uwagę istoty pozaludzkie.

Od tekstu Mariusza Weissa nie jest daleko do otwierającego numer czasopisma projektu Reinera Marii Matysika Referendum: O legalizacje wspólnego potomstwa ludzi i ssaków naczelnych. O powstanie wspólnoty reprodukcyjnej. (8) O ile jednak tekst Weissa jest w pełni naukowy, o tyle projekt Matysika na szczęście chyba "tylko" artystyczny. Uważam, że pomysł jest świetny. Nie chodzi mi jednak oczywiście o praktyczną realizację postulatów w nim zawartych, ale o wykorzystanie potencjału wyobraźni odbiorcy.

Artysta postuluje to, co wspomniane w nazwie projektu, a zatem zjednoczenie ludzi i innych ssaków naczelnych poprzez wspólne potomstwo, przytaczając szereg przekonujących racjonalnych argumentów podzielonych na opis projektu, wstęp oraz ponumerowane podpunkty. Autor przedstawia uzasadnienia historyczno-ewolucyjne, biologiczne, ekologiczne, społeczne, etyczne, a nawet poniekąd psychologiczne, przez które przemawia przekonujący swą prawdopodobną skutecznością utylitaryzm.

Wstęp rozpoczyna się słowami: Ludzie nie lubią myśleć o sobie jako o zwierzętach, jest to jedna z podstaw pojmowania siebie. A przecież są zwierzętami. (9)

W postulacie przyznania praw człowieka wszystkim człekokształtnym, przytacza informacje o Projekcie Małp Człekokształtnych (Great Ape Project), zainaugurowanym, zdaje się w Hiszpanii i mającym rzeczywiste spore poparcie wśród naukowców, którego celem jest właśnie przyznanie praw człowieka małpom człekokształtnym. Wbrew pozorom projekt wcale nie jest tak daleki od realizacji, zyskał duże poparcie wśród hiszpańskich deputowanych, dyskusja toczy się wokół kwestii, które z zawartych w kodeksach praw przyznać wszystkim naczelnym, o czym z resztą pisze Matysik. Warto zaznaczyć, że Projekt Małp Człekokształtnych, w przeciwieństwie do projektu Reinera Marii, jest w pełni naukowy i ma poważny wymiar społeczno-polityczny i nie ma w nim mowy o wspólnocie reprodukcyjnej.
Projekt Małp Człekokształtnych w You Tubie (Great Ape Project in You Tube):




Wracając do projektu Matysika, efektem legalizacji ustawy, której dotyczy Referendum artysty miałoby być powstanie organizmu hybrydalnego - pół człowieka, pół małpy, małpoluda [homo sacer...(?)- D. Ł.]. W przyrodzie niektóre organizmy hybrydalne mają się całkiem nieźle, czego przykładem może być muł czy też krzyżówka wilka z psem.

Ważnym aspektem projektu Matysika jest jego etyczny cel. Pisze on:
2.3. O nową etykę ludzkości
Organizm, który łączy w sobie cechy człowieka i zwierzęcia, ma powstać poprzez skrzyżowanie ludzkich i małpich komórek rozrodczych. Kwestia moralnej i prawnej definicji takiego organizmu jest wyzwaniem dla gromadzonej od 4000 lat tradycji etyki ludzkiej. (10)

Reiner Maria Matysik, fragment projektu ze stron Czasu Kultury

Reiner Maria Matysik, fragment projektu ze stron Czasu Kultury

Sposobem na realizację projektu są postulaty prawne, propozycja ustawy...
Można wyciąć wycinek kartki z ankietą Referendum i wysłać na adres redakcji Czasu Kultury.
Chyba wyślę... :-) Tylko pytanie, czy wziąć udział w zabawie i zaznaczyć tak, czy potraktować to wszystko na serio i się nie zgodzić? Ha! :-D

W każdym razie projekt Reinera Marii Matysika świetnie odwołuje się do wyobraźni i miejmy nadzieję, że znajdą się tacy, którzy rozważą teoretycznie sytuację powstania hybryd człowieka i małpy w kontekście nowej posthumanistycznej etyki.

Ale kim jest właściwie Matysik? Urodził się w 1967 r., mieszka w Berlinie. (Nazwisko wskazuje na polskie pochodzenie... ) Jest twórcą rzeźb, instalacji i filmów wideo. Z niektórymi realizacjami można zapoznać się w internecie, np. animowanym rysunkiem kobiet o sześciu piersiach (niczym suki) gładzących erotycznym gestem dziwną falliczną ludzko-zwierzęco-roślinną formę, należącą do gatunku tych, które Reiner określa mianem przyszłych form życia (zukünftige Lebensformen). Artysta założył m. in Instytut Rzeźby Biologicznej na Akademii Sztuk Pięknych w Braunschweigu.... Ciekawe na czym to polega...? Szczerze mówiąc jestem zawsze podejrzliwa wobec wszelkich form bioinżynierii, inżynierii genetycznej itd. ...

W każdym razie polecam najnowszy Czas Kultury nr 5/2009 z piękną okładką i nie gorszą zawartością. Na marginesie dodam, że Charles Darwin został wegetarianinem.
Tak więc rzeczywiście zwierzęta mogą powiedzieć, że
Darwin jest ok.

Czas Kultury wcześniej już dwa razy podejmował kwestię zwierząt w kulturze i sztuce . Nr 1/2002 został poświęcony postaci psa, natomiast nr 6/2007 zatytułowano ZO/Opozycje. Anna Wieczorkiewicz opisuje w nim autentyczny przypadek ( z resztą nie odosobniony) Ota Bengi, człowieka trzymanego w ZOO. Polecam.


Skoro już jesteśmy przy Darwinie nie mogę pominąć wystawy Von Affen und Menschen (Od małp i ludzi - tłum. D.Ł.), kuratorowanej przez Pamelę Kort, która odbyła się, co prawda już jakiś czas temu, gdy nie prowadziłam jeszcze bloga (5.02. - 3.05.09), w Schirn Kunsthalle we Frankfurcie na Menem. Impulsem do zrobienia wystawy było oczywiście 200-lecie urodzin Darwina i 150-lecie wydania jego przełomowego dzieła. Pamela Kort mówi, że Charles Darwin był wtedy na ustach wszystkich, więc dziwne byłoby, gdyby artyści nie zareagowali. Główną ideą wystawy było pokazanie sztuki z czasów Darwinowi współczesnych, w której jego teoria znalazła odbicie. Ciekawy pomysł. Poniżej zamieszczam reprodukcje dwóch spośród prac, które znalazły się na wystawie. Reprodukcje to fotki zrobione z niemieckiego magazynu o sztuce Art. Das Kunstmagazin. (11)

Gabriel von Max, Małpa przed szkieletem (Affe vor Skelett) , rok nieznany, 61 x 45 cm.


Ernst Haeckel, Naturalne formy sztuki (Kunstformen der Natur), 1899/1904, 36 x 27 cm.


1. Gałązka B., Małpa na pustyni, czyli po co dziś czytać Darwina?, Czas Kultury 5/2009, s. 24-27.
2. Famułka G., Innego końca ewolucji nie będzie, Czas Kultury 5/2009, s. 31-35.
3. Gajewska A., Feminizm spotyka Darwina, Czas Kultury 5/2009, s. 44-50.
4. Weiss M., Ewolucja i etyka, Czas Kultury 5/2009, s. 41.
5. Weiss M., Ewolucja i etyka, Czas Kultury 5/2009, s. 38.
6. Weiss M., Ewolucja i etyka, Czas Kultury 5/2009, s. 42.
7. Weiss M., Ewolucja i etyka, Czas Kultury 5/2009, s. 43.
8. Matysik. R.M., Referendum:
O legalizacje wspólnego potomstwa ludzi i ssaków naczelnych. O powstanie wspólnoty reprodukcyjnej, s. 4-11.
9. Matysik. R.M., Referendum:
O legalizacje wspólnego potomstwa ludzi i ssaków naczelnych. O powstanie wspólnoty reprodukcyjnej, s. 7.
10. Matysik. R.M., Referendum:
O legalizacje wspólnego potomstwa ludzi i ssaków naczelnych. O powstanie wspólnoty reprodukcyjnej, s. 11.
11. Danicke S., Von Affen und Menschen, Art. Das Kunstmagazin nr. 2/2009, s. 72-74.

Komentarze:

Jeżeli chcesz skomentować blog, a nie chcesz się logować, wybierz opcję Anonimowy i podpisz się w komentarzu.

niedziela, 22 listopada 2009

Kobieta-zwierzę Sanji Iveković

Kobieta-zwierzę - esej pisany obrazami
Sanja Iveković


(Prace zostały sfotografowane z Krytyki politycznej nr 5/2008)



Sanja Iveković, Gęś



Sanja Iveković, Koza



Sanja Iveković, Krowa



Sanja Iveković, Kwoka




Sanja Iveković, Suka


Sanja Iveković, Kobyła


Te mało znane prace Sanji Iveković przypomniały mi się w związku z wystawą artystki, która obecnie odbywa się w Łodzi, ale na której tych prac nie ma. Zostały one natomiast opublikowane ostatniego lata w Krytyce politycznejnr (nr 5/2008), w numerze poświęconym posthumanizmowi, tzw. nie-ludzkiej polityce (pisanej z łącznikiem w przeciwieństwie do nieludzkiej). Nie-ludzka polityka to, w moim rozumieniu, taka, której przedmiotem nie są tylko ludzie, sprawy, które ich dotyczą czy też leżą w ich interesie. (Może lepszym sformułowaniem byłoby pozaludzka.) W numerze pojawia się szereg ciekawych tekstów pisanych z różnych perspektyw, m. in. Giorgio Agambena, Olgi Tokarczuk, Sławomira Masłonia czy Agaty Czarnackiej. Niektóre z tekstów są źródłem naprawdę ciekawych informacji, niektórzy autorzy wyraźnie przekroczyli w dużym stopniu bariery jakie nieuświadomiony gatunkowizm stawia naszemu rozumowaniu, inni zaś, mimo podejmowania tych tematów, nie potrafią wyzwolić się od zakorzenionego w myśleniu antropocentryzmu. W każdym razie zachwycające jest, że tematyka związana z podmiotowością zwierząt zaistniała wreszcie na polskiej scenie intelektualnej, niektórym na pewno dając do myślenia i pobudzając do dyskusji. "Tekstem" niejako wprowadzającym jest ów właśnie zaprezentowany powyżej esej pisany obrazami autorstwa, urodzonej w 1949 roku w Zagrzebiu, chorwackiej artystki Sanji Iveković.

Został on dodatkowo zatytułowany Oblicza języka, co jest bardzo znaczące, ponieważ autorka poprzez grę języka i obrazów ukazuje związek pomiędzy szowinizmem płciowym a szowinizmem gatunkowym, czy też feminizmem a antygatunkowizmem. Zestawienie zdjęć pobitych kobiet ze zwierzętami płci żeńskiej: gęsią, kozą, krową, kwoką, suką i kobyłą, ukazuje stosunek wyższości wobec kobiet i zwierząt, które nadzwyczaj często wiążą się z przemocą. Prace Iveković wskazują na będące źródłem przemocy podejście do kobiet jako istot gorszych, przejawiające się w pogardliwych porównaniach do zwierząt, które unaoczniają zwroty językowe typu: Ty wredna suko! Ty stara krowo! Warto jednak zadać pytanie także o źródło obraźliwego charakteru tych sformułowań. Bierze się on bowiem z podejścia do zwierząt jako do istot niższych, gorszych, jest zatem jednym z przejawów tak wszechobecnego i zazwyczaj traktowanego jako coś oczywistego, normalnego i wcale nie złego, szowinizmu gatunkowego (gatunkowizmu). Porównanie ludzi do zwierząt pozaludzkich będące przejawem braku poszanowania ułatwia użycie przemocy. Nawiązując do tematu z mojego wpisu pt. Tiere raus, warto przytoczyć przykład nazistów, którym poniewieranie i zabijanie Żydów ułatwiało pogardliwe określanie ich jako karaluchów, szczurów czy psów. Praca Sanji Iveković pokazuje natomiast, że podobne porównania ułatwiają używanie przemocy wobec kobiet. Trudno powiedzieć jaka była intencja artystki, czy chciała ona wskazać jedynie na związki seksizmu i przemocy czy także ich powiązanie z gatunkowizmem? Chętnie bym się dowiedziała, co autorka miała na myśli, niemniej dzieła sztuki mają to do siebie, że poddają się interpretacjom także niezależnie od intencji twórcy i widz może je odczytać na swój sposób. Ja zatem widzę w nich świetny przykład ukazania związku pomiędzy przemocą i pogardą a szowinizmem płciowym i gatunkowym.

Polecam także teksty o twórczości Sanji Iveković, które dotyczą jej bardziej znanych prac o feministyczno-społecznym wydźwięku, nie nawiązujących już do kwestii zwierząt pozaludzkich. O artystce piszą:
Iza Kowalczyk na blogu Straszna sztuka
Katarzyna Pabijanek w Artmixie


Sanja Iveković, Dom kobiet (Okulary), projekt w przestrzeni publicznej, Łódź, 2009


Wystawę prac Sanji Iveković można obecnie oglądać w Muzeum Sztuki w Łodzi. Na wystawę składa się wybór dzieł z lat 1974–2007 oraz projekt Dom kobiet (Okulary) (2009) zrealizowany w formie plakatów w przestrzeni publicznej kilku polskich miast, który podnosi temat nielegalnej w Polsce aborcji. Projekt Dom kobiet (Okulary) (2009) został przygotowany wspólnie z Federacją na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.


Komentarze:
Jeżeli chcesz skomentować blog, a nie chcesz się logować, wybierz opcję Anonimowy i podpisz się w komentarzu.

niedziela, 15 listopada 2009

"Praca dla pań" przedłużona


do 29 listopada! :)

Ania Kopaczewska Praca dla pań
kuratorka Dorota Łagodzka
Galeria Sztuki Wozownia
Toruń, ul Św. Ducha 6
www.wozownia.pl
www.obieg.pl/artmix



Komentarze:

Jeżeli chcesz skomentować blog, a nie chcesz się logować, wybierz opcję Anonimowy i podpisz się w komentarzu.

czwartek, 12 listopada 2009

Tiere raus!

Xavier Bayle, z serii Tiere raus!

Auschwitz zaczyna się wszędzie tam, gdzie ktoś patrzy na rzeźnię i myśli: to tylko zwierzęta. Te słowa Theodora Adorno są świetnym komentarzem do prac Xaviera Bayle z serii Tiere raus! Bayle jest hiszpańskim artystą, który od kilku lat mieszka i tworzy w Toruniu. Jak sam pisze:

urodził się dziwnym trafem z rudymi włosami pewnego lata 1969 w Barcelonie (nie tej wenezuelskiej, a hiszpańskiej), w międzyczasie Amerykanie napadli na Wietnam.

Z trudem nauczył się pisać i dodawać na placach, by w końcu osiągnąć metę życiową: dwa lata na sztukach pięknych i parę konkursów fotografii naukowej, czym wbił w dumę swoich rodziców i bliskich krewnych, po czym rozczarowany systemem oświaty - o którym lepiej nie wspominać - przerwał naukę. Jego niski poziom intelektualny i ambicja szybkiego wzbogacenia się, przyspieszają nieuniknione: pierwsza wystawę w 1994. Od tej chwili dzięki swojemu zapałowi, uczestniczył w około 80 wystawach, zarówno indywidualnych jak i zbiorowych, przedstawiając rysunek, fotografię, rzeźbę, performance, instalację i poezję, poza tym jury paru konkursów przyznało mu za łapówkę 30 nagród w dziedzinie fotografii, rysunku i poezji.

Po odkryciu smaku piernika i z zamiarem rozwiązania zagadki płci Kopernika, w roku 2005 decyduje się zamieszkać w Toruniu. Jako weganin, prawie abstynent, prawie niepalący, prawie normalny, przyznaje, że nie potrafi żyć bez tworzenia i rzuca się w wir artywizmu. Humanista, uwrażliwiony na to, co jego gatunek wyrządza planecie, dochodzi do wniosku, iż człowiek powinien dążyć ku samoistnemu wyginięciu (zadanie to wykonywane przez część ludzkości oraz wspomagane przez rządy, to rzecz chwalebna) i całkowicie oddaje się walce o istoty najbardziej poniżane i niewinne na naszym globie: zwierzęta pozaludzkie.

Mimo dowcipnego tonu autobiograficznego opisu, prace Xaviera Bayle są jak najbardziej serio i w przeciwieństwie do tego tekstu, jego twórczość jest raczej smutna i przerażająca, a zdarza się że i odrażająca, a właściwie odrażające jest to, o czym ta twórczość mówi i co krytykuje. Przykładem mogą być prace z serii Różnica, w których Bayle przedstawia zjawiska okrutnych praktyk stosowanych wobec zwierząt, z których jedne są powszechnie akceptowane w społeczeństwie (np. wędkarstwo), inne zaś uznawane za bestialskie (np. powszechne w Hiszpanii wieszanie hartów za szyję na gałęzi). Niemniej w rysunkach z serii Różnica ofiarami przemocy są dzieci, których niewinność jest zdaniem artysty, porównywalna z niewinnością zwierząt pozaludzkich. Z resztą dzieci, podobnie jak zwierzęta, nie mogą same walczyć o swoje prawa. Na jednej z wystaw (w toruńskiej Piwnicy pod Aniołem) artysta zestawił rysunki z serii Różnica ze zdjęciami zwierząt znajdujących się w podobnych sytuacjach i opisami okrutnych praktyk, które przedstawiają.

Xavier Bayle, z serii Różnica

Jedna z najnowszych serii prac Tiere raus! jest właśnie prezentowana w klubie Marley w Nakle nad Notecią. Rysunki te odwołują się do jednego z najtrudniejszych tematów w historii, Holokaustu, a zwierzęta zostały w nich utożsamione z ludźmi. Na jednym z rysunków widzimy tłum zwierząt (ludzi i innych gatunków). W scenach znanych ze zdjęć dokumentalnych z czasów wojny widzimy ludzi ze zwierzęcą twarzą. Określenie zwierzęca twarz jest używane zazwyczaj w znaczeniu pejoratywnym, oznacza prymitywizm, brak etyki, bestialstwo. Na rysunkach Bayle' a zwierzęca twarz to twarz ofiary. Wpatrują się w nas oczy ledwo żywej, zagłodzonej krowy-więźnia i pełne cierpienia oczy psa-dziecka z wiwisekcyjnego laboratorium dr Mengele...



Xavier Bayle, z serii Tiere raus!

Xavier Bayle, z serii Tiere raus!

Xavier Bayle, z serii Tiere raus!

Xavier Bayle, z serii Tiere raus!

Porównanie przemysłowej hodowli i masowego zabijania zwierząt do Holokaustu nie jest niczym nowym. Porównanie niekoniecznie musi oznaczać całkowite utożsamienie, ale uwydatnia różnice i podobieństwa. Kilka lat temu obiegły świat zestawienia zdjęć z obozów koncentracyjnych, obozów zagłady i masowych grobów z czasów II wojny światowej ze zdjęciami zwierząt w przemysłowych hodowlach i rzeźniach, pokazywane w ramach objazdowej wystawy Holokaust na twoim talerzu przygotowanej przez organizację Ludzie na Rzecz Etycznego Traktowania Zwierząt (PETA). Wspierające wystawę w Polsce Stowarzyszenie Empatia napisało:
(...) jesteśmy świadomi wszystkich różnic pomiędzy masową rzezią zwierząt w ramach wysokowydajnej, taśmowej produkcji mięsa, a wyjątkowym zdarzeniem historycznym, jakim był Holokaust. Jednak różnice pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem, pomiędzy naszym a ich cierpieniem, podkreślane były już dostatecznie wiele razy. Były one i są wykorzystywane jako usprawiedliwienie dla ludzkich poczynań wobec zwierząt. Być może przyszedł czas, żeby zastanowić się nad podobieństwami i wspólnymi korzeniami przemocy skierowanej wobec wszystkich tych, których z jakichś względów uznamy za "innych" i "obcych".
(pojęcie "innego" "obcego" wydaje mi się tu niezmiernie ważne, ponieważ ten "inny" jest w gruncie rzeczy zawsze uważany za gorszego, niższego, mniej godnego, mniej wartościowego)
Mimo tej deklaracji Stowarzyszenie Empatia, pojawiły się głosy oburzenia. W wypadku prac artystycznych poruszających kwestię Holokaustu nie jest to z resztą nic niezwykłego. Temat jest bowiem niezwykle drażliwy, nie tylko jeśli chodzi o porównania do zwierząt. Przykładem może być zeszłoroczna afera wokół pracy Huberta Czerepoka Nie tylko dobro przychodzi z góry, prezentowanej na wrocławskim Przeglądzie Młodej sztuki w warunkach ekstremalnych SURVIVAL. Czy prace Xaviera Bayle również są z góry skazane na cenzurę lub przynajmniej niechęć?
Warto może przypomnieć, że cytowany na początku wpisu Adorno był Niemcem wywodzącym się z rodziny żydowsko-katolickiej. Co więcej Isaac Bashewis Singer, Żyd, laureat literackiej nagrody Nobla i autor m. in. świetnych powieści obrazujących życie Żydów we wschodniej Polsce, w swoim opowiadaniu Listy do Pisarza, napisał: Dla zwierząt ludzie są nazistami. Co jednak mnie bardziej przekonuje niż cytaty nawet najbardziej mądrych i cenionych ludzi, to opisane przez dr Charlesa Pattersona w Wiecznej Treblince, relacje byłych więźniów obozów nazistowskich, którzy mówiąc Byliśmy tacy jak one, sami siebie porównali do zwierząt w przemysłowych hodowlach i rzeźniach. Z resztą, jak pisze Patterson, porównanie Żydów do zwierząt, "zezwierzęcenie" ich, usprawiedliwiało i ułatwiało traktowanie ich bez szacunku i nieuznawanie wartości ich życia. A więc, czy przypadkiem nie jest tak, że odbywający się każdego dnia Holokaust zwierząt boimy się nazwać po imieniu tylko dlatego, że jesteśmy jego świadkami i go akceptujemy? (na marginesie - ja nie akceptuję!)


Mimo wszystko, przyznam, że tytuł Tiere raus!, choć bardzo sugestywny, to jednak nie wydaje mi się do końca adekwatny. Słowo raus zawarte w haśle nazistów oznaczało chęć pozbycia się Żydów, wyeliminowania ich, eksterminacji. W wypadku zwierząt natomiast w pewnym sensie jest odwrotnie, gdyż zwierzęta są w sztuczny sposób rozmnażane w chorobliwie masowych ilościach. Jednocześnie zaś mordowane i ciągle dalej rozmnażane. Ilość ludzi, która zginęła podczas Holokaustu jest porównywalna z ilością zwierząt, które giną każdej godziny w samej tylko Europie, i to tylko w celu produkowania pożywienia. Chodzi zatem o użytkowanie ich i czerpanie z nich zysków. Co prawda, mimo eksterminacji jako ostatecznego celu, Żydów też wykorzystywano - do pracy, używano ich ciała jako źródła zysku - wyrywanie złotych zębów, "mydło z ludzi"...

Prace Xaviera Bayle nie próbują być jednak intelektualnym wywodem czy logiczną argumentacją. Mają raczej przemówić do serca, obudzić emocje, wątpliwości, pobudzić do zadawania pytań. Próbują może dotrzeć do tych pokładów naszego odbioru, w których emocje łączą się z rozumem, a współczucie staje się argumentem w dyskusji. Z prac artysty dobiega jakby krzyk, że wszystkie argumenty na poparcie ludzkiej wyższości nie są w stanie zaprzeczyć jednej niezaprzeczalnej prawdzie: w cierpieniu zwierzęta są nam równe. Te słowa prof. Petera Singera, są dla mnie potwierdzeniem tezy, że dyskusja o etyce jest niemożliwa jeżeli wyrugujemy z niej odczucia, uznając je za nieracjonalne.

I choć nie wszystkie rysunki z Tiere raus! uważam za jednakowo dobre (na blog wybrałam te, moim zdaniem, najlepsze), to jednak przemawiają one do mnie i są świetnym przykładem artywizmu pro animalistycznego. Zamiast operować bezpośrednimi porównaniami, jak w kampanii Holokaust na twoim talerzu, artysta w dyskretny sposób pokazuje, że zwierzęta pozaludzkie, tak samo jak zwierzęta-ludzie to ofiary ideologii, która wybrany rodzaj istot wyrzuca poza nawias etyki. I ta ideologia dalej istnieje, a społeczeństwo ją akceptuje, tylko w odniesieniu do innej kategorii istot. Poprzez swoje prace artysta próbuje zwrócić uwagę na to, co już dawno zauważył Albert Schweitzer, że etyka, która zajmuje się wyłącznie stosunkiem człowieka do innych ludzi, może być głęboka i żywa. Jest wszakże niepełna.

Zamiast zakończenia - wiersz Xaviera Bayle podsumowanie ran towarzyszący pracom (tłumaczenie z hiszpańskiego)

(Tekst można powiększyć klikając na obrazek)



Komentarze:
Jeżeli chcesz skomentować blog, a nie chcesz się logować, wybierz opcję Anonimowy i podpisz się w komentarzu.

wtorek, 10 listopada 2009

Dziecięcy artywizm

Któregoś szarego październikowego dnia na słupie ogłoszeniowym przy ulicy Mickiewicza w Toruniu znalazłam piękny przykład artywizmu w wydaniu dzieci.
Artywizm to najkrócej rzecz ujmując aktywizm społeczny poprzez sztukę. Często mówi się o braku skuteczności tym podobnych działań, gdyż, jak napisała Komuna Otwock w swoim Manifeście na koniec Komuny Otwock inicjującym Komunę Warszawa (opublikowanym w Notesie na 6 tygodni), (...) działalnośc artystyczna ma żaden albo znikomy wpływ na życie społeczne. Jakkolwiek prawdziwie (i dołująco) by to brzmiało, biorąc pod uwagę 20-letni staż Komuny Otwock, to artywizm nie zanika. Być może dążenie do niego, albo raczej poprzez niego do celów, tkwi w ludziach gdzieś głęboko od zawsze i na zawsze pozostanie - jak sama sztuka. Wskazywałby na to ten oto przykład proanimalistycznej działalności w dzielnicy Bydgoskie Przedmieście w Toruniu, który napawa mnie niezmiernym optymizmem:

fot. Dorota Łagodzka

fot. Dorota Łagodzka

Jak to często bywa w działalności aktywistów, z konieczności są podejmowane działania naruszające prawo, tak też i w tym wypadku dzieciaki powiesiły plakat, zapewne nieświadomie, nielegalnie. Jednak wbrew pozorom legalne wcale nie znaczy moralne. Być może zdanie to należałoby odnieść do poważniejszych form działalności prowadzonej przez dorosłych, której najlepszym przykładem jest Animal Liberation Front, nielegalne i ścigane przez FBI. Wracając jednak do tematu, dlaczego artywizmu dziecięcego nie traktować poważnie?! Chyba raczej należy podejść do dzieci jak Książę Myszkin z Idioty Dostojewskiego, a wtedy dziecięcy artywizm z pewnością zyska na skuteczności. Ale skoro nawet aktywizm pro animalistyczny dorosłych jest traktowany z przymrużeniem oka, to co dopiero dziecięcy...
Tematem artywizmu chciałabym się jeszcze zająć, a tymczasem polecam tekst Katarzyny Pabijanek w najnowszym Artmixie, pt. Artywizm Sanji I.

Komentarze:
Jeżeli chcesz skomentować blog, a nie chcesz się logować, wybierz opcję Anonimowy i podpisz się w komentarzu.

poniedziałek, 9 listopada 2009

Wiersze na zamówienie

Niejedna osoba zapewne sobie kiedyś marzyła, by ktoś napisał wiersz specjalnie dla niej. Teraz każdy może zrealizować to małe marzenie zamawiając wiersz u Dominika Rokosza. Utwór będzie zawierał trzy wskazane przez zamawiającą/ego słowa oraz formę wybraną przez nią/niego spośród następujących: sonet, wiersz wolny i wiersz rymowany. Można też kwestię wyboru pozostawić poecie.
Słowo zamówienie kojarzy się komercyjnie i tym samym psuje trochę romantyczne poczucie otrzymywania poezji specjalnie dla siebie, ale na szczęście jego realizacja jest bezpłatna. Z drugiej strony poecie należy się przecież wynagrodzenie! Może to właśnie taki mentalny konflikt mamony i sztuki wyższej sprawia, że humaniści nie mają pracy...? ;-P

Projekt Wiersze na zamówienie będzie realizowany w Pokoju z kuchnią w toruńskim CSW od grudnia do czerwca 2010 roku. Jest on próbą odpowiedzi na pytania o sens poezji i źródła inspiracji, a także o oczekiwania odbiorców odnośnie tematyki wierszy. Finałem projektu będzie prezentacja wierszy w CSW w różnorakiej formie, np. napisów na ścianach, szablonów, gablot, wlepek, obrazów czy animacji wideo.

Za wizualną stronę prezentacji odpowiadać będą Dominik Rokosz i Radosław Resko Błoński.

Projektowi towarzyszyć będą trzy slamy poetyckie, w których startujący zmierzą się z zadaniem polegającym na wylosowaniu 3 słów i stworzeniu z nich wiersza.

TUTAJ można zamówić wiersz,

a tu poczytać zrealizowane dotychczas zamówienia:
BLOG Wiersze na zamówienie

Radosław Resko Błoński – ur. w 1984 roku w Inowrocławiu, absolwent kulturoznawstwa UAM, przedstawiciel Street Artu, członek grupy HSM, autor projektów: kupypsie, slow city, twórca grafik vlepek. Zajmuje się ingerencją w przestrzeń miejską, lecz nieobca jest dla niego także interakcja z galerią,

Dominik Rokosz – ur. w 1981 roku w Inowrocławiu, kulturoznawca, autor sztuk teatralnych, wiceprzewodniczący koła naukowego filmoznawców na UAM, laureat konkursów poetyckich, animator życia kulturalnego. Zorganizował slamy poetyckie w Poznaniu, Inowrocławiu i Toruniu (w OdNowie i Dworze Artusa). Jest mistrzem Polski w slamie poetyckim. Po zwycięstwie na Spoke’n’Word festiwalu w CSW w Warszawie uczestniczył w mistrzostwach świata w poezji – Coupe du Monde - w Bobigny w 2008 roku. Autor tomu Wiersze żebrane. Jego wiersze zostały także zamieszczone w antologii światowego slamu poetyckiego.

Komentarze:
Jeżeli chcesz skomentować blog, a nie chcesz się logować, wybierz opcję Anonimowy i podpisz się w komentarzu.


środa, 4 listopada 2009

Dlaczego "Nie-zła sztuka"?



... czyli coś w rodzaju mini manifestu mojego blogu.
Parę słów wstępu na temat blogu i jego nazwy.



W wyszukiwarce obrazów Google po wpisaniu frazy niezła sztuka jako pierwszy wyskakuje obraz zgrabnej młodej dziewczyny. Na targu zwierzętami usłyszeć możemy to określenie w odniesieniu do psa, gołębia czy świni. Podoba mi się wieloznaczność tego określenia, niekoniecznie pozytywna. Sztuka to suka! - to określenie spodobało mi się z powodu zapętlenia znaczeń, które zmieniają swoje zabarwienie w zależności od sposobu postrzegania pewnych zjawisk. W ten sposób często określane są w sposób obraźliwy kobiety. Napisy w stylu Anka to suka! można znaleźć na ścianie niemal każdej stacji kolejowej czy szkolnej łazienki, na pustych ścianach budynków. A po wpisaniu słowa suka do wyszukiwarki obrazów w googlu (jednego z najlepszych weryfikatorów aktualnego stanu kultury wizualnej), znajdziemy prawie same kobiety, suk niewiele... Obraźliwość epitetu suka wynika z podejścia do zwierząt (w tym wypadku psów, w dodatku płci żeńskiej) jako istot niższych i niegodnych szacunku. Użycie przeze mnie tych wyrażeń jest w tym wypadku prześmiewczą ironią, która obnaża seksistowski i gatunkowistyczny sposób funkcjonowania języka, uprzedmiotawiającego i deprecjonującego kobiety i zwierzęta pozaludzkie. Blog ten natomiast jest z założenia feministyczny i antygatunkowistyczny.

O ile ten pierwszy termin nie powinien wymagać wyjaśnienia, o tyle ten drugi z pewnością wymaga. Z przyjemnością zatem wyjaśnię, czym jest gatunkowizm. Jest on najprościej mówiąc szowinizmem gatunkowym, dyskryminacją ze względu na gatunek. Pojęcie zostało spopularyzowane przez profesora filozofii, etyka, prof. Petera Singera, w książce Wyzwolenie zwierząt. Jest ono analogiczne do seksizmu (dyskryminacji ze względu an płeć) i rasizmu (dyskryminacji ze względu na rasę). Ta analogia została krótko acz sugestywnie pokazana w pierwszych minutach filmu Earthlings (Mieszkańcy ziemi), świetnego, ale najbardziej smutnego i przerażającego dokumentu jaki widziałam w życiu, którego obejrzenie długo odchorowywałam. Gatunkowizm polega na tym, że jeden z gatunków ssaków - ludzie, ustala nieprzekraczalną i absolutną granicę pomiędzy sobą a pozostałymi zwierzętami; granicę, która ma nie podlegać dyskusji. Wytacza argumenty, że człowiek jest inteligentniejszy, że ma zdolność mowy albo, że jako jedyny ma duszę. O duszy dyskutować nie będę, bo jest to kwestia wiary. (Dla mnie nie ulega wątpliwości, że jeżeli człowiek ją ma, to pozostałe zwierzęta tym bardziej!). Natomiast co dwóch pozostałych, czyli inteligencji/rozumu i zdolności mowy, to gdy uświadomimy sobie, że niemowlak lub niepełnosprawny umysłowo człowiek jest mniej inteligentny od szympansa, świni i psa, a mimo to jest "istota wyższą" i chronią go "prawa człowieka", podobnie z resztą jak osobę niemą, to okazuje się, że jedynym argumentem za wyższością staje się samo bycie człowiekiem.

Jesteś człowiekiem! Jesteś mężczyzną! Jesteś biały!
gatunkowizm = seksizm = rasizm

Często kwestia dyskryminacji zwierząt nie-ludzkich budzi uśmiech politowania, problem jest spychany na margines dyskusji, szufladkowany jako infantylny. Jednak, jak napisał Emil Zola los zwierząt jest dla mnie ważniejszy niż strach przed ośmieszeniem, dlatego na tym ogólnie dostępnym blogu będę o tym pisać, głównie chyba w odniesieniu do sztuki, bo to "moja" dziedzina. Optymizmem napawa mnie fakt, że w dyskursie o kulturze wypłynęło ostatnio pojęcie posthumanizmu, który mam nadzieję, oznaczać będzie początek końca ery antropocentrycznej, zmierzanie ku osłabieniu wszechwładnego gatunkowizmu. Ale to takie moje, brzmiące dla wielu zapewne patetycznie, utopijne marzenia... :)

Wracając do tytułu, określenie niezła sztuka odnosić się może po prostu do dobrej sztuki. Dlatego też będę tu zamieszczać wszelkie prace artystyczne, wystawy czy wydarzenia związane ze sztuką, które uznam za niezłe.
Ponieważ jednak nie-zła jest pisane z łącznikiem, o złej sztuce także może czasem wspomnę. Określenie zła w odniesieniu do sztuki jest jednak wieloznaczne. Może oznaczać marną jakość artystyczną bądź jej brak, ale także zło w sensie etycznym... Z jednej strony może być zjadliwym epitetem w odniesieniu do sztuki, która jest potępiana ze względu na swą niepoprawność polityczną, wywrotowość, prowokacyjność, nieobyczajność itd. i niestety, częściej niż się nam wydaje, cenzurowana. Cenzurowanie sztuki jest też jednym z interesujących mnie problemów, ale w tym wypadku polecam Indeks 73, który się w tym temacie specjalizuje.

Może jednak w sztuce czasami tkwi także zło w najdosłowniejszym znaczeniu tego słowa. Dlaczego, skoro zło jest obecne wszędzie, sztuka miałaby być od niego wolna...? Może, tak jak i innych wytworów ludzkich, nie należy jej bezkrytycznie przyjmować i należy ją oceniać nie tylko i wyłącznie pod względem jakości artystycznej, a nie każde ograniczenie jest cenzurą? Nie chcę, by to, co piszę miało się stać pretekstem dla potencjalnych cenzorów sztuki, ale też uważam, że w sztuce, tak jak w demokracji, granice wolności jednostki wyznacza poszanowanie dla wolności innych i o tym się chyba często zapomina. Oczywiście to wszystko nie jest czarne i białe, ale szare też wszystko nie jest... Tak czy siak, warto dyskutować!

A zatem pisać będę o sztuce niezłej i niedobrej, o takiej, której nie da się łatwo zaklasyfikować, o nie-sztuce oraz innych sprawach.

Komentarze:
Jeżeli chcesz skomentować blog, a nie chcesz się logować, wybierz opcję Anonimowy i podpisz się w komentarzu.