niedziela, 5 października 2014

Berlińskie zootanatologie...

Jestem chora, nie mam siły dokończyć zaległego tekstu naukowego, więc może przynajmniej zaopiekuję się moim blogiem, który ostatnimi czasy bardzo zaniedbałam.

W takim marnym stanie psychofizycznym prowadziłam pierwsze zajęcia ze studentami w Kolegium "Artes Liberales" UW. Paskudne samopoczucie wynagrodził mi fakt, że na konwersatorium "Zwierzęta w sztuce i literaturze" (odbywające się w ramach cyklu zajęć "Bio- and Cultural Diversity") był nadmiar chętnych. Nie wiem skąd się biorą narzekania w prasie na współczesnych studentów. Moi wydają się fajni, inteligentni i szczerze zainteresowani. Oczywiście nie liczę na to ani nie oczekuję tego, by wszyscy oni fascynowali się sztuką i animal studies, ale kilkoro takich na pewno jest, a pozostali, mam nadzieję, też nie będą się nudzić. Do współprowadzenia zajęć o literaturze zaprosiłam dwoje gości: dr Annę Barcz i prof. Katarzynę Marciniak. Jednak większa część zajęć poświęcona jest sztukom wizualnym.

Na zajęciach poruszymy m. in. problem śmierci zwierząt w sztuce i dla sztuki. Na ten temat przeprowadziła ze mną wywiad Gabriela Jarzębowska z Fundacji Bios Amigos. Zapraszam do lektury: http://biosamigos.pl/niezidentyfikowane-szczatki-zwierzece-czyli-gatunkowizm-i-sztuka/
W wywiadzie częściowo poruszam problemy, które opisałam w moim artykule "Śmierć zwierząt w sztuce współczesnej na przykładzie Piramidy zwierząt Katarzyny Kozyry" w książce "Śmierć zwierzęcia. Współczesne zootanatologie" pod red. Marzeny Kotyczki (Wyd. Uniwersytetu Śląskiego):
http://wydawnictwo.us.edu.pl/node/8641
W niniejszej publikacji znalazło się także tłumaczenie tekstu Giovanni'ego Aloi, opartego na jego rozdziale z książki "Art and Animals" oraz tekst Natalii Bażowskiej, polskiej artystki, która od dawna maluje zwierzęta, a jakiś czas temu rozpoczęła bardzo ciekawy, już nie malarski, projekt z wilkami. Ponadto w książce znajdą się inne ciekawe teksty polskich autorów oraz tłumaczenia Marca Bekoffa i Erici Cudwordth. Redaktorka tomu Marzena Kotyczka poświęciła swój tekst gołębiom. Od dawna myślę o tych ptakach - gatunku, który przystosował się do życia w najbardziej ekstremalnych warunkach miejskich, a który zamiast za to szanować, cieszyć się z tego i uznać gołębie za nie-ludzkich obywateli miast, zwalczamy je, pogardzamy nimi, instalujemy kolce i inne sprzęty utrudniające im życie. Istnieją jednak dokarmiczaki gołębi, podobnie jak dokarmiaczki kotów. Takie współczesne czarownice ;)



W moim artykule w w.w. książce podejmuję m. in. problem używania ciał zwierząt jako materiału sztuki. Podczas mojej niedawnej wizyty w Berlinie zwiedziłam Museum für Naturkunde, które pełne jest nieżywych zwierząt i ich zakonserwowanych ciał. Największe wrażenie zrobiło na mnie ogromne archiwum fragmentów ciał lub całych zwierząt (w przypadku tych mniejszych) w formalinie lub alkoholu. Gigantyczne regały, rzędy słoiczków, słoików i słoi, buteleczek, butelek i butli... Biblioteka trupów... Wykorzystywanie zwierząt w sztuce i nauce, zaspokajanie ciekawości badawczej artystycznej i estetycznej, fascynacja martwym ciałem i śmiercią świadczą o odwiecznym przeplataniu się dyskursu naukowego i artystycznego. Źródła współczesnego miejsca zwierząt w obydwu porządkach szukać można w oświeceniowej filozofii, uprzedmiotawiających zwierzęta ideach Kartezjusza, ówczesnym rozwoju nauk przyrodniczych i metod badań opartych na eksperymentach na zwierzętach. Co jest jednak szczególnie interesujące w kontekście sztuki, to wspólne początki  muzeów sztuki i muzeów historii naturalnej: zbiory kuriozów, cudów natury, ciekawych okazów przyrodniczych i kolekcje dzieł sztuki. O tym między innymi będziemy rozmawiać na zajęciach w Kolegium "Artes Liberales". 

fot. Dorota Łagodzka

 fot. anonymous author, © Dorota Łagodzka

fot. Dorota Łagodzka
 
fot. Dorota Łagodzka
 
Wracając do Berlina, głównym celem mojej wyprawy była mała, lecz jak się okazało, świetna wystawa "We, animals. Biographies" w Mein Blau Projektraum, kuratorowana przez Anne Hoelck. Ekspozycję postaram się zrecenzować w następnym numerze "Magazynu Sztuki", z tego względu nie opisuję jej tutaj. Zdradzę tylko tyle, że wystawiana tam praca "Two Homes" duetu Hörner/Antlfinger jest od tej pory jednym z moich ulubionych dzieł sztuki. 9 października zostanie w tej samej galerii otwarta kolejna edycja wystaw z cyklu "We, animals", tym razem z podtytułem "Scenarios". Mam nadzieję także ją zobaczyć.

 Hörner/Antlfinger, Two Homes, 2012

Teraz natomiast chciałabym przybliżyć moim czytelnikom moje wrażenia z wystawy "Fliegen" ("Muchy") w Museum für Naturkunde. Na wystawie została umieszczona gablota z żywymi muchami, która momentalnie przypomniała mi instalacje Damiena Hirsta. W odróżnieniu jednak do brytyjskiego specjalisty od artystycznej autopromocij, w Museum für Naturkunde muchy nie były porażane prądem, a umiarkowane ciepło pozwalało im się wylęgać. 


Damien Hirst, A Thousand Years, 1990.


 A tu dla porównania "Muchy" z Museum für Naturkunde, Berlin:





fot. Dorota Łagodzka


Status owadów, które zgodnie z biologiczną klasyfikacją należą do królestwa zwierząt (a zatem tego samego, co ludzie), nie należą jednak do kręgowców. Prof. Andrzej Elżanowski wielokrotnie podkreślał poważne różnice między różnymi gatunkami zwierząt, ich odczuwaniem bólu i poziomem świadomości. Z kolei Monika Żółkoś na marcowej konferencji "Zwierzęta i ich ludzie. Zmierzch antropocentrycznego paradygmatu?" mówiła o ich statusie ontologicznym i kulturowym. 

Najcenniejsza myśli, jaką wyniosłam z wystawy brzmi": Świat potrzebuje much.

Cokolwiek o nich myślimy, jakkolwiek nas denerwują, jakiekolwiek choroby przenoszą, świat bez nich nie mógłby istnieć. Bez much, robaków, owadów wszelakich.

Jako bohaterowie drugoplanowi pojawiają się one także we fragmencie (25:00) filmu Kathy High "Lily Does Derrida. A Dog' s Video Essay", którą można było zobaczyć w Polsce na wystawie "Ecce Animalia" w Muzeum Rzeźby Współczesnej w Orońsku.Genialna, wspaniała, moja ukochana praca, którą na szczęście można też obejrzeć online: http://vimeo.com/17362680 . Zdecydowanie polecam całość, nie tylko wskazany fragment.
"Dead, dead, dead, dead, dead..." - jest to cytat z filmu, a jednocześnie tytuł artykułu Steve' a Bakera, który polecam. A jednak ktoś żyje w martwym ciele, ktoś je przetwarza, ktoś je integruje na powrót z ziemią. Ci mali owadzi grabarze uczestniczą w owym niesamowitym cyklu życia i śmierci, ciała i ziemi... Świat ich potrzebuje. 

Kathy High, Lily Does Derrida. a dog' s video essay, 2010-12.


W Museum für Naturkunde na wystawie o muchach znalazła się także druga gablota z żywymi i martwymi stworzeniami, która mimowolnie przypomniała mi kadr z filmu High:


Wystawa "Fliegen", Museum für Naturkunde, Berlin, 2014, fot. Dorota Łagodzka.


Wystawa "Fliegen", Museum für Naturkunde, Berlin, 2014, film by Dorota Łagodzka


Na wystawie znajdowały się także okulary, przez które można było oglądać świat oczami muchy, co z kolei przypomniało mi pracę Jo Longhurst "Sight Hound" z 2004/2005 roku, która pokazywana była w Berlinie w 2009 roku na wystawie "Tier-Werden, Mensch-Werden", na której jednak nie byłam, gdyż wtedy dopiero zaczynałam interesować się zwierzętami w sztuce i informacja o wystawie dotarła do mnie z opóźnieniem. W tamtej pracy widzowie przyjmowali niejako punkt widzenia psa myśliwskiego.

 Jo Longhurst "Sight Hound", 2004/2005.

Na wystawie "Muchy" znalazło się także tajemnicze, ale świetne wideo, które nie zostało jednak podpisane. Równie dobrze może funkcjonować jako praca artystyczna, jak i dokumentacja  eksperymentu psychologicznego. Niestety nagrałam je do góry nogami. Jak tylko uda mi się technicznie opanować sytuację, zamieszczę film właściwie ustawiony. Nie podoba mi się, że na wystawie nie było informacji jaką funkcję miał pierwotnie spełniać film, ani nawet czyjego jest autorstwa. Gdzież się podziała edukacyjna funkcją muzeum? Dlaczego we współczesnych muzeach efekciarstwo tak często zdobywa przewagę na rzetelną informacją?

Wystawa "Fliegen", Museum für Naturkunde, Berlin, 2014

Na zakończenie relacji z Berlina podzielę się z Wami zdjęciami z bardzo specyficzną rzeźbą Stephana Horoty stojącą w parku przy placu zabaw na Teutoburger Platz przy Christinienstrasse. Tę kobietę czy też dziewczynkę, a może księżniczkę oraz żabę z łapami żółwia spotkałam po drodze na wystawę "We, animals. Biographies". Obie rzeźby stanowią jedno dzieło, obie postacie są jednolite stylistyczne, jednak  sprawiają wrażenie osobnych. Stoją na oddzielnych podestach, patrzą w różnych kierunkach. Ich wzrok się mija, choć linie wzroku krzyżują, gdyż ustawione są prostopadle do siebie. Zaiste dziwne to dzieło urzekło mnie i na pewno je odwiedzę przy okazji kolejenj wizyty w Mein Blau Projekraum podczas wystawy "We, animals. Scenarios".


© Dorota Łagodzka
 
© Dorota Łagodzka

Stephan Horota, 1987 r., Berlin

--- 
Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu. 
---

Brak komentarzy: