poniedziałek, 5 października 2020

Zwierzęta w obrazach – między formą i treścią

Jury V Triennale Malarstwa ANIMALIS 2020 w składzie: Krzysztof Cichoń, Antoni Cygan, Dorota Łagodzka, Piotr Naliwajko, Aleksandra Rej, podczas obrad w dniu 20 czerwca 2020 przyznało na podstawie nadesłanych oryginałów obrazów następujące nagrody:

Grand Prix: Magdalena Szczęśniak, „Obiad”

Magdalena Szczęśniak, „Obiad”, 2019.


II Nagroda: Piotr Kaniewski, „Pies”

Piotr Kaniewski, Pies, 2017.

III Nagroda: Agnieszka Nienartowicz, „Polowanie na jednorożca”

Agnieszka Nienartowicz, „Polowanie na jednorożca”, 2019.

Wyróżnienie honorowe: Karol Gawroński, „Żubr”

Karol Gawroński, Żubr, 2019.


Wyróżnienie honorowe: Marzena Sroczyńska-Gudajczyk, „Lekcja zoologii”

Marzena Sroczyńska-Gudajczyk, „Lekcja zoologii”, 2019.

Nagroda Rektora ASP w Katowicach: Agnieszka Łapka, bez tytułu

Agnieszka Łapka, bez tytułu, 2018.

Nagroda ZPAP o. Katowice: Jerzy Dobrzyniecki, „Miau”

Jerzy Dobrzyniecki, Miau, 2020.

Nagroda Śląskiego Ogrodu Zoologicznego w Chorzowie: Tomasz Kokott, „Cisza”

Tomasz Kokott, Cisza, 2019.

Po obradach jury – nie tylko Animalis – zazwyczaj czuję mieszankę satysfakcji i poczucia winy wobec prac, które nie wygrały lub zostały odrzucone. Nie zawsze też końcowy werdykt mnie zachwyca, najczęściej budzi wątpliwości. Pojawia się pytanie: czy wybraliśmy sprawiedliwie? I czy to w ogóle możliwe? 

Kiedy porównuję nasze wybory dotyczące obrazów, które przechodzą do drugiego etapu, często bywam zaskoczona tym, co wybrali inni. Niekiedy doceniają obraz, na który nie zwróciłam uwagi lub taki, który wręcz mi się nie podoba. Werdykt końcowy nigdy nie jest obiektywny, jest syntezą i średnią subiektywnych wyborów. Istnieje jednak przecież tajemniczy byt abstrakcyjny, który nazywamy wartością artystyczną. Są obrazy dobre i słabe, rzadziej wybitne lub beznadziejne. Niektóre potrafię docenić, mimo iż do mnie nie przemawiają. Inne zaś urzekają mimo niedoskonałości. Podczas oglądania obrazów na żywo w drugim etapie konkursu jedne dzieła zaskakują nas pozytywnie, innymi czujemy się zawiedzeni. Mamy szansę o tym wszystkim porozmawiać: wyjaśnić nasze stanowiska, uzasadnić nasze wybory, skrytykować, docenić, dostrzec, odkryć jakiś obraz lub się do niego przekonać. Zdarza się więc tak, że decyzje o nagrodach są wynikiem kompromisu – wszyscy dany obraz doceniamy, nikt nie jest jego zdecydowanym przeciwnikiem. Z kolei obraz, który zachwyci, ale tylko jedną osobę może się nie załapać na wyróżnienie. Warto, by artyści o tym wszystkim pamiętali, gdy czują się zawiedzeni. 

W moich wyborach – podobnie jak w poprzedniej edycji – byłam często odosobniona i odczułam nadmiar oceny czysto warsztatowej poprawności w stosunku do koncepcji i całościowego wyrazu dzieła.  Jedną z prac, których to dotyczy jest „Lekcji zoologii” Marzeny Sroczyńskiej-Gudajczyk. Obraz ten, intrygujący w formie i treści, nie nuży mnie, co jest ważnym wyznacznikiem wartości malarstwa. Niezależnie od tego, czy doskonałe warsztatowo, nie może być nudne. Obraz Sroczyńskiej-Gudajczyk, mimo iż nie zachwycił większej części jury, pobudził nas do przeróżnych interpretacji, biegnących w kilku kierunkach, na tyle złożonych, że nie sposób je tu przytoczyć. 

Innym takim obrazem był „Smacznego” Edyty Jaworskiej-Kowalskiej. który moim zdaniem poruszał ważny temat, trudny do przedstawienia w sposób niebanalny, nieoczywisty, nie opierający się na prostych porównaniach i nie belfersko dydaktyczny – problem powszechnie znany, lecz sukcesywnie wypierany – fakt zjadania przez nas zwierząt i ubierania się w pozostałości po ich trupach. Niewygodna kompozycja i kolorystyka świetnie oddają to, jak niewygodny jest to temat. Obraz jest mocny, a jego zadaniem nie była poprawność w żadnym znaczeniu tego słowa. Na podstawie komentarzy innych członków jury wnioskuję, że obraz spełnił swoje zadanie wytrącając nas z tego, do czego jesteśmy w malarstwie przyzwyczajeni. 

Edyta Jaworska-Kowalska, Smacznego, 2019.

Poniekąd  na odwrotnej zasadzie oddziałują obrazy Agnieszki Łapki – świetne warsztatowo, piękne estetycznie, staranne, dopracowane, z bardzo dobrze uchwyconymi postaciami przedstawicieli różnych gatunków. W nich jednak strona estetyczna wysuwa się na tyle na pierwszy plan, że znaczenie obrazu staje się nieuchwytne. Prace te bardziej są wyrazem fascynacji wyglądem zwierząt i możliwościami jego transpozycji na płótno niż próbą poruszenia jakiegoś problemu naszych relacji z innymi gatunkami.

Co ciekawe obraz Bożeny Chlebickiej „Mural ZOO Chorzów” nie otrzymał nagrody ZOO, przyznawanej co roku na Triennale Animalis. Być może ze względu na rys krytyczny wobec instytucji ogrodu zoologicznego, który w tej pracy dostrzegam. Smutna różowa małpa na pierwszym planie surrealistycznie siedzi na chodniku w przestrzeni miasta na tle ściany ze starym plakatem z nosorożcami i napisami „Travel to ZOO Africa” i „Park Śląski Chorzów”. Na tej samej ścianie biegną namalowane zebry i bizon dający susa z bilbordu na ścianę, a więc niejako do miasta. Niedoskonale przedstawiona perspektywa na dalszym planie nie ma tu większego znaczenia, obraz przemawia (na ważny temat), a sposób namalowania krajobrazu miasta w tle, który odbiega od reszty płótna, wpisuje się w wielość przenikających się płaszczyzn ulicy, ściany, plakatu i papieru. 

Bożena Chlebicka, Mural ZOO Chorzów, 2019/2020.

W tej edycji konkursu nadesłano stosunkowo dużo prac z dzikami, z których niektóre zostały zakwalifikowane na wystawę, np. „Dzikość serca” Izabeli Kity. Być może zainteresowanie tym gatunkiem związane jest z głośnym w ostatnim czasie, ale już dość długo trwającym, masowym odstrzałem dzików pod pretekstem walki z ASF. Trudny problem porusza też obraz Marty Jamróg „Bardzo ciężki żywot krakowskich koni” w konwencji będącej połączeniem surrealizmu ze średniowiecznym malarstwem tablicowym, namalowany z resztą na desce. Na obrazie widoczna jest połowa dorożki będącej wyraźną aluzją do wykorzystywania koni w przemyśle turystycznym, zmuszonych stać całymi dniami w upale na kamiennym rynku, w tłumie ludzi i budynków. Konie mają aureole, jakby były świętymi męczennikami. Zagadkowe białe linie kojarzą się z mapą – siecią ulic, którymi konie wożą bezrefleksyjnych turystów. 

Izabela Kita, Dzikość serca, 2019.

Marta Jamróg, Bardzo ciężki żywot krakowskich koni, 2019.

Na tegorocznym Animalis stosunkowo nielicznie reprezentowane były gatunki zwierząt hodowlanych, w porównaniu z bogatą w świnie poprzednią edycją. W tym kontekście szkoda, że na wystawę nie zakwalifikowały się portrety krów Anny Magdziarz i Natalii Komorowskiej. Zdecydowanie jednak uwidoczniły się kury, co mnie cieszy, gdyż to piękne niedoceniane ptaki. Ciekawym przypadkiem jest praca „5 z tyłu” Andy Anety Kobińskiej, która początkowo przyciągnęła uwagę większej części jury, lecz ostatecznie nie otrzymała nagrody. 

Anna Magdziarz, Krowa, 2019

Natalia Komorowska, Krowiczka2

Anda Aneta Kobińska, 5 z tyłu, 2017.

Powodzeniem w malarstwie nieustająco cieszą się zwierzęta towarzyszące, przede wszystkie psy. W tym roku skromny obraz z kundelkiem otrzymał drugą nagrodę. Bez wyróżnienia pozostał natomiast wzruszający portret psa Aleksandry Kulczyckiej „Masza/Bo przecież będę”, który – nie wiem, czy zgodnie z intencją autorki – kieruje mnie ku refleksji nad śmiercią naszych najbliższych zwierząt. Psim obrazem, który zasługuje na uwagę jest także „Strażnik” Joanny Śmielowskiej-Jaremin przedstawiający ekspresyjnego białego kundelka na ulicy małego miasta z zielenią w tle, w której dzieją się dziwne rzeczy – przestrzeń wiruje. Niektóre obrazy zyskują na znaczeniu wraz z tytułem. Tak dzieje się w przypadku „Psa, który został porzucony cztery razy” Anety Zdziech. Zamaszyste linie, układające się w sylwetkę zwierzęcia doskonale oddają zniszczenie i zmęczenie życiem, znękaną duszę porzuconego zwierzęcia, rozpadające się na kawałki psie serce. Równie poruszający, a przy tym dobrze namalowany, choć zupełnie inaczej, jest obraz Anny Andruchowicz „Opuszczona” przedstawiający puszystą kocicę siedzącą na murku z namalowanym przez dziecko rysunkiem kota. Obraz przypomina o tym, że sympatia do zwierząt bywa powierzchowna i pełna hipokryzji. Zwierzęta często trafiają na ulice lub do schroniska, gdy się starzeją, nie są już uroczymi i zabawnymi maluchami, więc przestają odpowiadać ludzkim wyobrażeniom o „fajnych zwierzaczkach”. 

Aleksandra Kulczycka, Masza/Bo przecież będę, 2019.

Joanna Śmielowska-Jaremin, Strażni, 2019.

Aneta Zdziech, Pies, który był porzucony cztery razy, 2019.

Anna Andruchowicz, Opuszczona, 2020. 

Spotkanie rzeczywistego zwierzęcia z namalowanym na murze ma miejsce także w obrazie „Obiad” Magdaleny Szczęśniak, który otrzymał główną nagrodę. Praca ta usatysfakcjonowała zarówno tę część jury, dla której priorytetem jest warsztat malarski, jak i tych, którzy poszukują w sztuce ciekawych wypowiedzi na temat złożoności stosunków między ludźmi a innymi zwierzętami. Martwa, realistycznie namalowana ryba leży bezwładnie w nieokreślonej przestrzeni – płaskim tle, na ulicy miasta, jak sugeruje wizerunek drugiego zwierzęcia w formie schematycznego muralu. Oba stworzenia spotykają się przypadkowo za sprawą człowieka: jedno zabrane ze środowiska wodnego i wyrzucone jak śmieć, drugie stworzone do „życia” w przestrzeni miasta, (i przestrzeni sztuki?). Jednocześnie spotykają się dwie konwencje malarskie przedstawiania zwierząt.

Chciałabym napisać o wielu innych obrazach, m. in.: „Jacalope” Barbary Kiecy, „Teatrze iluzji dla moich kotów” Marzeny Sroczyńskiej-Gudajczyk, „W zbożu” Neli Stucke, „Żubrze” Karola Gawrońskiego i „Miejscu, w którym umierają psy” Michała Cygana, a także obrazach niezakwalifikowanych do wystawy, jak na przykład „Koty nocne z Poznania” Jana Wojciecha Malika. 
Planowałam napisać podsumowanie zawierające refleksję na temat wszystkich pięciu dotychczasowych edycji Triennale Animalis, w końcu mija właśnie 15 lat tego konkursu. Okazało się jednak, że zamiast uogólniać i syntetyzować skupiłam się na konkretnych dziełach. Przy którejś z kolejnych edycji, może dopiero X, warto byłoby podjąć się trudnego zadania analizy całokształtu Triennale na przestrzeni lat. Z pewnością wyjątkowa internetowa kolekcja obrazów o tematyce zwierzęcej co trzy lata rośnie o kilkadziesiąt dzieł, i stanowi świetny materiał do badań zwierzęcej ikonografii we współczesnym polskim malarstwie. 

Barbara Kieca, Jackalope, 2019.

Marzena Sroczyńska-Gudajczyk, Teatr iluzji dla moich kotów, 2020.

Neli Stucke, W zbożu, 2019.

Michał Cygan, Miejsce, w którym umierają psy, 2019.

Jan Wojciech Malik, Koty nocne z Poznania, 2018.

Tekst pochodzi z katalogu wystawy pokonkursowej V Triennale Animalis 2020. Polecam zaopatrzyć się w katalogi Animalis ze wszystkich pięciu edycji. 

Relację z wernisażu można obejrzeć tutaj: https://youtu.be/WUqIK3IwCvs

Tu jeszcze obrazy z wystawy:

Antonia Hontar, Wiewiórkowy las, 2019.

Zofia Skiba, Zmysły, 2020.

... i kilka obrazów, których żałuję, że nie zakwalifikowały się na wystawę:

Iza Jaśniewska, Podwórkowo III, 2020.

Anna Masiul-Gozdecka, Krąg zaufania tworzymy razem, 2020

Katarzyna Stopińska, Kot i jego pani, 2019.

Justyna Pizio, Co widzisz?, 2020.


--- Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu. ---

wtorek, 7 stycznia 2020

Zwierzaki Palczaka

Do 10 lutego 2020 można zgłaszać swój udział w V Triennale Malarstwa Animalis. Konkurs na obraz o tematyce zwierzęcej, w którego jury zasiądę po raz drugi. Konkurs organizowany jest od 2008 roku, a każdej edycji towarzyszy wystawa pokonkursowa i katalog. Nagroda Grand Prix wynosi 10 tys. zł, druga nagroda 5 tys. zł, a trzecia 2,5 tys. zł. Ponadto przyznawane są wyróżnienia.


W 2017 roku II nagrodę za obraz Świnia" na Triennale Animalis otrzymał Karol Palczak, który w 2018 zdobył Grand Prix Krakowskiego Salonu Sztuki, a w minionym roku Grand Prix Bielskiej Jesieni, najważniejszego malarskiego konkursu w Polsce. Jego obraz był zresztą jednym z tych, o które zawalczyłam, ponieważ uważałam za jedne z najlepszych, mimo iż większość członków jury początkowo nie podzielała mojego zdania. Zawalczyłam wtedy także o drugi świński obraz  - Moniki Iwanowskiej "Winia", który podobnie jak "Świnia" Palczaka o mały włos nie przeszedłbyy selekcji prac na wystawę, a tym samym nie miałby szans na nagrodę. Palczak mieszka w niewielkiej wsi Krzywcza i podobnie jak Daniel Rycharski tworzy sztukę, która opowiada o wsi. Co ciekawe Rycharski również jest artystą, którego dostrzegłam w tłumie twórców stosunkowo wcześnie, kiedy w 2012 roku pokazałam jego prace w toruńskiej galerii Wozownia, a kilka lat później wypłynął on na szerokie wody, stając się jednym z najbardziej znanych polskich artystów swojego pokolenia. Stwierdziłam więc, że będę na przyszłość będę ufać swojemu oku, nawet, gdy inni nie podzielają moich zachywtów. Inna sprawa, że tematyka świńska ma u mnie fory ;)

Karol Palczak, Świnia, olej na desce, 25 X 30,5 cm, 2016, Krzywcza




Monika Iwanowska, Winia, olej na płótnie, złoto 23 karaty 24x18 cm, 2016 r.

Wystawa Karola Palczaka "Dym" obywa się obecnie w Galerii Promocyjnej w Staromiejskim Domu Kultury w Warszawie. Warto się na nią wybrać, mimo iż zwierząt na niej niewiele, większość to obrazy przedstawiające różne ujęcia dymiącego ogniska i postaci ludzkich, ale też rozłamany pień starej wierzby z żarem w środku, prawdopodobnie po uderzeniu pioruna. Zatytułowany jest metforycznie "Słodka Pani" - wierzba, burza, wiosna?



Karol Palczak, Słodka Pani, olej/metal/deska, 50 X 48 cm, 2019, Krzywcza

Wracając do zwierząt, oprócz "Świni" w dorobku artysty znajdują się jeszcze dwa zwierzęcy obrazy. W tym prezedstawiajacym sarnę, podobnie jak w "Świni" świetlista postać zwierzęca wyłania się z nieokreslonej ciemnej przestrzeni tła. Na sarnie widoczny jest jednak odcisk ludzkiej dłoni. Obraz zatytułowany jest "Przekleństwo II". Sarna patrzy prosto w wprost na widza oczami błyszczacymi w taki spoósb, jakby odbijał się w nich blask flesza lub świateł samochodu. Być może sarna na drodze jest przekleństwem kierowców lub raczej człowiek wraz ze swoimi ruchomymi maszynami i drogami jest przekleństwem dzikich zwierzktóre masowo giną na drgach i zazwyczaj umierają w męczarniach, gdyż odpowiedzialny za eutanazję (na leczenie nie ma co liczyć) na danym terenie weterynarz nie dojeżdża szybko, jeśli w ogóle.



Karol Palczak, Przekleństwo II, olej na desce, 22 X 27 cm, 2016, Krzywcza


Trzeci zwierzęcy obraz Palczaka ukazuje czarny pyszczek owcy w ujęciu trzy czwarte, która patrzy na widza. Został on ukazany na tle innych owiec, które szczelnie wypełniają całe pole obrazowe. W tle po lewej widać oko innej owcy. Dzięki ciasnej przestrzeni w obrazie, widz może odnieść wrażenie, że znajduje się w stadzie owiec. Dla tego gatunku zbicie się w stado daje poczucie bezpieczeństwa, w człowieku wywołuje raczej wrażenia klaustrofobiczne. Owce z obrazu mają w uszach plastikowe kolczyki z numerami - oznaczenia z hodowli, które przypominają, że polska wieś nie jest już wolna od uprzemysłowienia hodowli zwierząt. Krowy pasące się na zielonej trawie, które tak często można było ogladać z okien samochodu lub pociagu, odchodzą do historii. Zwierzeta coraz często zostają ukryte w budynkach przemysłowych obór i chlewni.


Karol Palczak, bez tytułu, olej na desce, 18 X 12 cm, 2016, Krzywcza

Palczak ukazuje wiejską cozienność, krajobraz wsi w jego dalekim od idyllicznego pięknie, przyrodę z elementami nieurodziwej cywilizacji, takimi jak słupy i kable elektryczne lub stare budynki. Obrazy przedstawiają życie lokalnej społeczności - ludzi przy ognisku, podczas kapieli w przeręblu, prostytutkę przy pustej drodze. Zwierzęta hodowlane i dzikie są w naturalny sposób częścią tych krajobrazów, a może także tych społeczności. W książce Zoopolis" Sue Donalddson i Will Kymlicka proponują uznanie zwierząt za członków społeczności, które powinny mieść swoją autonomię, w tym na przykład prawo do ochrony terytorium przed ludzką cywilizacją(1). Nasze drogi przecinając lasy i łąki w brutalny sposób okupują zwierzęce terytoria.


Karol Palczak, Prostytutka, olej na płótnie, 70 X 70 cm, 2017, Krzywcza

Można pokusić się o interpretację twórczości Palczaka jako politycznej i krytycznej. Siłą rzeczy bowiem, pokazując prawdę o wsi, porusza problemy społeczne, tak jak na przykład w obrazie "Prostytutka". On sam jednak odżegnuje się od takich intencji. Stara się raczej pokazać piękno i spokój wsi jako alternatywy na głośnego i tłocznego miasta(2). Skutkiem tego są też inne niż w mieście gatunki zwierząt, które widnieją na jego pracach. Chętnie zobaczyłabym więcej obrazów tego artysty o tematyce zwierzęcej. Wiejskie otoczenie z pewnością ma potencjał do pokazania złożonych sytuacji wielu gatunków i ich relacji z ludźmi w banalnej codzienności, trochę smutnej, a jednak pięknej, przynajmniej na tych obrazach. Prawda, którą artysta stara się pokazać w swoim malarstwie, dotyczy także zwierzat.

O malarstwie Palczaka mówiłam w Informacjach Kulturalnych TVP Kultura 6.01.2019 (4:50-6:18 min.): https://vod.tvp.pl/video/informacje-kulturalne,06012020,45822386

Przypisy:
1. Wywiad Piotra Polichta z Karolem Palczakiem, Cultre.pl: https://culture.pl/pl/artykul/karol-palczak-jestem-prostym-chlopem-ze-wsi-wywiad (dostęp 6.01.2019)
2. Ibidem.

--- Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu. ---

sobota, 15 września 2018

Wredna suka! Co za bydlę! O zwierzętach w języku na Kongresie Kobiet



Na X Kongresie Kobiet w Łodzi, który odbył się w dniach 16-17 czerwca 2018 po raz pierwszy pojawiło się Centrum Zwierząt. Autorką i koordynatorką CZ jest Karolina Skowron z Fundacji Alberta Schweizera, która zaszczyciła mnie zaproszeniem do udziału w debacie inauguracyjnej "Dlaczego feministki powinny walczyć o prawa zwierząt?" razem z Olgą Tokarczuk, polską pisarką, laureatką międzynarodowo prestiżowej Men Booker Prize, a także polskiej Nagrody Nike, a także z innymi wybitnymi kobietami, takimi jak adwokatka Karolina Kuszlewicz i badaczka akademicka, dr Justyna Włodarczyk.


Po debacie podeszły do mnie dwie osoby z pytaniem, czy tekst mojego wystąpienia jest gdzieś dostępny. Obiecałam więc opublikować go na blogu. Prośbę spełniam z kilkumiesięcznym opóźnieniem, bo niestety już od dłuższego czasu blog jest poza listą priorytetów.

Zdecydowanie kiedyś chciałabym poszerzyć refleksje na ten temat, tymczasem wrzucam kilka spontanicznych myśli, których część zawdzięczam inspirującym rozmowom z moją mamą, Anną Łagodzką, która swego czasu napisała artykuł "Zezwierzęcenie, zwierzątko i animalizacja języka" w książce "Zwierzęta i ich ludzie. Zmierzch antropocentrycznego paradygmatu?". Omawiała w nim inne aspekty nasyconej znaczeniowo i wartościującej obecności zwierząt w języku potocznym. Pragnących poszerzyć temat chwilowo tam odsyłam, a także do jednego z pierwszych wpisów na tym blogu, traktującego o pracach Snaji Iveković, które cały czas mam w głowie i które stały się inspiracją dla mojej wypowiedzi na Kongresie Kobiet. 

Chciałabym zwrócić uwagę na problem związku między deprecjonowaniem kobiet i zwierząt w języku.

 

Pisałam ostatnio tekst o filmie z psem płci żeńskiej. Bohaterkę filmu określiłam "suczka", po czym zastanowiłam się, dlaczego właściwie użyłam zdrobnienia. Czy "suka" brzmi źle? Tak. Ale dlaczego? Czy ma to sens? Brzmi źle, ponieważ nazwy zwierząt płci żeńskiej używane są jako obelgi. Wredna suka, stara krowa, głupia kwoka. Kura domowa to pobłażliwo-pogardliwe określenie określenie kobiety zajmującej się domem i dziećmi. Nie jest to określenie neutralne, ma pejoratywny odcień.

To deprecjonujący język patriarchatu, który obraża kobiety porównaniami do zwierząt, ponieważ nie szanuje zwierząt.

Kobiety przez stulecia, a w wielu miejscach na świecie nadal, są postrzegane jako bliższe zwierzętom, nie całkiem ludzie lub gorsi ludzie, jako zredukowane do cielesności, mniej rozumne i refleksyjne, niezdolne do wyższej duchowości. Przypisuje się im instynkty, choćby macierzyński. Biologizuje się je wtedy, gdy ma to uzasadnić władzę nad nimi, przewagę, przemoc. Jednocześnie dezawuuje się cielesny wymiar człowieczeństwa, wiążąc go z tym, co niskie, płytkie, nieczyste (okresem, porodem, seksem, grzechem).




Przyjrzyjmy się jednak też temu, jak feministki, osoby feministycznie świadome używają metafor zwierzęcych w znaczeniu pejoratywnym. Najbardziej rozpowszechnione jest chyba określenie "męska szowinistyczna świnia". O złym traktowaniu kobiet mówimy, że jest nieludzkie. A może nader ludzkie właśnie? O mężu, który skatował żonę, że zachował się jak zwierzę. O gwałcicielach "co za zwierzęta", o molestujących seksualnie, że świnie, o człowieku okrutnym, że bydlę. Mówimy o zezwierzęceniu w przypadkach zła ludzkiego, wyłącznie ludzkiego, jak np. obozy koncentracyjne i zagłady. Taki język używany jest w gazetach (także o profilu profeministycznym), mediach społecznościowych, prywatnych rozmowach. W ten sposób wypowiadają się też kobiety, ludzie chcący piętnować zło. I nawet jeśli meritum tekstu jest słuszne etycznie, dotyczy ważnego problemu, warto byśmy dostrzegli, że w takim języku ukryte jest deprecjonowanie zwierząt. Pierwiastek zwierzęcy w człowieku jets utożsamiany z tym, co złe w człowieku. W człowieku. 

W języku często zakodowana jets też dewaluacja kobiet. Jednak piętnując ją nie powielajmy schematów antyzwierzęcych. Nie krytykujmy seksizmu, utrwalając gatunkowizm. Spróbujmy rozkodować takie wyrażenia, zastanowić się, czy przypisywanie zwierzętom ludzkiego zła, w tym seksizmu, ma sens, czy taka metaforyka jest adekwatna. W gruncie rzeczy bowiem dezawuacja językowa w stosunku do kobiet i zwierząt ma źródło w tym samym paradygmacie. Stosując metaforykę zwierzęcą o pejoratywnym wydźwięku powielamy ten sam schemat myślenia, który uprzedmiotawia kobiety. 

Video live z debaty: 




--- Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu. ---

niedziela, 15 października 2017

Zwierzęta jak malowane?


Z pewnym opóźnieniem publikuję wyniki konkursu na obraz o tematyce zwierzęcej w ramach IV Triennale ANIMALIS w Galerii MM w Chorzowie wraz z moim komentarzem z katalogu wystawy pokonkursowej (za zgodą wydawcy). Zamieszczam tylko prace nagrodzone lub wyróżnione oraz kilka ulubionych. Wszystkie można obejrzeć w katalogu, a na stronie archiwum także te z poprzednich edycji (w których jednak nie było mnie w jury):
http://www.galeriamm.eu/prezentacja/konkurs.php

GRAND PRIX
Ewa Dybek, Animalis, akryl, płótno, 100x120 cm, 2017 r.


II NAGRODA
Karol Palczak, Świnia, olej na desce, 25x30,5 cm, 2016 r.

III NAGRODA
Daniel Krysta, Transfer, akryl, tempera na płótnie, 50x70 cm, 2016 r.

Triennale Animalis w kontekście tematyki zwierzęcej w sztuce

Chorzowskie Triennale Animalis jest jedyną cykliczną imprezą artystyczną w Polsce poświęconą problematyce zwierząt. Temat ten nie wyczerpał się od tysiącleci i wciąż jest nieustającym źródłem inspiracji dla artystów. Zwierzęta były pierwszym lub przynajmniej jednym z pierwszych motywów ikonograficznych w dziejach sztuki, począwszy od prehistorycznych malowideł naskalnych. Na kartach średniowiecznych ksiąg spotkamy całe mnóstwo zwierząt nabrzmiałych rozbudowaną i skomplikowaną symboliką, a przedstawianych w często zaskakujących sytuacjach i przedziwnych scenach. W malarstwie nowożytnym zwierzęta przedstawiano we wszystkich gatunkach malarstwa, począwszy od najwyższych w akademickiej hierarchii tematów scen biblijnych i mitologicznych (np. Arka Noego, Stworzenie Świata, Daniel w jaskini lwów, Diana na polowaniu), i wydarzeń historycznych, scen bitew i polowań, poprzez alegorie, portrety konne i z psami, a skończywszy na tzw. niskich gatunkach malarstwa, czyli sztafażach, scenach rodzajowych i martwych naturach. Mimo bogactwa tematycznego przedstawień zwierzęcych i zróżnicowanych kontekstów wizerunków zwierząt, pozostawały one niemal bez wyjątku symbolami czegoś, co ludzkie, przez ludzi wymyślone, ludziom służące, ludzi określające, ludziom potrzebne. Bogata i złożona symbolika roślin i zwierząt miała swoje źródła z jednej strony w tradycji antycznej, z drugiej w chrześcijaństwie, ponadto została wzbogacona przez nowe świeckie tradycje, niekiedy była inspirowana obserwacjami cech i zachowań gatunków. Była jednak zdecydowanie antropocentryczna.

Mimo odwiecznej obecności i powszechności przedstawień zwierząt w sztukach wizualnych, Triennale Animalis pozostaje wydarzeniem oryginalnym i jedynym w swoim rodzaju. Warto się zastanowić, jak określić współczesne malarskie przedstawienia zwierząt, co je charakteryzuje, czym się różnią między sobą i w stosunku do wcześniejszych. Czy może wszystko już było, a powstające wciąż zwierzęce obrazy są tylko powtórzeniami? A może jest wręcz odwrotnie, jesteśmy świadkami rozkwitu tematyki zwierzęcej w sztuce i nowych podejść do tego zagadnienia, na co wskazywałby tzw. zwrot zwierzęcy (animal turn) w kulturze i humanistyce związany z rozwojem studiów nad zwierzętami (animal studies) i nowych paradygmatów: posthumanistycznych, biocentrycznych, zoocentrycznych i ekologicznych.

Sztuka współczesna w zakresie mediów innych niż malarstwo bezsprzecznie nie tylko pozostaje pod wpływem, lecz także aktywnie uczestniczy w dyskursie związanym ze zwrotem zwierzęcym, zabiera głos w dyskusjach, wypracowując nowe spojrzenie na zwierzęta. Nie widzę powodów, dla których malarstwo miałoby być z tego procesu wyłączone, a wręcz ryzykownym byłoby postulować, że tak jest. Proponuję zatem założyć, że Triennale Animalis też jest częścią owego dyskursu, a niektóre z nadsyłanych prac przedstawiają lub próbują przedstawiać zwierzęta w nowy sposób, wolny od ludzkiego bagażu symbolicznego, który dźwigają zwierzęta z obrazów minionych epok.
Jedną z najbardziej cennych i owocnych konsekwencji chorzowskiego konkursu jest moim zdaniem internetowe archiwum obrazów o tematyce zwierzęcej, które powstaje wskutek kolejnych edycji. Na stronie Galerii MM można obejrzeć wszystkie nadesłane prace i wszystkie, które przeszły do II etapu (w tym oczywiście nagrodzone). Seria niewielkich katalogów zawierających reprodukcje wszystkich obrazów, które znalazły się na wystawach pokonkursowych (wybrane dzieła spośród zakwalifikowanych do drugiego etapu) jest również cennym elementem uzupełniającym archiwum i dokumentującym wystawowy wymiar wydarzenia. Po wielu latach archiwum Triennale Animalis będzie doskonałym dokumentem historycznym, który pozwoli zbadać charakterystykę przedstawień zwierząt w polskim malarstwie pierwszych dziesięcioleci XXI w.

WYRÓŻNIENIE
Agnieszka Nienartowicz, Oswajanie, olej na płótnie, 80x60 cm, 2017 r.

WYRÓŻNIENIE
Agula Swoboda, Posprzątanie, akryl, olej, płótno, 100x100 cm, 2016 r.

Zwierzę w objęciach malarza. Refleksje po obradach jury

Tegoroczne jury składało się z artystów i historyków sztuki o różnym zapleczach i spojrzeniach. Pomijając oczywiste w takiej sytuacji różnice indywidualnego smaku i upodobań, członków jury charakteryzowały różne podejścia do problematyki zwierząt w sztuce i do samego malarstwa. Odniosłam wrażenie, że dla większości jurorów dominującym, jeśli nie jedynym kryterium oceny był warsztat malarski, nota bene widziany inaczej przez artystów, a inaczej przez historyków sztuki, z których jedni postrzegają go głównie w kontekście własnej twórczości, ewentualnie swoich uczniów, drudzy zaś na tle historii malarstwa (raczej zachodniego kręgu kulturowego). Taką wielość uważam za wskazaną, choć zdecydowanie odczułam nadmiar oceny warsztatu rozumianego czysto technicznie i niedosyt analizy motywów zwierzęcych. W perspektywie akademicko rozumianego warsztatu wybór zwierząt jako tematu przewodniego konkursu traci na znaczeniu, można wręcz odnieść wrażenie, że dowolny inny temat mógłby je zastąpić, a kształt konkursu i sposób oceny pozostałby taki sam.

Jako członkini jury w ocenie prac brałam pod uwagę nie tylko aspekt formalny, w tym kwestię biegłości technicznej i estetykę dzieła, lecz również ciekawe, nowatorskie lub krytyczne podejście do tematu, wykraczające poza potraktowanie motywu zwierzęcego czysto dekoracyjnie lub użycie go do symboliki, która zwierząt nie dotyczy. Doceniałam w obrazach m. in. krytyczne spojrzenie artysty na ludzko-zwierzęce relacje i problemy, które z nich wynikają oraz próby uchwycenia podmiotowości zwierząt. Miałam jednak poczucie osamotnienia jeśli chodzi o takie widzenie sprawy, dominowało wspomniane podejście „warsztatowe”, przy którym zwierzę rzeczywiście nie może być w obrazie niczym więcej niż motywem, możliwym do zastąpienia przez inny motyw. Starałam się dostrzec dzieła, które są o zwierzętach w taki sposób, że bez zwierząt byłyby niemożliwe, nie mogłyby zaistnieć lub nie miałyby sensu. 

Tematyka zwierzęca decyduje moim zdaniem o oryginalności i znaczeniu chorzowskiego triennale. Zwierzęta są także przyczyną, dla której ta impreza mogłaby stać się międzynarodowa. Problem zwierząt i naszych relacji z nimi wybrzmiewa bowiem coraz głośniej w większości krajów przynależących do międzynarodowego świata sztuki, co znajduje odzwierciedlenie zarówno w twórczości artystów, jak i aktywności kuratorów wystaw czasowych, a także w teoretycznej refleksji nad kulturą.

Nagroda Śląskiego Ogrodu Zoologicznego, PAPROTA Marcin "Hominidae 2"
Marcin Paprota, Hominidae 2, olej, 85cm x 5mm (tondo)

Nagroda Honorowa Zarządu ZPAP okręg Katowice
Marcin Painta, W ukryciu 12, akryl na płótnie, 120x80 cm, 2016 r.

A tu kilka innych obrazów, które mi się podobały, choć nie doczekały się wyróżnień. Niektórych z nich broniłam zaciekle podczas burzliwych obrad jury, starając się, by nie wypadły z wystawy, co uważam, że byłoby wielce krzywdzące. Niemniej i tak z wystawy wypadły nieliczne obrazy, które zasługiwały na nią, podczas, gdy większa część jury wywalczyła inne, z których ja bym zrezygnowała. Cóż, wyniki obrad jury to zawsze konsensus uzyskany na pograniczu demokratycznych wyborów oraz walki nie tylko na argumenty, lecz także prestiż i osobowości, doprawione indywidualnym smakiem oceniających. Zaiste podejrzana to mieszanka i z pewnością nie całkiem sprawiedliwy jest jej rezultat. Nie znam jednak konkursu, który byłyby od tego wolny, za to często bywa gorzej. W sumie więc oceny, choć nie wszystkie po mojej myśli, uważam za sprawiedliwe.

Monika Iwanowska, Winia, olej na płótnie, złoto 23 karaty 24x18 cm, 2016 r.

Anna Maria Kasprzyk, Wakacje 4, olej, płótno, 100x70 cm, 2016 r.

Agnieszka Florczyk, Daniel ma to oko, olej na płótnie, 120x95 cm, 2015/2016 r

Dominika Kowynia, Wypadek, olej na płótnie, 40x50 cm, 2015 r.

Bożena Szwaja, Sen Leona, akryl, płótno, 90x80 cm, 2017 r.

Anita Tomala-Najmrodzka, Dzieciństwo, technika mieszana, olej, emalia na płótnie, 90x120 cm, 2017 r.

Magdalena Pierwocha, Drzemka, olej, płótno, 74x117 cm, 2017

Marzena Wójcik, Mi Corazoncito Bonito Es Muerte, olej, płótno, 70 x 85 cm, 2017

Szymon Prandzioch, Baranek, technika własna, 41,5x30 cm, 2016 r.



--- Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu. ---