środa, 17 lipca 2013

My life as a bird


Christan Jankowski, Discourse News, kadr z filmu

Odwiedziłam dzisiaj warszawskie CSW, ponieważ prof. Joanna Sosnowska powiedziała mi o prezentowanych tam pracach ze zwierzętami Christiana Jankowskiego.  Ale nie tylko dlatego, i tak od czasu do czasu odwiedzam to miejsce. Ostatni raz byłam, gdy jeszcze trwała wystawa Maurizio Cattelana, o której jednak nie chciało mi się pisać. Maurizio - jak to imię pięknie brzmi po włosku. Gorzej z wystawą i Cattelanem w ogóle. Ale nie o tym zamierzam tu pisać. 

 Christian Jankowski, Direktor Pudel, 1998
(źródło zdjęcia:
www.helgamariaklosterfelde.de)

Na początek dwa słowa o "niezwierzęcych" pracach Christiana Jankowskiego, które zwróciły moją uwagę. Zabawny jest Casting na Jezusa, choć nie wiem, czy obnaża tak znowuż wiele mechanizmów funkcjonowania współczesnej kultury, z pewnością jednak nie jest nudny. Najbardziej podobała mi się chyba praca "Discourse News", w której następuje spiętrzenie, zapętlenie i sprzężenie zwrotne znaczeń związanych ze statusem dzieła sztuki w sensie ontologicznym, ale także jako wytworu kultury, przedmiotu handlu i budowania prestiżu, a także krytyki artystycznej, PR-u, sławy i mechanizmów, które tym wszystkim rządzą. Jak pisze kuratorka, Ewa Gorządek, znana prezenterka telewizyjna Annika Pergamnent prowadzi program informacyjny przy swoim biurku w studio NY1. Przekazuje widzom definicję sztuki według Jankowskiego oraz prowadzi rozmowy o jego twórczości z ekspertami - wszytko w dobrze zrobionej formule wiadomości telewizyjnych.


 Christian Jankowski, Flock, 2002 
(źródło zdjęcia: www.helgamariaklosterfelde.de)

Jeśli zaś chodzi o prace, w których pojawiają sie zwierzęta, to w jednej z sal Jankowski ustawił jeden na drugim trzy telewizory, a w każdym z nich wyświetlana jest jedna część trylogii, czyli: Moje życie pod postacią gołębia (My life as a dove), Dyrektor Pudel i Stado. Dodatkowo na ścianach wiszą fotografie-plakaty ze scenami z filmów. Przyznam szczerze, że gdyby nie opis w folderze, trudno by było do końca zrozumieć przedstawione historie. W Dyrektorze Pudlu Jankowski proponuje dyrektorowi galerii, by wybrał zwierzę, którym chce się stać i, jak pisze kuratorka, w rezultacie dyrektorem zostaje biały pudel. Zastanawiam się jednak, co to znaczy, ze pies zostaje dyrektorem, bo przecież tak naprawdę nim nie zostaje. Kim jest ów pudel? I czemu służy taka zabawa? Z kolei w stadzie - pisze Gorządek - widownia, trzeci element "magicznego koła" zostaje zamieniona w stado owiec i pod ich postacią wpuszczona do galerii. Hmm... te owce są chyba po prostu zdezorientowane i głównie to mi się rzuca w oczy.

 Christian Jankowski, Flock, 2002
(źródło zdjęcia: bureauforopenculture.org)


 Christian Jankowski, Moje życie pod postacią gołębia (My life as a dove), 1996
(źródło zdjęcia: www.helgamariaklosterfelde.de)

A więc artysta, kurator i widownia zostają przemienieni w zwierzęta. No tak, tylko dlaczego akurat w te zwierzęta, jak mają się gatunki do owych ról w artystycznym światku? I czy oby na pewno zwierzęta miały ochotę brać udział w całym przedsięwzięciu? Ja zawsze jednak nieodmiennie zadaję sobie pytanie, co się stało z nimi potem.

Każda z części trylogii Jankowskiego oparta była na magicznych przemianach postaci w magicznym teatrzyku. Jak napisano w folderze do wystawy, pierwszy pełen humoru film pokazuje jak w obecności zgromadzonej na wystawie publiczności Jankowski zostaje zmieniony przez magika Wina Brando w ptaka i pod tą postacią żyje w galerii w trakcie wystawy. Biały gołąb staje się alter ego artysty. Praca prowokuje pytanie o wiarę w moc przemiany, jaką przypisuje się artystycznej kreacji. Czym jest więc tu gołąb jak nie wzniosłym symbolem, elementem dyskursu, który do niego samego się nie odnosi? Zastanawiam się co to za gołąb, bo w końcu wiadomo, że nie Jankowski. Wiadomo, że to mistyfikacja.  I to podwójna: po pierwsze dzieło sztuki - film jest kreacją, grą, po drugie to, co przedstawia też jest udawaniem, sztuczkami. W tym pierwszym gołąb jest aktorem, w tym drugim - rekwizytem. Można mniemać, że życie Jankowskiego pod postacią gołębia, jako żywego rekwizytu teatrzyku magicznych sztuczek, nie będzie zbyt szczęśliwe. Z pewnością szczęśliwszy jest Charalie Winston pod postacią kaczki, czy też kaczora. W każdym razie jego utwór "My life as a duck" jest jedną z moich ulubionych piosenek wszechczasów. Ale może on wcale nie śpiewa o sobie, lecz po prostu o kaczce, która jest sobą. Na Youtubie utwór ilustruje jednak zdjęcie Winstona z gołębiem. Jest to utwór piękny muzycznie i gęsty znaczeniowo, intrygujący i ujmujący, filozoficzny, nostalgiczny i pełen spokojnego optymizmu.



They laugh at me at my life.
My life as a duck;
But I don't get worked up.
It's my life as a duck.

You may think this is funny;
You may think I had bad luck;
Or did you think that I was stuck,
In my life as a duck?

For all my life I've tried to hide
the animal in me
Now it's time to open up and
breathe
And breathe

I don't know where I'm going
Or from which place I have come.
But as long as I'm floating
The don't can be undone

You must be thinking 'what is he on?'
But things are looking up
I've started to believe in living
My life as a duck

For all my life I'v tried to hide
the animal in me
Now it's time to open up and breathe
And breathe

So listen!

I know everything about you
Your father was a duck
(x4)
For all my life...

---
Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu.
---

Brak komentarzy: