W najbliższy piątek w Kawiarni Fawory przy ul. Mickiewicza 21 w Wawie odbędzie się wernisaż wystawy "Prawa człowieka - zobacz je" wraz z dyskusją. Na początku wkurzyłam się, że w kontekście praw człowieka promowane jest mięsożerstwo (więc i zabijanie zwierząt) oraz przy okazji stereotypowy model męskości. W naszej kulturze bardzo silnie zakorzeniony jest stereotyp, że prawdziwy mężczyzna musi jeść mięso. Źródła tego stereotypu są złożone, ale można przytoczyć choćby niektóre. Prawdziwy mężczyzna poluje na mamuty, zabija. Ale w tym modelu prawdziwa kobieta siedzi przy garach, co pokazuje, w jaki sposób taki "mięsny" model męśkości konotuje seksitowskie podejście do kobiet i utwierdza tradycyjne role społeczne kobiet i mężczyzn. Prawdziwy mężczyzna jest silny, ma mięśnie, jak pan na plakacie. A żeby być silnym i mieć mięśnie jeszcze do niedawna (dzięki stereotypom medycznym) trzeba było bezapelacyjnie jeść mięso. Na szczęście lekarze i dietetycy stopniowo zmieniają zdanie. Poza tym przecież gej też może być wegetarianinem. A czy gej może być prawdziwym mężczyzną? Tak, pod warunkiem, że je mięso ;-)
Pomijam już, że prawdziwy mężczyzna, zgodnie z plakatem powstałym w ramach warsztatów Humanity in Action Polska jest łysy i niedogolony... Ale już tego się nie czepiam. Nie chodzi przecież o to, że nie mam poczucia humoru. Zgrzytem jest jednak to, że plakat próbuje mówić o prawach człowieka traktując je przecież poważnie - taki jest cel, a jednocześnie żartuje sobie z praw zwierząt, z ich śmierci. Biorąc pod uwagę, że śmierć krów z powodu ich zjadania jest powszechnym masowym, codziennym procederem, jest to porównywalne do dowcipów o Żydach uciekających z Auschiwtz przez komin... W ciągu roku na świecie ginie ok. 24 mln zwierząt zabijanych na mięso. Można sobie policzyć ile ich ginie w ciągu 5 sekund.
Reakcja była spora, rozgorzały dyskusje, choć zdecydowana większość się ze mną zgadzała. Dotarłam jednak do informacji, że w Faworach serwowane są dania wegańskie. Knajpa deklaruje, że jest wegetariańska (choć chyba nie jest to do końca prawdą, gdyż podobno czasem serwują rybę). Ponadto Fawory podkreślają także, że są przeciw WSZELKIEJ dyskryminacji, co w tym kontekście miało potwierdzać także sprzeciw wobec dyskryminacji zwierząt.
Wydaje mi się więc, że umieszczenie niniejszego plakatu jako zdjęcia promującego wydarzenie było prowkacją, mającą na celu... No właśnie, co? Poruszenie ważnego tematu czy wypromowanie wydarzenia poprzez gorącą dyskusję. W sumie metoda okazała się skuteczna, w końcu dowiedziałam się o kawiarni, polubiłam na facebooku, żeby sprawdzić, co mają w menu, a jak się okazało, że wege jedzenie, to nie było powodu, żeby lubienie odkliknąć. Teraz w dodatku piszę na blogu, potem wrzucę to na swój facebook, w dodatku informacja dotrze do odpowiedniej grupy odbiorców, potencjalnych klientów. Tak zwany marketing wirusowy. Problem jednak w tym, że czasem może on przynieść efekt odwrotny, negatywny pogłos w tle... Nie jestem więc pewna, czy to dobrze, że Fawory będą kojarzyć się z tym plakatem. Gdybym była trochę mniej dociekliwa, nie dotarłabym do informacji, że serwowane są tam wege potrawy, więc również nie doszłabym do wniosku, że to prowokacja, a co za tym idzie nie miałabym najlepszego zdania o Faworach. Szkoda by było. Istnieje ryzyko, że nie ja jedna...
Ktoś zapytał "czy chodziło o to, żeby ktoś napisał, że plakat jest do dupy", ktoś napisał, że o to właśnie chodziło, by wzbudził emocje i by "drogie Panie zaczęły gorącą debatę o archetypie (...) mężczyzny. Właśnie po to jest to dzieło". Jest to "dzieło" trójki cudzoziemców, którzy uczestniczyli w warsztatach Humanity in Action Polska (nazwiska dodam jutro jak otrzymam je od organizatorów wystawy). Gdy zapytałam o autora plakatu, ktoś próbował mnie sprowokować do emocjonalnych wypowiedzi (nie udało mu się, więc rozmowa potoczyła się w miarę konstruktywnie). Zasugerowano mi jednak więcej dystansu. Tak samo można by poprosić o dystans do hasła "zakaz pedałowania" (też na swój sposób jest dowcipne). Niestety trudno o dystans, gdy żyje się w kulturze, w której mięsożerność i męskość kojarzone są ze sobą nader często i bardzo serio. Pojawiło się spostrzeżenie, że kontekst jest ważny. Owszem, hasło o zjadaniu krowy w 5 sekund jest tym bardziej żenujące, że występuje w kontekście praw człowieka. Gdyby wystąpiło w kontekście "konserwy" lub mowy nienawiści, wcale by mnie nie zdziwiło, ba, nawet bym się nie fatygowała, by dyskutować. Po tym, jak odkryłam wege jedzenie w menu Faworów, uznałam umieszczenie tego plakatu na profilu wydarzenia za prowokację do dyskusji, ale też sprytny zabieg marketingowy. Więc rzeczywiście kontekst jest ważny.
Napisałam, że apeluję o usunięcie plakatu, ale zaznaczyłam (dwukrotnie), że dotyczy to usunięcia plakatu z Facebooka jako reprezentatywnego dla tego wydarzenia. Dla jasności - nie chodziło mi o usuwanie go z wystawy. Na wystawie mają prawo zostać pokazane różne podejścia, także te głupie i stereotypowe.
---
Wszystkie teksty opublikowane na blogu Nie-zła sztuka objęte są prawem autorskim na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Cytując teksty z niniejszego blogu, musisz podać imię i nazwisko autorki oraz nazwę i adres blogu.
---
7 komentarzy:
Jeśli można słówko na temat dyskusji. Wywołuje Pani autorów haseł i plakatów do tablicy jak nauczycielka która wymierza klapsy (przecież jak piszą organizatorzy wernisażu, są to efekty warsztatów w których udział brali młodzi ludzie). Co dokładnie chce Pani zrobić z ich nazwiskami? Jaka będzie kara?
Nie rozumiem porównania do nauczycielki w tym kontekście. Nie wywołuję nikogo do żadnej tablicy, nie oczekuję od autorów wyjaśnień, tylko wyrażam swój pogląd na temat tego, co zrobili. Efekt ich pracy świadczy o tym, że mają w głowach stereotypy, którymi operują, być może podświadomie. Ich nazwiska wymienię jako autorów. Chyba to normalne, że wymienia się nazwiska artystów i grafików, gdy zamieszcza się i komentuje ich prace. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Dużo rzadziej zdarza się, że twórca chce pozostać anonimowy. Wtedy powstaje pytanie - z jakich powodów. I nie muszę się z tego tłumaczyć, ale skoro już zostałam wywołana do tablicy, to polecam spojrzeć na poprzedni wpis - także dotyczący plakatu związanego ze zwierzętami. Jego autora również chciałabym poznać.
Witam serdecznie,
zwracam tylko uwagę na to, że to nie autorka blogu jest grupą docelową - są to mężczyźni gnębiocy gejów. No jeżeli autorka też gnębi gejów, to też jest targetem. Przecież nie ma się czuć wykluczona. Wracając: To jest tak, jak wzięcie na tapetę obecną reklamę "My little Pony" i żądanie, aby firma Hasbro miała element CSR i Wspieramy recycling – no bo zabawka jest przecież z plastiku a mewy w Guatemali mają problem z odpadkami plastikowy. I ja też. Ale czy to przekona dzieci 5-7 lat, aby od swoich rodziców żądali właśnie tego gadającego konika? Jeżeli chcę zmienić ludzi, to nie walczę jak "pierwszy semestr" z tym aby ludzie nie mieli stereotypów, a używam świadomie właśnie tych stereotypów, aby ich przekonać, że warto jest się zmienić nawet troszeczkę. Wtedy coś osiągnę. Polecam dystans do siebie, do świata, do ludzi - a wygram bliskość. Marek Dorobisz / Creative Director Next
Panie Marku, to chyba jednak nie to chodzi. Nikt nie oczekuje, że ten plakat będzie propagował wegetarianizm albo ekologię i co tam jeszcze. Chodzi o to, by nie promować praw jednych (w tym wypadku gejów, ludzi), przez promowanie łamania praw innych (w tym wypadku zwierząt). Analogicznie - zdarzały się też kampanie społeczne mające walczyć w słusznej sprawie, a będące np. seksistowskie. Zdarzyła się nawet kampania mająca promować kobiety w naukach ścisłych, a była potwornie seksistowska, była więc antykampanią (została szybko wycofana).
Po pierwsze kampania raczej nigdy nie trafia tylko i wyłącznie do zamierzonej grupy docelowej, ale także do innych osób. Po drugie myślę, że w tym wypadku grupą docelową wcale nie są tylko mężczyźni gnębiący gejów. Ale nawet zakładając, że plakat dotrze do owej grupy mężczyzn gnębiących gejów (co jest wątpliwe, bo oni raczej do Faworów nie chadzają), to tym gorzej, że utwierdzi ich w stereotypach dotyczących męskości (w tym wypadku powiązanej z mięsożerstwem i wszystkim, co mięsożerstwo konotuje - m. in. zabijaniem, brakiem wrażliwości). No i wynika z tego, że wegetarianin nie jest prawdziwym facetem.
Witam,
przepraszam, że tak niespodziewanie włączam się do dyskusji, ale chciałem skomentować wypowiedź pana Marka Dorobisza.
Chodzi mi konkretnie o słowa: "Polecam dystans do siebie, do świata, do ludzi - a wygram bliskość".
Otóż zawsze reaguję sprzeciwem na postulat "więcej dystansu" w internetowych rozmowach, bo jego zadaniem nie jest wcale sprowadzenie debaty na tory "zdrowego rozsądku", ale zwyczajne zakneblowanie dyskusji. Sugeruje on, że zdrowy dystans ma grupa, która akceptuje krytykowany stan rzeczy (W tym wypadku będzie to plakat) więc jest to argument na zasadzie "większość ma rację (bo ma zdrowy dystans), a oszołomy jak zwykle marudzą". Tymczasem to właśnie krytyczne myślenie należy premiować, a nie bierne zgadzanie się na wszystko. A kiedy postulujemy komuś zdrowy dystans, sugerujemy, że jego postawa jest niezdrowa i spychamy go do narożnika oszołomstwa, co jest kuriozalne, bo demokracja polega na wielości poglądów, a nie na dążeniu do unifikacji.
W skrócie: postulat większego dystansu jest bardzo bałamutny, bo sugeruje, że sprzeciw wynika nie z konkretnych przesłanek, ale z niezdrowej nadwrażliwości. Co jest oczywiście bzdurą, mającą na celu personalne zdyskredytowanie oponenta. Przykre.
Tak rozumiany brak dystansu charakteryzuje większość osób, które protestują przeciwko status quo w bardzo wielu niefajnych kwestiach. I w takim razie chyba lepiej okazać ów mityczny brak dystansu i skrytykować seksistowski dowcip, kiedy wszyscy dookoła, wszyscy ze "zdrowym dystansem" dopowiedzmy, rechoczą, niż po prostu iść bezmyślnie za tłumem.
Naprawdę dziwi mnie, że na zupełnie racjonalne argumenty blogerki jedyne na co stać jej oponentów, to wypomnieć jej brak dystansu.
Dzięki za ten komentarz, trafiłaś/łeś w sedno.
@Dzięki za ten komentarz, trafiłaś/łeś w sedno.
-łeś. :-)
Prześlij komentarz