środa, 31 grudnia 2014

Nie strzelaj w Sylwestra - trzeci plakat TPN

Drodzy czytelnicy, choć z Tatrzańskim Parkiem Narodowym mam na pieńku z powodu postawy ich dyrekcji w sprawie maltretowania koni w na trasie do Morskiego Oka, to jednak pragnę Was zapoznać z  trzecim już z kolei plakatem zniechęcającym do strzelania w Sylwestra, stworzonym przez Krzysztofa Kokoryna. Poprzednie plakaty można obejrzeć TU, a także przeczytać o znaczeniu wizerunku niedźwiedzia. Podczas, gdy poprzednie dwa są w bardzo podobnej stylistyce, oparte na niemal  identycznym schemacie kompozycyjnym, ten operuje innym krojem pisma i rozkładem tekstu w stosunku do obrazka. Na tym plakacie nie ma sylwetek ludzkich, w przeciwieństwie do pozostałych dwóch, zobrazowano za to różne gatunki dzikich zwierząt. Zwierzęta są też bardziej ekspresyjne, twórca wyraźnie próbował oddać ich przerażenie. Wyrazy twarzy zwierząt są bardzo wymowne, choć wymowność ta opiera się na analogii do mimiki ludzkiej. Inną oznaką stanu psychicznego zwierząt jest zjeżona sierść wilka i niedźwiedzia, co niezupełnie odpowiada właściwościom gatunków (w ten sposób jeżą się koty), lecz z pewnością nie jest antropomorfizacją. Cechą wspólną ludzi i zwierząt będącą oznaką przerażenia jest chyba wyraz oczu, choć to jest ten moment, w którym historykowi sztuki zajmującemu się studiami nad zwierzętami, potrzebna jest pomoc zoologa lub etologa. 

--- Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu. ---

wtorek, 23 grudnia 2014

Baby bat with Santa hut, czyli świąteczne antropomorfizacje-manipulacje czy wspólna zabawa?

Życzę moim Czytelni(cz)kom wszystkiego, co najlepsze z okazji Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Życzeniom niech towarzyszy fotografia małego nietoperzyka z Bats Qld, australijskiej organizacji pomagającej nietoperzom, w szczególności ratującej młode, często w wieku niemowlęcym.

Na pierwszy rzut oka wizerunek ten dokonuje typowej antropomorfizacji zwierzęcia, ba, być może nawet manipulacji. Zgodnie z rozumowaniem Pani Ewy Chudyby, która swego czasu przedstawiła propozycje radykalnego zapisu prawnego mającego przeciwdziałać wykorzystywaniu zwierząt w sztuce, z pewnością byłoby to nadużycie, manipulacja poprzez przypisanie zwierzęciu znaczeń bez jego wiedzy i woli. (Moją polemikę z Chudybą można przeczytać tu: http://niezla-sztuka.blogspot.com/2012/12/zapis-dotyczacy-sztuki-w-ustawie-o.html)

Czy jednak każda antropomorfizacja jest manipulacją? I czy założenie na głowę nietoperzowi czapeczki św. Mikołaja i wręczenie równie świątecznego misia musi być antropomorfizacją? W przytulisku dla małych nietoperze są zawijane w ręczniki, karmione przez butelki i smoczki, dostają zabawki. Wszystko to wynika nie z potrzeb człowieka, lecz z potrzeb nietoperzy. Osierocone zwierzęta przetrzymywane w warunkach, które nie są dla nich pierwotnym naturalnym otoczeniem, wymagają tego rodzaju opieki. Wręczenie im świątecznych akcesoriów jest więc zabawą i atrakcją zarówno dla człowieka, jak i dla nietoperzy i obie strony tego potrzebują, choć w inny sposób i inaczej tę zabawę odbierają. Dla nietoperza kontekst świąteczny nie ma znaczenia, jak również i to, że w ten sposób promuje na Facebooku przytulisko, które sprawuje nad nim pieczę.

Opiekun/ka przedstawionego nietoperka napisała pod zdjęciem, że jeszcze dwa tygodnie temu Oscar (bo tak mu na imię) był cały pokryty robakami i ważył 70 gramów poniżej normy. Jeśli ma ochotę świetnie się bawić będąc takim łobuzem, kimże jestem, żeby mu zabraniać? - komentuje zabawę Oskara polegającą na zrzuceniu i gryzieniu mikołajowej czapki oraz przytulaniu i gryzieniu pluszowego misia(1). Osoba opiekująca się Oscarem zna na tyle zachowania nietoperzy, że potrafi rozpoznać pewne gesty, np. przytulanie-przyczepianianie się do człowieka jako objawy samopoczucia i nastroju, np. do zabawy.


Może zatem nie tyle chodzi tu o antropomorfizację, ile o to, że granica między kultura i naturą znacznie się zatarła. To oczywiście banał powtarzany we wszystkich posthumanistycznych tekstach, pewna oczywistość w pewnych środowiskach (choć nie we wszystkich, może więc warto powtarzać i wyjaśniać), warto jednak się przyjrzeć na czym polega w poszczególnych przypadkach. Dzikie zwierzę trafia do środowiska cywilizacyjnego, znajduje się w budynku, a bez pomocy człowieka i różnych jego wytworów, nie przeżyje. Środowisko n i e naturalne staje się środowiskiem życia zwierzęcia klasyfikowanego jako dzikie. Nie chodzi tu już zatem o nadawanie zwierzęciu cech ludzkich na siłę, dla ozdoby lub zabawy, lecz raczej o to, że zyskuje ono cechy ludzkie w ramach pewnego samoistnego procesu, który jest skutkiem działalności przytuliska. Być może nie ma w tym nic złego i takiej antropomorfizacji nie należy postrzegać jako manipulacji (choć sytuuje się ona niebezpiecznie blisko manipulacji, co niesie ryzyko nieodróżniania jednego do drugiego przez niektórych, nie tylko zwykłych użytkowników sieci, ale i akademików). Może raczej należy spojrzeć na tę antropomorfizację jako na skutek wypracowywania nowego rodzaju relacji między ludźmi a tzw. dzikimi zwierzętami w świecie, w którym podział na dzika naturę jako świat zwierząt i kulturę, cywilizację, miasto jako domeny wyłącznie ludzkie, przestaje być aktualny. Nie twierdzę, że podział i opozycja tego rodzaju całkowicie znika, zawsze i wszędzie, lecz, że istnieją takie miejsca i takie momenty, w których stopniowo i w dużej mierze się to dokonuje. Jest to oczywiście skutek zajmowania przez człowieka coraz większych obszarów, anektowania całej planety, jednak w ramach tego globalnego procesu istnieją lokalne, oddolne inicjatywy, które przekształcają dotychczasowy model w coś nowego, będącego reakcją na zastaną sytuację, a wynikającego ze świadomości i empati, czego przykładem jest opisany tu przypadek.

Nadawanie imion nietoperzom w przytulisku, mające wymiar zarówno praktyczny, jak i emocjonalny, jest również rodzajem antropomorfizacji. Jednak czy na pewno i czy nadal możemy to w takich kategoriach widzieć? Bądź co bądź psom i koniom nadawane są imiona od wielu dziesięcioleci czy raczej stuleci. Tam jednak związane jest to z procesem udomowienia zwierząt. W przypadku nietoperzy można co prawda mówić o procesie oswajania, lecz nie udamawiania, gdyż nietoperze są później wypuszczane na wolność, gdy są gotowe do samodzielnej egzystencji w środowisku przyrodniczym czy też naturalnym, choć nie zawsze zasługuje ono na to miano. Nadawanie imion jest co prawda ludzkim zwyczajem, jednak u niektórych gatunków zaobserwowano umiejętność (i potrzebę?) wzajemnego jednostkowego rozpoznawania się przez osobniki. W przypadku delfinów wiąże się to dźwiękowym systemem komunikacji, nie jest więc tak dalekie od nadawani imion. 

Przy tej okazji chciałabym przypomnieć znakomita animacje Jima Trainora z równie istotnym podkładem dźwiękowym Joe Muccio, która stara się być daleka od antropomorfizacj, co jest dość rzadkie w przypadku tzw., kreskówek (animacja Trainora rzeczywiście jest filmem rysowanym, całkowicie ukształtowanym wizualnie przez relację między drgająca kreską a tłem).  Jest ona rodzajem fabularnego filmu przyrodniczego. Niemniej nie ucieka od antropomorfizacji całkowicie, gdyż nietoperz jest narratorem filmu. Również cechy płciowe nietoperzy zostały zaznaczone w taki sposób, by ludzie mogli je rozpoznać, między innymi zarys piersi, podobnych do kobiecych. W filmie pojawi się również bóg (nota bene mówiący kobiecym głosem), który reprezentuje źródło wiedzy, która dana jest nietoperzom niejako odgórnie, wpisana w gatunek, jak np. to, że relacje seksualne może nawiązywać tylko z przedstawicielkami własnego gatunku.



Film można uznać za próbę wczucia się w sposób widzenia świata przez nietoperza, próbę (z góry skazaną nie niepełne powodzenie) przedstawienia jego Umweltu, że posłużę się tu kategorią Jakoba von Uexkülla.

Thomas Nagel, autor eseju "Jak to jest być nietoperzem?" używa przykładu nietoperza, by przeciwstawić się redukcjonistycznym, mechanistycznym koncepcjom w filozofii umysłu. Sugeruje on, że nie wiemy, jak to jest być nietoperzem i nawet mając dużą wiedzę o nietoperzach, ich warunkach życia, zachowaniach, echolokacji itp. nie jesteśmy w stanie się dowiedzieć, jak to w gruncie rzeczy jest być nietoperzem. Możemy co najwyżej wyobrazić sobie, co my byśmy czuli będąc nietoperzem, lecz nie, co czuje nietoperz, będąc sobą samym. Wydaje mi się, że film Trainora obrazuje właśnie taki stan - próbę wczucia się w bycie nietoperzem, przy jednoczesnym pozostaniu człowiekiem.

Przypisy:
1. Strona Facebookowa organizacji Baby Bats and Buddies of Bats QLD: https://www.facebook.com/pages/Baby-Bats-and-Buddies-of-Bats-QLD/360154870760418?ref=ts&fref=ts 9 (dostep dnia 23.12.2014).


--- Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu. ---